Rodzina Poszepszyńskich - fanklub im. Kaprala Jedziniaka
Kategoria ogólna => Dyskusja ogólna => Wątek zaczęty przez: Stefan w 03 Maja 2007, 15:29:34
-
Witam z gościnnej ziemi beskidzkiej (gdzie udało mi się wyrwać mimo wykorzystywania mnie przez kapitalistę)
Cezar wita z Augustowa
Czy ktoś jeszcze skądś wita?
-
Ja witam, ale z Wrocka co oznacza że nie wyjechałem - bo jutro mam ... ... ... MATURĘ! (psia jego jucha)
-
Ja witam, ale z Wrocka co oznacza że nie wyjechałem - bo jutro mam ... ... ... MATURĘ! (psia jego jucha)
To witaj w klubie. Godzina zero wybije za 15 godzin.... Oczywiście w związku z tym siedze w domu.
-
Dobrze, że ten wątek załozył nasz moderator, inaczej nam by sie dostało, dlaczego nie piszemy o tym w watku o współnym słuchaniu RP.
Ja w każdym razie wróciłem.
Zaś młodzieży dajcie znać, jak wam poszedł temat o Dziadach, bo chyba jest oczywiste, że ze względu na Dziadka Jacka ten właśnie wybraliście. Mam nadzieję, że co nieco o Dziadku napisaliście, przecież bez trudu uda się udowodnić, że Mickiewicz przewidział dramatyczne wydarzenia zwiazane wojna rosyjsko-japońska, z upadkiem Port Artura oraz procesem Zachariasza Dorożeńskiego (tutaj Kafka sie także wzorował na zanmym nam bohaterze procesu). ;)
-
Ja w każdym razie wróciłem.
A gdzie relacja z Augustowa?
Zaś młodzieży dajcie znać, jak wam poszedł temat o Dziadach, bo chyba jest oczywiste, że ze względu na Dziadka Jacka ten właśnie wybraliście. Mam nadzieję, że co nieco o Dziadku napisaliście, przecież bez trudu uda się udowodnić, że Mickiewicz przewidział dramatyczne wydarzenia zwiazane wojna rosyjsko-japońska, z upadkiem Port Artura oraz procesem Zachariasza Dorożeńskiego (tutaj Kafka sie także wzorował na zanmym nam bohaterze procesu). ;)
No to, to akurat oczywiste. Tym bardziej, ze wszyscy kibicowaliśmy młodzieży.
Ale chyba nie dostaniemy teraz odpowiedzi, bo młodziez się relaksuje (każdy inaczej). Prawda Zykfryd ;D
-
A ja w domku, leniuchuję. Osobiście tylko wspieram maturzystów, bo egzamin czeka mię dopiero za cztery lata. A i tak mam skrócony rok szkolny, bo wyjeżdzam do Francji na dwa tygodnie na początku czerwca i mam teraz tyyyyle roboty!...
I w Paryżu będę szerzyć świetność Rodziny Poszepszyńskich, najprawdopodobniej!
-
Ale chyba nie dostaniemy teraz odpowiedzi, bo młodziez się relaksuje (każdy inaczej). Prawda Zykfryd ;D
Nooooo bardzo inaczej nawet bym powiedział Rustig ;) Jak 95% młodzieży czyli ... % :P Ale to tyle mogę sobie użyć z życia na dziś...
A co do Dziadów, to chyba jako jedyny z klasy wziąłem ten temat (no może prawie jedyny), a zresztą to miałem pisać rozszerzoną, ale nie wyszło... o Dziadku Jacku niestety nie pisałem, bo coś mi się wydaje, że sprawdzający może nie mieć tak wybujałego poczucia humoru jak Cezarian chociażby. ;D
-
To może i dobrze.. Wyobrażasz sobie, jakby Twoja pracę sprawdzali: Bruxa, Bolcman i Cezarian? Stefek ma tendencję do wyrzucania prac przez okno.
Nie takie to nierelane, jakby sie zdawało, choć jedyną pracę maturalną jaką sprawdzałem, to była moja własna. I, chciaż byłem trudnym egzaminatorem, udało mi się przejść jakoś dalej... do następnej klasy, a w zasadzie grupy.
To Anoosia jeszcze kawał drogi przed Tobą. Zaś na sukcesy Poszpszyńskich u żabojadów (nazywajmy socjalistów po imieniu) nie ma chyba co liczyć, mimio, że nie znam Twojej siły perswazji. Z tą Francją to zresztą coraz większy kłopot. Ostatnie co wymyślili dobrego do meble za Ludwika (mniejsza o liczbę). Potem był jesze Napoleon, aleć to Korsykanin. Dalej to już równia, czy wręcz równina pochyła. Nawet Normandii przed inwazją aliantów nie potrafili obronić, a w Maroku, to podczas inwazji film kręcili o Casablance. Miał byc dla Nationale Geografic, wyszedł dla Hollywood. Przerażające. Chociaż, mają w sumie sporo cech wspólnych z Grzegorzem Poszepszyńskim - tzw. szmacizm.
Relacja z Augustowa? Ten, tego, czuje sie przyparty do muru i to nieswojego. Nieswój zaś jest ten mur, przy którym człowiek czuje się nieswojo. A miała być? To może jeszcze będzie...
Na razie spieszę tylko poinformować szanowne towarzystwo (rety, przypomniało mi się, nie wiedzieć czemu, towarzystwo z "Ogniem i mieczem" - młodzieży radzę zajrzeć do pierwszego tomu), że furorę robiły przez majówkę rejsy po Rospudzie. Reklama jednak dźwignią handlu. Wystarczyło na przystani wywieścić plakat: "Ostatnie rejsy po Rospudzie, tylko w tę majówkę". I tłumy waliły.
Ale poleciało stereotypami. ;D
-
Ale chyba nie dostaniemy teraz odpowiedzi, bo młodziez się relaksuje (każdy inaczej). Prawda Zykfryd ;D
Nooooo bardzo inaczej nawet bym powiedział Rustig ;) Jak 95% młodzieży czyli ... % :P Ale to tyle mogę sobie użyć z życia na dziś...
A co do Dziadów, to chyba jako jedyny z klasy wziąłem ten temat (no może prawie jedyny), a zresztą to miałem pisać rozszerzoną, ale nie wyszło... o Dziadku Jacku niestety nie pisałem, bo coś mi się wydaje, że sprawdzający może nie mieć tak wybujałego poczucia humoru jak Cezarian chociażby. ;D
Ja pisałam rozszerzoną . Wybrałąm temat o prowincji z Pani Bovary i Republiki Marzeń.
To może i dobrze.. Wyobrażasz sobie, jakby Twoja pracę sprawdzali: Bruxa, Bolcman i Cezarian? Stefek ma tendencję do wyrzucania prac przez okno.
Nie takie to nierelane, jakby sie zdawało, choć jedyną pracę maturalną jaką sprawdzałem, to była moja własna. I, chciaż byłem trudnym egzaminatorem, udało mi się przejść jakoś dalej... do następnej klasy, a w zasadzie grupy.
To Anoosia jeszcze kawał drogi przed Tobą. Zaś na sukcesy Poszpszyńskich u żabojadów (nazywajmy socjalistów po imieniu) nie ma chyba co liczyć, mimio, że nie znam Twojej siły perswazji. Z tą Francją to zresztą coraz większy kłopot. Ostatnie co wymyślili dobrego do meble za Ludwika (mniejsza o liczbę). Potem był jesze Napoleon, aleć to Korsykanin. Dalej to już równia, czy wręcz równina pochyła. Nawet Normandii przed inwazją aliantów nie potrafili obronić, a w Maroku, to podczas inwazji film kręcili o Casablance. Miał byc dla Nationale Geografic, wyszedł dla Hollywood. Przerażające. Chociaż, mają w sumie sporo cech wspólnych z Grzegorzem Poszepszyńskim - tzw. szmacizm.
Relacja z Augustowa? Ten, tego, czuje sie przyparty do muru i to nieswojego. Nieswój zaś jest ten mur, przy którym człowiek czuje się nieswojo. A miała być? To może jeszcze będzie...
