Macie kolegów w Białymstoku?
A Ty nie?
Ja mam, nawet w Mielcu.
Dzisiaj u nas rzeczywiście mówiąc poetyckim Christą: "błysnęło, huknęło i skończone dzieło". Podobno dym się uniósł nad Zakładem Energetycznym. Żeby sprawdzić, czy oznacza to wybór nowego papieża, przyjechali strażacy. Pomimo, że ZE (ukłon w stronę Stefka) mieści się po drugiej stronie ulicy, vis a vis naszej kancelarii, nic nie widziałem, bo oczywiście byłem w sądzie. Krótko jednak, bo ze względu na awarię prundu, sąd nie doprowadził do końca przesłuchania pozwanego i postanowił dokończyć je raniutko w poniedziałek. Tak, żeby nie musiał siedzieć w areszcie dłużej niż zwyczajowe na Podlasiu 48h.
Przyczyna pojawienia się dymu nie jest do końca jasna. Prawdopodobny jest nie tylko pierwszy powód, który przytoczyłem. Możliwe jest bowiem, że odpowiedzialna za wszystko jest nasza pracownica księgowości - Małgosia - która wzrokiem potrafi rozpalić nawet kominek, że o takich drobnostkach, jak kuchenka gazowa, czy mikrofalówka nie wspomnę. Tyle, że ona przebywa akurat na urlopie macierzyńskim, na którym nieustannie leczy dziecko z poparzeń. Któż jednak zapewni, że nie przyjechała na chwilę rano do kancelarii, gdzie przecież czuje się lepiej niż w domu? W każdym razie jej koleżanki na temat jej wizyty w kancelarii milczą jak grób i tylko co kilkadziesiąt minut biegają do toalety posmarować sobie poparzenia.