Od 14 lat impreza odbywała się w holu głównym kompleksu budynków w bydgoskim Fordonie. To dosyć duża przestrzeń. I do tej pory nie było żadnych problemów. W tym roku w ramach cięcia kosztów i przenosin uczelni do jednego miejsca znalazł się tam rektorat. Wypicowano hol i jak studenci postanowili zorganizować kolejny raz imprezę to ktoś z kierownictwa wpadł na pomysł, żeby zabezpieczając się przed zniszczeniem świeżo wyremontowanego holu zorganizować ją w mniejszym budynku połączonym z głównym nieszczęsnym łącznikiem. Tyle, że wejście odbywało się przez główny budynek przez portiernię. Pozostałe wejścia, a jest ich do kompleksu kilkanaście, ze względu na uwagi ABW dotyczące ochrony obiektu, zostały od września zamknięte. No i problem pojawił się kiedy praktycznie wszyscy postanowili równocześnie opuścić imprezę. Wąskie gardło + schody spowalniają ludzi, tłoczą się, wystarczy, że ktoś się potknie i wtedy już jak w dominie - potykają się następni, a tłum z tyłu napiera. No i jest tragedia.
Nieszczęśliwy wypadek. Jednak nie podoba mi się sposób zrzucania odpowiedzialności - to na studentów, to na firmę ochroniarską, to na dopalacze i alkohol. Tylko rektor nie jest winny. Do tego dołączają się już rozgrywki przed wiosennymi wyborami rektorskimi. Żal mi tylko jednej dziewczyny. Wczoraj szefowa samorządu studenckiego została praktycznie zaszczuta telefonami przez pismaków szukających sensacji.