Na razie spieszę tylko poinformować szanowne towarzystwo (rety, przypomniało mi się, nie wiedzieć czemu, towarzystwo z "Ogniem i mieczem" - młodzież radzę zajrzeć do pierwszego tomu), że furorę robiły przez majówkę rejsy po Rospudzie. Reklama jednak dźwignią handlu. Wystarczyło na przystani wywieścić plakat: "Ostatnie rejsy po Rospudzie, tylko w tą majówkę". I tłumy waliły.
Ale poleciało stereotypami. ;D
A dlaczego kawał drogi przede mną? W jakim sensie?
-
Kawał drogi przed Tobą, jeśli prawdą jest, że tyle czasu masz do matury. A potem to dopiero kawały... potrafi życie płatać.
Przypominam, że kawały mogą także być radosne. ;)
-
Kawał drogi przed Tobą, jeśli prawdą jest, że tyle czasu masz do matury. A potem to dopiero kawały... potrafi życie płatać.
Przypominam, że kawały mogą także być radosne. ;)
Ale to ja piszę za cztery lata!
-
Kawał drogi przed Tobą, jeśli prawdą jest, że tyle czasu masz do matury. A potem to dopiero kawały... potrafi życie płatać.
Przypominam, że kawały mogą także być radosne. ;)
No to nieprawda . Juz jedną miałam wczoraj. A reszta przede mną
-
I jak ci poszło? Ja mam parę koleżanek-maturzystek... a skąd jesteś, anoosiu?
-
Ba... matura!! Heeeej pomnę ja pomnę, jak to ludzie z mojej klasy *) preparowali ściągi na język polski. Przeszedł wszystkich kol. Adam (pozdrawiam jeśli czyta) który pod marynarką miał ekwipunek niczym meksykański bandyta z przedwojennych westernów: coś w rodzaju skrzyżowanych ładownic i swego rodzaju "ściągi matki" ze skorowidzem zawartości tychże. Cała ta robota zdała się oczywiście na nic, wszelkie próby nielegalnej samopomocy, zgodnie zresztą z zapowiedzią, były tępione w zarodku. Ja z kolei obstawiłem sobie ogólnie grupę zagadnień z mętnych okolic problemu rozbieżności miedzy deklaracjami władzy a rzeczywistością i wykułem sporo cytatów z takich panów jak Adolf H., Włodzimierz U. czy wreszcie towarzysz M. Niektóre pamiętam do dziś. Ale też nie trafiłem. Ciekawe czy komuś z Was, jak to ujmowano, "siadł temat"??
*) Chciało się powiedzieć: roku, jak widać w różny sposób studia wpłynęły na tkankę mózgową, już to powodując nabranie wiedzy, już to wszczepiając różne pojęcia, już to wreszcie niszcząc ją napojami wyskokowymi.
-
Kurcze, to ja zdawałem maturę w dziwnych i całkiem niesłusznych czasach.
Ściągi w bułkach to była norma (a ja kurcze nawet jej nie odpakowałem), a nauczycielka kazała nam kupić 31 takich samych długopisów (jeden dla niej), by mogła ewentualną głupotę poprawić nie budząc podejrzeń.
Choć był i ewenement - chłop padł na maturze z matmy za to, że napisał "trujkont"
A potem?
A kto pamięta praktyki robotnicze na tzw roku zerowym?
Ech!
Szkoda... wątroby...
-
I jak ci poszło? Ja mam parę koleżanek-maturzystek... a skąd jesteś, anoosiu?
Jestem z krainy mlekiem i chmielem stojącej. :] I chyba poszło mi całkiem nieźle. Dzisiaj był wos. Pisałam o biedzie i chyba dobrze będzie.
-
W związku z tym, że dopiero dzisiaj mogłam skorzystać z dobrodziejstw sieci, bezczelnie zawracam wątek na ontopowe, nomen omen, tory, i wysyłam spóźnioną (choć nie z winy kolei) pocztówkę, zakupioną na stanice Czeskyh Żeleznych Drah w Dolnym Adrszpachu (primo voto Nieder Adersbach).
(http://img510.imageshack.us/img510/394/adrspachav6.th.jpg) (http://img510.imageshack.us/my.php?image=adrspachav6.jpg)
Ze specjalnymi dedykacjami dla Pedadoga (aka Wielki Nieobecny).
A co do matury - prędzej by moi nauczyciele trupem padli, niż postawili pozytywną ocenę za 30% zaliczonych odpowiedzi... Trója zaczynała się od 60%... Inna sprawa, że sami dbali o zachowanie odpowiednio wysokiego poziomu ;)
-
WoS był jak dal mnie dziwny, bo nie było pytań, których się spodziewałem (konflikty, bieżące wydarzenia, unia europejska)...ale nie będzie źle może...aha - też pisałem o biedzie (chociaż oba tematy były właśnie na ten temat - wybrałem nr 1).
-
WoS był jak dal mnie dziwny, bo nie było pytań, których się spodziewałem (konflikty, bieżące wydarzenia, unia europejska)...ale nie będzie źle może...aha - też pisałem o biedzie (chociaż oba tematy były właśnie na ten temat - wybrałem nr 1).
Ja też na 1. Wydawał mi się po prostu łatwiejszy temat oczywiście. Byłam pewna , że nic o UE nie dadzą. To było za bardzo oczekiwane.
-
O UE? Na WOSie? Za tego ministra? Ktoś mógł takiego tematu oczekiwać? Ej, bo wyrobię sobie niepochlebną opinię o inteligencji dzisiejszej młodzieży... A w zasadzie jedynie pogłębię ;)
-
WoS był jak dal mnie dziwny, bo nie było pytań, których się spodziewałem (konflikty, bieżące wydarzenia, unia europejska)...ale nie będzie źle może...aha - też pisałem o biedzie (chociaż oba tematy były właśnie na ten temat - wybrałem nr 1).
O biedzie? Mam nadzieję, że to nie była autobiografia?
Był taki majster - bieda.
-
O UE? Na WOSie? Za tego ministra? Ktoś mógł takiego tematu oczekiwać? Ej, bo wyrobię sobie niepochlebną opinię o inteligencji dzisiejszej młodzieży... A w zasadzie jedynie pogłębię ;)
A ja ciągle myślałem, że polityka do szkół nie wchodzi.....ale ja gupi byłem :D
-
O UE? Na WOSie? Za tego ministra? Ktoś mógł takiego tematu oczekiwać? Ej, bo wyrobię sobie niepochlebną opinię o inteligencji dzisiejszej młodzieży... A w zasadzie jedynie pogłębię ;)
A ja ciągle myślałem, że polityka do szkół nie wchodzi.....ale ja gupi byłem :D
No wiesz, Romek G. jest dość wyrośnięty i ma długie ręce, więc sięga wszędzie.
-
(...) Romek G. (...)
Takie sprośne słowa, publicznie?!? Expressis verbis się pisze, Stefan ci wytłumaczy dlaczego, a Rustig ci powie, gdzie znaleźć definicję w internecie ;D
-
(...) Romek G. (...)
Takie sprośne słowa, publicznie?!? Expressis verbis się pisze, Stefan ci wytłumaczy dlaczego, a Rustig ci powie, gdzie znaleźć definicję w internecie ;D
Ja wiem gdzie znaleźć definicję, ale się wyrażać nie będę...
-
A ja dostełem 5/5 z Wosu z III gimazjum
Znaczy mój syn dostał, ale ja mu podrzuciłem temat prezentacji.
Ech, ten mój syn to zdolnego ma tate...
Chciałbym go w końcu poznać
-
A ja dostełem 5/5 z Wosu z III gimazjum
Znaczy mój syn dostał, ale ja mu podrzuciłem temat prezentacji.
Ech, ten mój syn to zdolnego ma tate...
Chciałbym go w końcu poznać
cały czas wciebie wierzę Stefciu i nawet trzymam kciuki
-
(...) Romek G. (...)
Takie sprośne słowa, publicznie?!? Expressis verbis się pisze, Stefan ci wytłumaczy dlaczego, a Rustig ci powie, gdzie znaleźć definicję w internecie ;D
to ja poproszę z Rustigiem, a Stefan ma tłumaczyć? ??? ale on jakiś taki...czarny, z drugiej strony, jeśli taki zdolny...
