Ni śnieg, ni grad, ni mroki nocy nie przeszkadzają naszej dzielnej Straży Pożarnej w niesieniu pomocy... O kurczę, do rymu wyszło.
WRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!!
Już po trzech godzinach po przejściu wczorajszej nawałnicy straż pojawiła się pod moim oknem, żeby zająć się połamanym drzewem. Znaczy - o wpół do drugiej to było.
WRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!!
Z dyskoteką przyjechali, znaczy, pobłyskując wesoło na niebiesko. Bez wyjca, ludzcy panowie.
WRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!!
Drzewo blokowało strategiczny trawnik koło śmietnika. Teraz też blokuje, ale już w kawałkach.
WRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!!
Oczywiście nie mogło to poczekać do rana.
WRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!!
Oni nie śpią, to co inni będą spali?!?
WRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!!
Obywatelską postawą wykazał się Grzegorz.
Zerwał się zaspany, podobnie jak i ja w przekonaniu, że to jakaś młodzież sąsiedzka trenuje motór pod naszymi oknami. Mało jeszcze przytomnie wymamrotał, cytując anegdotę o kowalu i piekarzu:
- Ja mu ...ebnę...
Rzucił się do okna, postał w milczeniu, stwierdził:
- E, to Straż.
I nie ...ebnął.