Dzisiaj w radiu 357 Zimiński przytoczył piękną anegdotę z niezapomnianego 1905 r., którą Słonimski być może usłyszał od Dziadka Jacka w dzielnicy żydowskiej. Z początkiem wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej zaczął narastać mit o potędze armii japońskiej, której pierwsze sukcesy rozbudzały i ośmielały wyobraźnię. Japończycy w ciągu paru miesięcy awansowali na coś w rodzaju uniwersalnych demonów. Ojciec mój opowiadał, jak ta nowa mitologia przedostała się nawet do cukierenek
dzielnicy żydowskiej i jak wyglądała bitwa pod Cuszimą w relacji mieszkańców ulicy Bielańskiej. Opowiadający upaja się olimpijskim spokojem japońskiego admirała, delektuje się każdym szczegółem i trzyma w napięciu słuchaczy. „...Generał Nogi siedzi u siebie w kabinie i on je zsiadłe mleko z kartoflami. I przylatuje adiutant, i mówi:
- Wasze Wieliczestwo! Już widać na horyzoncie flotę rosyjską.
On nic, tylko je zsiadłe mleko z kartoflami. To przylatują generałowie i kapitanowie i krzyczą:
- Wasze Prewaschaditielstwo! Flota rosyjska już tu jest!
A on dalej, jak gdyby nigdy nic, je zsiadłe mleko z kartoflami. To przylatują znów i krzyczą, że Rosjanie już strzelają. To on wstał, wytarł usta z serwetką, wyszedł na pokład i zatopił całą flotę rosyjską.”
Oczywiście, flotą japońską nie dowodził admirał Nogi, a Togo.
Słynny był także dowcip o zawarciu pokoju po niezapomnianej wojnie, zgodnie z którym Rosja ma teraz pokój z japońskim obiciem.