-
Zdolny to jest czarny kot, który sam sobie przebiegł drogę.
Przy tym taki zdolny kot nie może chyba być przesądny?
-
to ja poproszę z Rustigiem
Proszę bardzo. ;D
„expressis verbis łac., dobitnie, wyraźnie; bez ogródek”
... a teraz Ty Stefan.
-
Zdolny to jest czarny kot, który sam sobie przebiegł drogę.
Przy tym taki zdolny kot nie może chyba być przesądny?
Z tymi kotami to różnie bywa, zwłaszcza z czarnymi, nie mówiąc już o białych. Ale ten kot to raczej przesądny nie jest, tylko straszny Narcyz, i jeszcze w dodatku pachnie...
-
to ja poproszę z Rustigiem
Proszę bardzo. ;D
„expressis verbis łac., dobitnie, wyraźnie; bez ogródek”
dzięki, jeden który na mnie nie "nakrzyczał" dzisiaj
-
Prosisz i masz.
No to ja nakrzyczę
Geenralnie nie piszemy postów po sobie
No chyba że piszemy.
A oskarżeniami o narcyzm zupełnie się nie przejmuje, każdy kto mnie choć raz zobaczył w realu wie dlaczego ;D
Do Rustiga:
J aCi powtarzam, szanuj ciapki, bo Ci braknie...
-
Prosisz i masz.
No to ja nakrzyczę
Geenralnie nie piszemy postów po sobie
No chyba że piszemy.
A oskarżeniami o narcyzm zupełnie się nie przejmuje, każdy kto mnie choć raz zobaczył w realu wie dlaczego ;D
Do Rustiga:
J aCi powtarzam, szanuj ciapki, bo Ci braknie...
Ależ Stefciu! Ja w ciebie nie wątpię! Proszę bardzo, lubisz kwiatki - twoja sprawa. Jeśli chodzi o pisanie postów, no cóż, spróbuję się poprawić, ale nic nie obiecuję.
-
Geenralnie nie piszemy postów po sobie
No chyba że piszemy.
Wot i podpadłem, bo napisałem posta po sobie. Ale nie przyznam się gdzie. Nagród za odnalezienie nie przewidziano.
-
Geenralnie nie piszemy postów po sobie
No chyba że piszemy.
Wot i podpadłem, bo napisałem posta po sobie. Ale nie przyznam się gdzie. Nagród za odnalezienie nie przewidziano.
Może chociaż dżem z...kota
-
A propos matury, że tak nieprzyzwoicie wrócę do on-topu... wróć, czy to jest on-topic? A jaki tu jest topic? A jak ja się nazywam? Aaa, wiem, mam napisane przy avatarku ;D A o czym to ja?
Jak wam się podoba taki (oryginalny zresztą) temat prezentacji maturalnej "Odwołując się do wybranych przykładów porównaj sposoby komentowania rzeczywistości I i II połowy XX wieku w kabarecie" . Ciekawe, czy my byśmy zdali, i na ile punktów? ;D jak się robi taką prezentację Zygfryd? Bo temat jest inspirujący... Zwłaszcza jedna młodzież spowinowacona mnie nie przestaje inspirować, bo ma tę prezentację zaprezentować we środę ;D
Help!
-
W kwestii formalnej - która to jest II połowa XX wieku?
-
To jest ta większa połowa... ;D
Ale nie wielkość się liczy, tylko filuterność... Która połowa dwudziestego wieku była bardziej filuterna, to nie wiem, bo pamiętam tylko drugą połowę, a i to tylko w połowie...
A co byście proponowali jako materiał ilustrujący? Bo ja się zastanawiam, czy lepszym wstępem byłaby piosenka z filmu "Kabaret", czy początek skeczu "Awas"? To drugie bardziej ryzykowne, bo trzeba zrobić założenie, że komisja ma poczucie humoru ;D I że zna ten konkretny skecz (bo piosenkę wszyscy znają)?
Z dostępnych materiałów zasugerowałam Dudka, Piwnicę, Starszych Panów, Tey, Pod Egidą, Potem, KMN. I, kurka wodna, klops. Za dużo tego naprodukowali ;D Klęska urodzaju, po prostu... No bo jak się zdecydować, który fragment takiego Dudka jest najbardziej reprezentatywny? (No z dudka to reprezentatywna jest Upupa, epops najprawdopodobniej). To tylko 15 minut - na sto lat kabaretu.
No masz babo placek...
-
Bruxa - jak ta prezentacja ma być we środę, a ona jeszcze nie gotowa?!
Hmm....to musi być 4 góra 5 kabaretów do omówienia i to tak żeby się zmieścić w 15 minutach.
A co do komisji to za nią nie ręczę, acz jestem pewien, że dobra prezentacja na jakikolwiek temat się obroni sama.
-
Bruxa - jak ta prezentacja ma być we środę, a ona jeszcze nie gotowa?!
Co sie mnie czepiasz, to nie ja zdaję ;D
Z drugiej strony codziennie przygotowuję kilka czterdziestopięciominutowych prezentacji, i to przed bardzo wymagającą publiczność, więc jedna więcej nie stanowi różnicy ;)
-
Naszczęście ja moją ustną mam już za sobą . W tamten piątek zdawałam. Dostałąm 17/20. Miałam 2 pytania do "Piosenki o końcu świata" Miłosza i "Ocalenia" Comy. Niezapomnę mojej reakcji jak weszłam na sale po wyniki. Jak zaczęła przewodnicząca mówić coś tam o gratulacjach , ja wybuchnęłam " Ile?". One sporzały się po sobie i przyśpieszyły wybłaszanie wyników.
P.S: To nie był wilki wybuch , raczej mały wybuszek.
-
Miałam 2 pytania do "Piosenki o końcu świata" Miłosza i "Ocalenia" Comy.
Gratuluję zdania i samego wyniku. Kiedyś to było lepiej, bo mozna było byc zwolnionym z ustnej matury z polskiego.
Człowiek uczy się jednak całe życie. To Miłosz śpiewał piosenki? Moze ktoś to wrzuci na kota? ;D
-
Miałam 2 pytania do "Piosenki o końcu świata" Miłosza i "Ocalenia" Comy.
Gratuluję zdania i samego wyniku. Kiedyś to było lepiej, bo mozna było byc zwolnionym z ustnej matury z polskiego.
Człowiek uczy się jednak całe życie. To Miłosz śpiewał piosenki? Moze ktoś to wrzuci na kota? ;D
Nie, Miłosz gra na gitarze prowadzącej w zespole Limes Inferior
-
Miałam 2 pytania do "Piosenki o końcu świata" Miłosza i "Ocalenia" Comy.
Gratuluję zdania i samego wyniku. Kiedyś to było lepiej, bo mozna było byc zwolnionym z ustnej matury z polskiego.
Człowiek uczy się jednak całe życie. To Miłosz śpiewał piosenki? Moze ktoś to wrzuci na kota? ;D
Nie, Miłosz gra na gitarze prowadzącej w zespole Limes Inferior
Czy chodzi o limes z czasów Imperium Rzymskiego? Jeśli tak, to jest to bez wątpienia najdłużej istniejacy zespół. Ciekawe, czy grają w tym samym składzie od poczatku. Jeśli tak, to MUSIAŁ tam występować Mieczysław Fog. Do tej pory nie zasłoniła go mgła niepamięci.
-
Nie, Miłosz gra na gitarze prowadzącej w zespole Limes Inferior
Mam takie nieśmiałe przypuszczenie, że teksty pisze im koleś o pseudonimie Zajdel...
-
A guuu
Miłosz to mój chrześnik i założył właśnie taki zespół.
Służę linkiem
http://limes.ovh.org/
Nieźle dają
-
Linkiem we mnie? Linkiem będzie rzucał?
