Ba, próbował się ze mną dzisiaj umówić dwa razy!
Serio. Gdzieś tak koło czternastej, śmigam sobie po Milanówku (dobra keszerska pogoda, plus piętnaście i mżawka), telefon z przychodni, gdzie się o wpół do dziesiątej zaszczepiłam. Ręce mi się trzęsły, a nuż się okaże, że przez pomyłkę dostałam hasło do nie tego czipa, albo co... I nie zdążyłam odebrać.
Oddzwaniam...
- A, to pani... A nic, nic, się okazało, że była pani zarejestrowana na dwa terminy, to się zdarza...
No może się zdarza, ale co się człowiek nerwów naje...
Ładny tam macie, siostry, burdel...