Dzisiaj śmigając po Warszawie rowerem, widziałem niespotykanej długości sznury autokarów z tablicami "TURYSTYCZNY". Telewizja uprzedzała, że będzie ich ponad pięćset i przyjadą z rozmaitych zakątków Polski, uruchomione przez Jarosława Kaczyńskiego i Związek Zawodowy Solidarność.
Podobałoby mi się, że związek zawodowy pożytkuje społeczne pieniądze na organizowanie zwiedzania stolicy dla zainteresowanych nią, ale od razu rzuciła mi się w oczy pewna niedorzeczność: Dlaczego zwieziono wszystkich naraz? Toż od razu widać było, jak w tym natłoku sobie wzajem przeszkadzają. Widziałem pełne autobusy osób, które są już na miejscu, ale czemuś z nich nie wychodzą. Ze stojących pojazdów zwiedzali przez szyby nas - mieszkańców, poruszających się swoimi zwykłymi ścieżkami. Wyrazy twarzy mieli dalekie od radości i zadowolenia z wycieczki. Nie może to dziwić - cóż w nas jest nadzwyczajnego? Należało ich dowieźć między zabytki, muzea, instytucje kultury, słowem - rzeczy naprawdę warte zwiedzania. No ale tam musiało już być przepełnienie. Dlaczego bezmyślna i marnotrawcza organizacja wyrzuca w błoto pieniądze tych zapracowanych ludzi?
W Śródmieściu rzucił mi się w oczy niemały transparent głoszący:
OJCIEC dr. TADEUSZ RYDZYK JEST SYNEM DZIEWICY MARYI
i inny:
W OBRONIE CIEMIĘŻONYCH WOLNYCH MEDIÓW
Tego drugiego nie rozumiem. Mediów mamy nadmiar - nie sposób ogarnąć całej informacyjnej oferty - zresztą nie widać takiej potrzeby. A wszystkie przechwalają się swoimi sukcesami i przewagami nad konkurencją. Czy był to może głos z sąsiedniej Białorusi?
A ten pierwszy - sprawa jasna - albo napisał to wariat, albo ojciec dyrektor był poczęty in vitro.
(wczorajsza notka, przeniesiona z wątku REFLEKSJA NA DZIŚ ppo interwencji gospodarza wątku, który jej nie zrozumiał)