To ja ci też nawrzucam:
http://www.biblionetka.pl/ks.asp?id=430 (http://www.biblionetka.pl/ks.asp?id=430)
http://www.altamagusta.pl/k13.html (http://www.altamagusta.pl/k13.html)
Jak widać powieść otrzymała Złotą Sepulkę ;D
Radzę ci, Stefan, zainteresuj się tym, co twój chrześniak czyta... Może jeszcze nie jest za późno... Chwila nieuwagi, i wyrośnie z niego taki pokręceniec jak ja...
-
Radzę ci, Stefan, zainteresuj się tym, co twój chrześniak czyta... Może jeszcze nie jest za późno... Chwila nieuwagi, i wyrośnie z niego taki pokręceniec jak ja...
Stefek nie po to chrzcił chrześniaka, żeby ten czytał ksiązki...
-
No skoro nazwali zespół Limes Inferior, to chyba czytali... Ja bym tam miała wątpliwości co do Stefana... ;D
-
No skoro nazwali zespół Limes Inferior, to chyba czytali... Ja bym tam miała wątpliwości co do Stefana... ;D
Kurcze, no...
wydało się!
Wole palić książki niż je czytać...
-
Taa, to nawet praktyczne... Ja tego opału mam w domu na całą zimę.
Tylko nie ogrzewaj chałupy rękopisami, podobno kiepsko się palą ;D
-
Taa, to nawet praktyczne... Ja tego opału mam w domu na całą zimę.
Tylko nie ogrzewaj chałupy rękopisami, podobno kiepsko się palą ;D
Bimber kiepsko sie pali?To jakis słaby musi być...
-
Rękopis to w fachowym języku zacier, a tym to możesz jedynie pożar ugasić. Bimber to druk na powielaczu, domowym sposobem, czyli bibuła, vel samizdat, bez numerka ISBN. Znam jedną taką domową drukarnię, palce lizać. Cud, że jeszcze z dymem nie poszła, bo drukowane tam broszury są wysokiej łatwopalności ;D A jaki bukiet treści...
Niestety, prawo zabrania wspólnego korzystania z tego typu literatury, co dopiero mówić o rozpowszechnianiu. A szkoda, bo legalne drukarnie częstokroć wypuszczają straszną grafomanię...
Tradycyjne polecam literaturę czeską, bardzo u nas niedoceniana... Taki Jelinek, wyjątkowo utalentowany drukarz ;D
-
czeska sztuka z dżemem palce lizać - obecnie jestem na etapie poszukiwania "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie"...jak KTOŚ :P posiada... ekhem... nieśmiało pytam... :P
-
czeska sztuka z dżemem palce lizać - obecnie jestem na etapie poszukiwania "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie"...jak KTOŚ :P posiada... ekhem... nieśmiało pytam... :P
Jeśli dobrze rozumiem Bruxę (a wydaje mi się, że tak), to Zygfryd Bruxy nie zrozumiał, co w tym wypadku może być uznane tylko na jego korzyść.
Jeśli zaś chodzi o drukarnie, to niech żywi tradycyjnie nie tracą nadziei. U nas jest ich cała masa, niektóre wydają publikacje znakomitej treści i w znakomitej formie.
-
Ja zrozumiałem - ale na serwerze książki mi nie udostępni (no może i udostępni, ale nie w tradycyjnym tego słowa znaczeniu i nie w tym rzecz) ;)
Czeskiej literatury nie czytałem jeszcze co prawda ale oglądałem parę sztuk i jestem generalnie na TAK :)
-
Jeśli zaś chodzi o drukarnie, to niech żywi tradycyjnie nie tracą nadziei. U nas jest ich cała masa, niektóre wydają publikacje znakomitej treści i w znakomitej formie.
Tyż... Powiedzmy, że utrzymują się w wyższej strefie stanów średnich. Natomiast trudno wśród nich szukać przebłysków szalonego geniuszu, jaki trafia się wśród drukarzy amatorów.
Co do literatury czeskiej - wielkie zasługi w promowaniu jej na szerokim świecie położyła stara drukarska rodzina Becherów, czyniąc to zresztą z wielkim poświęceniem:
V rodině u Becherů
pijou becherovku přímo ze džberů
proto všichni Becheři
mají trable s játrama a páteří
A "Přibehy obyčejneho šilenstvi" zrucę jak skończę... książkę ;D
-
Jeśli zaś chodzi o drukarnie, to niech żywi tradycyjnie nie tracą nadziei. U nas jest ich cała masa, niektóre wydają publikacje znakomitej treści i w znakomitej formie.
Tyż... Powiedzmy, że utrzymują się w wyższej strefie stanów średnich. Natomiast trudno wśród nich szukać przebłysków szalonego geniuszu, jaki trafia się wśród drukarzy amatorów.
Co do literatury czeskiej - wielkie zasługi w promowaniu jej na szerokim świecie położyła stara drukarska rodzina Becherów, czyniąc to zresztą z wielkim poświęceniem:
V rodině u Becherů
pijou becherovku přímo ze džberů
proto všichni Becheři
mají trable s játrama a páteří
A "Přibehy obyčejneho šilenstvi" zrucę jak skończę... książkę ;D
Co do rodziny Becherów to absolutnie potwierdzam jej zdolności pisarskie.
Co do reszty, to Bruxa mnie nie zrozumiała. Ja własnie mówię o szerokow rozpowszechnionym pisarstwie czysto amatorskim i przebyłyskach geniuszu tegoż.
-
Wzrok mnie się od nadmiaru czytelnictwa przemęczył, najprawdopodobniej... ;D
Przy okazji przypominam, że nie należy pod żadnym pozorem kalać się kontaktem z niewyraźnymi broszurami niewiadomego pochodzenia. W tym wypadku - czytanie albo zdrowie! Czytamy tylko produkcje najwyższej jakości, do druku których użyto najlepszych surowców. Takie na przykład manufaktury drukarskie z okolic Łącka słyną z rygorystycznego przestrzegania norm jakościowych. Z marszu mogłyby spełnić wszelkie euro-normy, ISO, HCCP i co tam jeszcze...
U nas się niestety nie popiera rodzimej twórczości literackiej, a bracia Czesi wręcz przeciwnie. Jakiś czas temu dotarła do mnie ulotka, informująca, że jeżeli mam na strychu jakiś obiecujący rękopis, to mogę się z nim udać do ichniej legalnej drukarni i za niewielką opłatą złożyć do druku i po jakimś czasie odebrać gotowy nakład fachowo oprawiony. Jeśli dysponuje się wolnym czasem, można popatrzeć jak pracują prasy i zrelaksować się wśród charakterystycznego zapachu świeżego druku...
-
A mój teściu był największym pisarzem w całej Galicji (wschodniej), z naciskiem na był, niestety.
Pisał tak dobre książki, że nawet sami autorzy nie byli wstanie odróżnić ich od oryginałów.
Ale od kiedy zgubił pióro i przerzucił się na komiksy, to już nie ten sam człowiek...
-
Jako że wątek majowy i tematy południowe to wtrącę wyznanie, że przez kilka dni bawiłem w Czeskiej krainie, w mieście średniej wielkości (Prerov, koło 40tys. luda). Zdumiało mnie tam kilka zjawisk takich jak: mnóstwo zieleni i śpiewające całymi dniami i nocami ptaki, brak śmieci na ulicach, sklepy zamykane o 18-tej...
Ale największym objawieniem były ogródki gastronomiczne (no bo jak to zwać?) serwujące głównie napoje piwne (a piwo tam mają wiadomo jakie!) i np. odpowiednio przypieczone żeberka. Wszystko to na świeżym powietrzu, ławeczki, trawka, piaskownica, huśtawki, dzieciaki się bawią, rodzice spożywają, pieski biegają. Tłumy całe przybywają, głównie mamuśki, na rowerach, z wózkami i na wózkach. Gdyby to Giertych zobaczył to zszedłby od razu na zawał. Tę atmosferę i te smaczki długo będę pamiętał...
ps. a w sobotę sie zmieniło - pojawili się głównie tatusie(!) z dziećmi
-
O to to, właśnie. Te czeskie hospody :D Ale o tych prawdziwych mówię, nie dla turystów jak U Kalicha w Pradze. Familijne posiadówki do późna wieczór... Utopency i marynowany syr w słoju na kantorku... W środku kafelki typu rzeźnia (dla higieny) i atmosfera dość zawiesista żeby utrzymać siekierę. Na zewnątrz drewniane ławy, świeże powietrze, czyściutko, przyjemnie. Dziadek prowadzący za rękę wnuka, w drugiej ręce kamionkowy dzban, żeby sobie zabrać piwo do domu...
Moje najwcześniejsze wspomnienie z Czech to właśnie jak mnie z takim 'malowanym dzbanku' rodzina wysłała do piwnice po piwo. Sześć lat wtedy miałam...
Ech rozmarzyłam się... Na szczęście już niedługo wakacje, a i w długi weekend się pewnie w tamtym kierunku wybiorę :D
-
Jako że wątek majowy i tematy południowe to wtrącę wyznanie, że przez kilka dni bawiłem w Czeskiej krainie, w mieście średniej wielkości (Prerov, koło 40tys. luda). Zdumiało mnie tam kilka zjawisk takich jak: mnóstwo zieleni i śpiewające całymi dniami i nocami ptaki, brak śmieci na ulicach, sklepy zamykane o 18-tej...
Ale największym objawieniem były ogródki gastronomiczne (no bo jak to zwać?) serwujące głównie napoje piwne (a piwo tam mają wiadomo jakie!) i np. odpowiednio przypieczone żeberka. Wszystko to na świeżym powietrzu, ławeczki, trawka, piaskownica, huśtawki, dzieciaki się bawią, rodzice spożywają, pieski biegają. Tłumy całe przybywają, głównie mamuśki, na rowerach, z wózkami i na wózkach. Gdyby to Giertych zobaczył to zszedłby od razu na zawał. Tę atmosferę i te smaczki długo będę pamiętał...
ps. a w sobotę sie zmieniło - pojawili się głównie tatusie(!) z dziećmi
Wszystko mi pasi za wyjątkiem tych psów...;)
A może by zjazd RP zrobić tamok?
Bruxa, zorientuj się i przekaż wyniki śledztwa...
-
Znam jedno miejsce 500m od statni hranice, 20 minut piechotą do najbliższej hospody, 4 km od przejścia granicznego Kudowa-Nachod... Po tej stronie granicy, zresztą.
Tylko, kruca, sezon się już zaczyna, i może być drobny problem z wpasowaniem większej ilości luda. Ale jakbyście dali znać - kto, kiedy i czy w ogóle, to można by coś pomyśleć.
Reszta w wątku o zlotach, OK?
-
Wszystko mi pasi za wyjątkiem tych psów...;)
A może by zjazd RP zrobić tamok?
Bruxa, zorientuj się i przekaż wyniki śledztwa...
Spoko, te pieski to były małe, puchate i pod nadzorem:
(http://img525.imageshack.us/img525/6191/p1030433hp3.jpg)
a to może choć trochę odda atmosferę obiektu:
(http://img353.imageshack.us/img353/2792/p1030438vr2.jpg)
-
Spoko, te pieski to były małe, puchate i pod nadzorem:
Taaa, jasne... A co przeżuwa ten mały, biały pieszczoszek? Bo wygląda, jakby przekąszał kolegą... Jeśli małe pieski są tak spokojne i łagodne, to rozumiem, że dobermany na zaostrzenie apetytu wsuwają okolicznych piwoszy... ;D
-
Widzę , że przez dłuższy czas wspomniany przeze mnie Czesław Miłosz namieszal w towarzystwie.
Hmm...........odpływam . ( " Voices in my head" ) ;)
-
A to nie Cieszyn?
(Teski, teski)
Bo w bardzo podobnym miejscu byłem.
I na pytanie, jakie ma pani piwo pani odpowiedziała -
Dva! Mae a velke!
(sorki za mój nieprofesjonalny czeszczyzm - b. trudne słowo)
-
(sorki za mój nieprofesjonalny czeszczyzm - b. trudne słowo)
No właśnie... Nie czeszczyzm a czeszczina ;D
Przypomniałeś mi, Stefan, scenę z pensjonatu Adrspach. W sali jadalnej nasz rodak usiłuje się dogadać co do śniadania. Po ustaleniu jadła przyszła pora na napoje. Gospodyni zapytuje: Kavu? Czaj? Na co gość: Nie, nie, może herbatę... ;D
A jak mu pokazała lodówkę z dwunastoma rodzajami piwa i zaczęła zachwalać zalety każdego gatunku, to wymiękł zupełnie... No klęska urodzaju...
Edit: Ja też byłam w bardzo podobnym miejscu. W Pradze, w Adrspachu, w Teplicach, w Nachodzie, nad zalewem Szpinka, w Malej Czermnej....
-
A to nie Cieszyn?
(Teski, teski)
Bo w bardzo podobnym miejscu byłem.
I na pytanie, jakie ma pani piwo pani odpowiedziała -
Dva! Mae a velke!
Zdecydowanie zaprzeczam - jechalismy eurocity od granicy ponad godzine - to nie mogl byc Cieszyn ;D
A i wybor piwny byl wiekszy: Gambrinus, Zubr i Kozel. W zalaczeniu dowod:
(http://img266.imageshack.us/img266/408/kozeltmavyef5.jpg)
Taki tmavy Kozel w upalne popoludnie to jest po prostu palce lizac 8)
-
zapomniałeś dodać "Kozel z dżemem"! no! ;D
-
Powiedzmy, że jestem mało profesjonalna i ogólnie pogubiona, ale obiecałam, że przekażę wam w zdrowej dawcemoje wrażenia z ziemi Francuskiej xd
Tak więc świetnie się bawiłam, szerzyłam idee Poszepszyńskich jedząc codziennie cuasanta z dżemem truskawkowym :)
I zdjęcie, aby zeszpecić krajobraz:
http://img511.imageshack.us/img511/3747/1002233vu4.jpg
To małe przed stalowym gigantem, w białych butach i neibieskiej koszulce - to ja ;D
-
A to za Tobą?
Co to za elektrownia?
-
To jest prototyp peronu linii InterCosmos (IC), coś podobnego ma niedługo stanąć we Włoszczowie.
-
Brawo Morela, ale ja, egoistycznie uważam, że TU jesteś nam bardziej potrzebna, zwłaszcza teraz, kiedy mamy coraz pełniejsze ręce lania wody. Generalnie uważam, że nic się tak dobrze nie nadaje do lania wody, jak ręce. Ręce są zresztą uniwersalane i nadają się nie tylko do lania wody, ale do lania w ogóle.
Jeśli to jest prototyp peronu linii InterCosmos (IC), to Francuzi mają w kolejnictwie kosmicznym porównywalne opóźnienia do naszych! Kto by pomyslał.
Ja zawsze myślałem, że oni tam wiercą ropę?
-
Toż to przecie wieża...tego no...Alfa!
-
Toż to przecie wieża...tego no...Alfa!
Nie za duża wieża jak na tak małego kosmitę? Może to po prostu wieża alfy? Albo polfy? Taka Polfa mogłaby kupić wieżę Alfy i miałaby dopiero reklamę.
-
Toż to przecie wieża...tego no...Alfa!
Cham, prostak, pijak i... tak złodziej!
Bo każdy pijak to złodziej!
;)
-
Toż to przecie wieża...tego no...Alfa!
Cham, prostak, pijak i... tak złodziej!
Bo każdy pijak to złodziej!
;)
A każdy pedofil to homoseksualista.
;)
-
A każdy pedofil to homoseksualista.
;)
a tego filmu nie widziałem, to chyba jakiś nowy
-
Bo to nie film, tylko reality szoł.
A każdy pedofil to homoseksualista.
;)
A tu muszę zaprotestować. I to stanowczo. Zgodnie z wytycznymi MSZP (Ministerstwo Szczęścia Zdrowia Pomyślności) jest dokładnie na odwrót. I proszę mi tu wrażej propagandy nie uprawiać.
;D
-
Bo to nie film, tylko reality szoł.
A każdy pedofil to homoseksualista.
;)
A tu muszę zaprotestować. I to stanowczo. Zgodnie z wytycznymi MSZP (Ministerstwo Szczęścia Zdrowia Pomyślności) jest dokładnie na odwrót.
Jedno, nie przeszkadza drugiemu...w zasadzie... :)
A czy zwrócił ktoś uwagę na fakt, iż pielęgniarki mają zamiar spędzić noc pod siedzibą premiera, ale ale - lekarze (wspaniałomyślnie), zgodzili się im potowarzyszyć...żeby z tego jakiejś afery nie było (choć z drugiej strony właśnie protest polega na odejściu tychże od łóżek).
Rząd powinien w takim razie przeprowadzić kampanię pod hasłem: "Pielęgniarki i lekarze - do łóżek!" ;D
-
Policja właśnie rozpędza to zdemoralizowane towarzystwo...
Sorry, coś dzisiaj nie mam humoru... :-\
-
A każdy pedofil to homoseksualista.
;)
Tu już przesadziłeś. Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że taką wypowiedzią krzywdzisz ogromną większość zupełnie normalnych pedofilów orientacji heteroseksulanej? Oni także chcą spokojnie żyć i pracować, w czym przeszkadza im zakompleksione i zaściankowe społeczeństwo.
Co zaś do rozpędzienia demonstracji pielęgniarek, to szkoda, że tak dobrze nie szło policji z górnikami.
-
A każdy pedofil to homoseksualista.
;)
Tu już przesadziłeś.
Pretensje do (p)osła Wierzejskiego proszę ;D
Sorry, coś dzisiaj nie mam humoru... :-\
A co do humoru, to dobrze, że tylko dzisiaj. Może nie zawsze humor jest, ale ważne, że jest w ogóle ;)
-
Zygfryd jak tam matura??
-
Lepiej....nie mówić - polski, wos i angieslki - SUPER...historia - no cóż....kocham Giertycha :P
-
Rety!? Zygfryd, Historia? Czy może być coś łatwiejszego? (Nie mówię o wf-ie). W każdym razie WSPIERAMY CIĘ.
-
Dzięki za wsparcie....ale...hmmmm czy może być coś łatwiejszego...chyba jednak może, ale to, że jestem gupi to wiem, nie musicie mi mówić.
-
Choroba, z tym głupim nie przesadzaj. Mówiłem czytać Trylogię, a nie Wojnę Polsko-Ruską. Teraz już wiesz dlaczego. ;)
-
Polsko-Ruskie wojny jakby nie było to też Historia, a także nawet i WoS (2 w 1) ;D
-
Lepiej....nie mówić - polski, wos i angieslki - SUPER...historia - no cóż....kocham Giertycha :P
To mi właśnie wos trochę nie poszedł. W każdym razie myślałam , że będzie lepiej. Jedank bardzo jestem zadowolona z wyniku mojego rozszerzonego polskiego i podstawowej historii.
-
historia rozszerzona była niezwykle ciężka jak dla mnie...nie to co próbna. WoS też ciężki, a jednak jakoś poszedł ku memu zdziwieniu i to dobrze.
-
Majowanie weekendowe przeciągnęło się już na lipiec i bardzo dobrze. Okazuje się, że nie tylko dolina Rospudy jest zagrożona! Wymarcie grozi również polskim tatarom, od siedzenia pod lipą z Kochanowskim, Lipkami powszechnie zwanymi. Okazuje się, że w słynnych sadybach w Bohonikach i Kruszynianach (którem odwiedził na potrzeby niniejszego wątku) pozostało tych rodzin po kilka zaledwie! Mała liczebność idzie w parze z życzliwością i otwartością na turystów. Meczet w Bohonikach jest pod czułą opieką kobiety. Mimo nieokreśloności jej wieku, wydaje się raczej pewne, że pamięta czasy nadania tych ziem przez króla Jana Sobieskiego. Ta przemiła współwyznawczyni Osamy Bin Lagena na pytanie o wyznawany rodzaj islamu - sunnicki, czy szyicki - odpowiada z rozbrajającą szczerością: Nie pamiętam dokładnie, ale chyba to na "s" - sunnita.W Kruszynianach świadomość społeczna ludu koczującego jest już większa.
Duch jednak wśród lipkowych endemitów nie ginie. Już w sierpniu odbędą się dni tatarskie w Kruszynianach. Będą tradycyjne potrawy: tatar surowy, tatar nadziewany na pal, tatar włóczony, kismeth, lipkowski miód, zupa z kołczanu, kumys-muli.
Przewidziane są także realistyczne inscenizacje historyczne: znoszenie czambułów i kup potatarskich, nabijanie panów na pal, branie pań w jasyr, wypychanie kości policzkowych przy użyciu tradycyjnych narzędzi kościanych, nauka patrzenia na wprost z ukosa.
Do zdobycia szereg sprawności i umiejętności: orientacja w palącym się mieście, pasterstwo jasyru, wymierzanie kar cielesnych lewą i prawą ręką oraz oburącz, zaszywanie w siodle zdobycznych złotych monet i zębów, ikebana, czyli jak zrobić buńczyk z łysego skalpu.
Kiedy wreszcie ekolodzy odkryją i uratują dla naszej przyrody te ostanie egzemplarze ginącego gatunku? Czy planowana rozbudowa dróg nie zniszczy legowisk i pastwisk tatarskich? Czy subkultura znowu przegra z bezduszną techniką? :'(
-
Przewidziane jest branie pań w jasyr
Czy jasyrować będzie można tylko miejscowe białogłowy,czy można też zapuścić się dalej na dzikie pola?Może będzie wyznaczon jakowyś okrąg wokół Bohonik w granicach którego można łupić,podpalać,gwałcić i brać branki?Czy może trza to uczynić w jakimś limicie czasu?
Pytam bo mam upatrzoną waćpannę,ale aż w Białymstoku i nie wiem czy regulamin pozwala na tak dalekie wyprawy.Jeśli konkurencję tą ogranicza tylko limit czasowy,to się wyrobię.Koń mój jest wypoczęty (bez durnych skojarzeń proszę) więc radę dam.
Z góry dziękuję za odpowiedź. ;)
-
Koń mój jest wypoczęty (bez durnych skojarzeń proszę) więc radę dam.
Się ześmiałem ze śmiechu jak pszczoła.
-
Branie branki to ciekawy i jakże ekologiczny sposób urlopowania. Branka chyba raczej nie powinna być ubrana? Oczywiście im znaczniejszy szarżą tatar, tym wieksze szanse na branie. Taki Bej tatarski to już może sobie pojeździć, a koń pod nim pohasać. Czyli:
Bej jest zły bo nie brał z rana
W szranki branki, bez ubrania.
Bo Beja tylko to raduje,
Jak z jasyrem pofigluje.
Toteż pamiętajcie Lipkowie
O szyi i o głowie,
Bo ich miejsce od tego zależy,
Czy jasyr jest świeży i bez odzieży,
Nigdy też Bej wam nie daruje,
Jak branka źle leży lub źle pasuje.
Co zaś do wątpliwości Fasiola, to wydaje mi się, że pod byle pretekstem (np. obejrzenia kolekcji trzonków od XVI-wiecznych narzedzi tortur) powinieneś zaprosić waćpannę do Kruszynian, a tam... trzask, prask i po wszystkim, na pewno da się porwać (nomen omen) "atmosferze".
I pamiętaj to, o czym wiedział każdy tatar: jasyr musi być świeży, bo szybko się psuje.
Powodzenia, Fasiol-Bej
-
Zaprosić waćpannę do Kruszynian, a tam... trzask, prask i po wszystkim.Powodzenia, Fasiol-Bej
Nieocenione są rady Efendi-Cezariana.Białogłowa wzięta w jasyr,choć teraz coś mi się zdaje że chyba jest odwrotnie.
Najprawdopodobniej.
W każdym razie ten kierunek,tylko przeciwny.
-
Zygrfryd pochwal się jak wyglądają twoje wyniki rekrutacji. Ja skromnie się pochwalę , że dostałam się na KUL i to na prawo. W końcu żyjemy w państwie prawa i sprawiedliwości. ;D
-
Zygfryd sie już wypowiedział, tyle, że w innym wątku.
Rety na prawo? A to leń z waćpanny... ;)
Czyli teraz zwiększa się nam proporcja forumowiczów na ścianie wschodniej?
Jasyr, jasyr, nie zapominajcie, że jasyr także jest potrzebny... :D
-
Ja się nie będę chwalić, wszak chwalipiętą nie jestem :P ;D
-
Zygfryd sie już wypowiedział, tyle, że w innym wątku.
Rety na prawo? A to leń z waćpanny... ;)
Czyli teraz zwiększa się nam proporcja forumowiczów na ścianie wschodniej?
Jasyr, jasyr, nie zapominajcie, że jasyr także jest potrzebny... :D
Leniem nie jestem, a radcy prawni zawsze się przydadzą. I niby czemu się zwiększa proporcja na ścianie wschodniej? Jakaś nie kumata jestem. A Zygfryd niech się pochwali.
-
A Zygfryd niech się pochwali.
Uważnie prześledzisz forum, to zostanie zaspokojona twoja ciekawość, a ja naprawdę nie chcę drugi raz tego pisać...uwierz, że nie chcę, bo i nie ma co.
-
Zygrfryd pochwal się jak wyglądają twoje wyniki rekrutacji. Ja skromnie się pochwalę , że dostałam się na KUL i to na prawo. W końcu żyjemy w państwie prawa i sprawiedliwości. ;D
Ale na prawo means po Bożemu, czy też na prawo w znaczeniu na prawo?
I czy dostanie się na prawo ale na lewo jest czynnością skuteczną? (Sądząc po pewnym szacownym forumowiczu pewnie tak)
Czy tez na prawo można dostać się na tylko prawo?
i czy prawo na KULu różni się od prawa np na UJcie?
-
Zygrfryd pochwal się jak wyglądają twoje wyniki rekrutacji. Ja skromnie się pochwalę , że dostałam się na KUL i to na prawo. W końcu żyjemy w państwie prawa i sprawiedliwości. ;D
Ale na prawo means po Bożemu, czy też na prawo w znaczeniu na prawo?
I czy dostanie się na prawo ale na lewo jest czynnością skuteczną? (Sądząc po pewnym szacownym forumowiczu pewnie tak)
Czy tez na prawo można dostać się na tylko prawo?
i czy prawo na KULu różni się od prawa np na UJcie?
Idę na prawo w sensie na PRawo. I prawo się różni niż na UJ. Na Kulu są zajęcia z Genezy Biblii czy Myśli społecznej i nauk chrześcijańskich JPII. Jeszce są zajęcia z ochrony życia poczętego etc.
-
Na Kulu są zajęcia z Genezy Biblii czy Myśli społecznej i nauk chrześcijańskich JPII. Jeszce są zajęcia z ochrony życia poczętego etc.
I właśnie dlatego w przyszłości NIE pójdę na prawo.
-
Na prawo ja na prawo, ale nad KULem bym się zastanowiła... Na cholerę, za przeproszeniem, na prawie zajęcia z genezy Biblii? Mało to prawnik musi wkuwać?
Jak w tym kawale, co to zadano studentom, żeby się nauczyli na pamięć słownika polsko-chińskiego. Inżynierowie zapytali "po co?" a prawnicy "na kiedy?". Zanim się ktoś tu oburzy, to dokończę, że filologowie zapytali, czy łącznie z fonetyką ;D
Tak na marginesie, czy prawo może być prawicowe?
-
Na prawo ja na prawo, ale nad KULem bym się zastanowiła... Na cholerę, za przeproszeniem, na prawie zajęcia z genezy Biblii? Mało to prawnik musi wkuwać?
Jak w tym kawale, co to zadano studentom, żeby się nauczyli na pamięć słownika polsko-chińskiego. Inżynierowie zapytali "po co?" a prawnicy "na kiedy?". Zanim się ktoś tu oburzy, to dokończę, że filologowie zapytali, czy łącznie z fonetyką ;D
Tak na marginesie, czy prawo może być prawicowe?
Grneza Biblii i myśl biblijna jest ciekawa i na szczęście tylko na zaliczenie. Nie odczuwam aby mogła być dla mnie problemem ( na razie). A prawo może być prawicowe i nawet powinno. Przecież to nawet źle brzmi lewicowe prawo.
-
Prawo zdecydowanie nie powinno być odchylone w żadną stronę, ani w prawą, ani w lewą. To tylko w Polszcze i paru innych słowiańskich mamy taką zabawną koincydencję językową. Po łacinie lex i dexter nawet się nie rymują... Sinister zresztą też nie. Ale nie ja cię takich rzeczy mam nauczać, prosta lingwista...
-
Prawo zdecydowanie nie powinno być odchylone w żadną stronę, ani w prawą, ani w lewą. To tylko w Polszcze i paru innych słowiańskich mamy taką zabawną koincydencję językową. Po łacinie lex i dexter nawet się nie rymują... Sinister zresztą też nie. Ale nie ja cię takich rzeczy mam nauczać, prosta lingwista...
Z jednego jestem zadowolona , że będę miała prawo rodzinne i pewnego dnia moze zacznę prawo kanoniczne.
-
To ja poprosze o prawo do wolnej soboty
-
To ja poprosze o prawo do wolnej soboty
Proście a będzie Wam dane!
-
Wrócę do tatarów, choć wątek ten jest bliższy działowi o Rycerzach, ale co tam.
Otóż przypomniałem sobie słynna piosenkę, którą śpiewali tatarzy Melechowicza (ha ha ha Melechowicza)
O ałła, o ałła, o ałła
O ałła, o ałła, ała
Wesołe jest życie tatara,
Wesołe jak piosnka jest ta!
Czy młoda niewiasta czy stara
Tatarzyn przyjemność z nią ma!
O ałła, o ałła, o ałła
O ałła, o ałła, ała
Oczywiście piosenka jest śpiweana - jak to zwykle o Tatarów na melodię: Wesołe jest życie staruszka
-
Cezar sie stacza...
-
Cezar sie stacza...
Jeśli nawet to tylko pod górę, o ałła. A jak sobie SB-Effendi przeczytasz kiedyś biografię o Zembatym, to sie dowiesz, że bliżej Tatarom do strony o RP, niż ci się wydawało.
Czy Polacy brali tatarski jasyr? ???
-
Cezar sie stacza...
Jeśli nawet to tylko pod górę, o ałła. A jak sobie SB-Effendi przeczytasz kiedyś biografię o Zembatym, to sie dowiesz, że bliżej Tatarom do strony o RP, niż ci się wydawało.
Czy Polacy brali tatarski jasyr? ???
A czym różni się biografia "o Zembatym" od biografii Zembatego?
-
A jak sobie SB-Effendi przeczytasz kiedyś biografię o Zembatym, to sie dowiesz, że bliżej Tatarom do strony o RP, niż ci się wydawało.
A to za pośrednictwem Czystych jak łza, którym, jak sami mówią, jest do Zembatego blisko, a przecież dla nich:
... w tym jest cała rzecz
by ktoś Ci podał Tatara
Tatarataratatara...
-
A czym różni się biografia "o Zembatym" od biografii Zembatego?
Biografia Zembatego, jak sama nazwa wskazuje, jest jego autorstwa, więc trafniej by było nazywać ją autobiografią. Choć po przeczytaniu kilku przykładów tego, co Zembaty o sobie wypisuje, to mam wrażenie, że raczej autosugestią albo autokreacją ;D
A biografię o Zembatym to Cezar pisze...
-
Jestem bardzo ciekawa jak wyglądała by biografia o Zembatym. Z tego co czyatam to ochrona danych osobowych nie wchodziła w grę. A tak w ogóle czy prawa autorskie będą zachowane.
-
Jestem bardzo ciekawa jak wyglądała by biografia o Zembatym. Z tego co czyatam to ochrona danych osobowych nie wchodziła w grę. A tak w ogóle czy prawa autorskie będą zachowane.
Biografia o... już jest, tylko czytać. W wątku o stronie RP.
-
Dzisiaj zdobędę zamek, zamek w Bolkowie. Ach.
-
Dzisiaj zdobędę zamek, zamek w Bolkowie. Ach.
A masz chociaż klucz?
-
A masz chociaż klucz?
Do Bolkowa nie będzie potrzebny,co innego jakby zdobywał zamek w Kluczborku.Tylko że tam zamku nie ma,no chyba że błyskawiczny.
-
No ale jest dużo kluczy i można się pogubić
-
Uspokujcie sę!!! Zresztą nie mamy pojęcia o jakie zdobywanie mu chodzi. Może zamek to nazwisko dziewczyny a Bokowo ( Bolków) to jej rodzinne strony. Na prawdę nie wnikajmy w końcu to jego prywatna sprawa kogo i gdzie będzie zdobywać.
-
... Na prawdę nie wnikajmy w końcu to jego prywatna sprawa kogo i gdzie będzie zdobywać.
Ciekawa teza, jak na dzisiejsze czasy...
-
... Na prawdę nie wnikajmy w końcu to jego prywatna sprawa kogo i gdzie będzie zdobywać.
Ciekawa teza, jak na dzisiejsze czasy...
Wiesz Stefek teraz to jest bardzo newralgiczna sprawa. Nawet gdy szukam stancji przez internet to na easylokatorze trzeba wpisać orientacje. Zakrawa to dla mnie na lekką paranoje , ale cóż jakie czasy tacy współlokatorzy.
-
...to jego prywatna sprawa kogo i gdzie będzie zdobywać.
Od kiedy napisał o tym na tym forum - już nie. ;D
-
...to jego prywatna sprawa kogo i gdzie będzie zdobywać.
Od kiedy napisał o tym na tym forum - już nie. ;D
To już wiem o czym na pewno tutaj nie pisać. ;)
-
Nie wiesz... Na tym forum nic nie wiadomo. Nawet nie wiadomo, czego nie wiadomo...
na easylokatorze trzeba wpisać orientacje
orientację w terenie? czy orientację polityczną? to pytanie dla Orient-Mena ;D
-
...
orientację w terenie? czy orientację polityczną? to pytanie dla Orient-Mena ;D
przecież dbając o poprawność (hmm, tylko jaką ???) nie mogą razem mieszkac lewicowiec z prawicowcem (ani, uchowaj Boże, z prawiczkiem!)
ciekawe, czy dadzą radę mańkut z... prawikiem/prańkiem/prakutem? no jak jest przeciweiństwo do mankuta ???
-
...
orientację w terenie? czy orientację polityczną? to pytanie dla Orient-Mena ;D
przecież dbając o poprawność (hmm, tylko jaką ???) nie mogą razem mieszkac lewicowiec z prawicowcem (ani, uchowaj Boże, z prawiczkiem!)
ciekawe, czy dadzą radę mańkut z... prawikiem/prańkiem/prakutem? no jak jest przeciweiństwo do mankuta ???
Idąc śladem wytyczonym przez Bruxę, należy uznać, że najgorsi są ci ze słabą orietacją w terenie. I to o ten typ orientacji chyba chodzi. Jeśli newman chce zdobyć Bolków, to musi pod niego trafić. Więcej powiem, nawet jak go nie zdobędzie, to musi wiedzieć czego nie zdobył. To byłby już szczyt niewłaściwej orientacji (w terenie), żeby nie tylko nie zdobyć zamku, ale na dodatek nie wiedzieć, jakiego zamku się nie zdobyło. ;) Co by sie stało gdyby podczas "potopu" (Bruxa wyjaśniała znaczenie tych igrzysk dla Europy północnej w XVIIw.), Szwedzi nie tylko nie zdobyli Częstochowy, ale na dodatek, jakby nie było wiadomo, czego nie zdobyli? Przecież wóczas ogólnopolskie powstanie przeciwko szwedzichom najprawdopodobniej w ogóle by nie wybuchło! Nikt przecież nie wiedziałby, czego Szwedzi nie zdobyli, a to wykluczałoby jakże istotny wątek religijny całego powstania związany z niezdobyciem Jasnej Góry.
Miecz można z pochwy dobyć, a zamek tylko zdobyć?
Wracając do informacji anoosi o preferencjach, to co na to Unia i GW? Kto to widział, żeby badać preferencje swoich współlokatorów? Gdzie dobra osobiste, gdzie prywatność? Przerażające!
-
Uściślając chodzi o orientację seksualną. Macie rację to jest naruszenie godności osobistej i sfery intymności.
-
Czyli chodzi o tak zwane "takie rzeczy". Osobiście uważam, że takie rzeczy to sobie trzeba ustalić zaraz na początku, albo i wcześniej, żeby nie doszło do nieporozumień czy wręcz rozczarowań... Zwłaszcza należy wybadać, jaką druga strona ma w tych sprawach orientację. No bo jedno zacznie o kwiatkach i pszczółkach, a drugie o kapuście... No rozkład, że się tak śmiało wyrażę, pożycia... W ten sposób to przyrost już zawsze będziemy mieli ujemny...
-
orientację w terenie? czy orientację polityczną? to pytanie dla Orient-Mena ;D
Orient-Men odeszli w cień!
Teraz jest Mały Wódz "Wielki Niepokój"
-
Ależ wodzu, co wódz? ;D
-
Ależ wodzu, co wódz? ;D
To ja przepraszam...
-
Może zginę z tego powodu ale nie mogę się powstrzymać:
Tak a'propos to Cezarian i Stefan-Bolcman stojący obok siebie bardzo mi kogoś przypominają ;D.
Tylko w napoju innym gustują najprawdopodobniej.
A wersja Eskimos + kaloryfer mogłaby rozwiązać problem zimowego zjazdu ;D
-
To na wszelki wypadek wypal z nimi fajkę dla spokoju. Albo opowiedz jakiś dowcip. Może być ten o Gąsce Balbince...
;D
-
No właśnie, mimo pewnej specjalizacji w temacie dowcipów, przyznaję, że nie pamiętam, jak "leciał" słynny dowcip wodza o gąsce Balbince? Czy był tak dobry, jak mówią ci co go słyszeli, że bije najsłynniejszy dowcip o Czukczy w taksówce?
Nie może być bowiem lepszego dowcipu od tego, który leży w brytyjskim muzeum wojny, a który pozwolił Wielkiej Brytanii wygrać o kilka lat szybciej II Wojnę Światową.
-
Tak sobie dzisiaj czytalam GW ale nie wiem czy ona była dzisiejsza. Artykuł był o audiobookach i nawet jeden z fan RP się wypowiadal. Grzegorz mu było na imię nazwiska nie pamiętam. I jak to w końcu jest z tymi odcinkami RP są one gdzieś dostępne ? Ostatnio jak bylma na pewnym serwerze to tam ich nie było.
-
Po raz pierwszy w tym wieku siedzę w domu w majowy weekend.
Nie mogie znaleźć se miejsca.
End of message
-
No bo w tym wieku też jesteś po raz pierwszy.Przed długim weekendem byłeś młodszy.Najprawdopodobniej.
-
No bo w tym wieku też jesteś po raz pierwszy.Przed długim weekendem byłeś młodszy.Najprawdopodobniej.
To zależy. Jeśli miał na myśli wiek XXI, to nie po raz pierwszy jest w tym wieku weekend majowy. Natomiast defetyzm Stefka jest godny stycznia, a nie maja.
Fasiol swoją obecnoscią przypomniał mi zagwozdkę. Kiedy w tym roku zgodnie z kalendarzem juliańskim przypada 1 maja?
-
Najprawdopodobniej w kalendarzu juliańskim 1 maja jest o dziwo 1 maja.
-
nie może być...
-
Najprawdopodobniej w kalendarzu juliańskim 1 maja jest o dziwo 1 maja.
Czyli najprawdopodobniej źle postawiłem pytanie. Brzmi ono, kiedy w kalendarzu juliańskim jest święto pracy? ;)
-
Brzmi ono, kiedy w kalendarzu juliańskim jest święto pracy? ;)
A tego to już nie wiem.A poza tym mi jako znanemu obibokowi nie wypada obchodzić tego święta. ;)
-
Jak co roku zawitaliśmy w Bieszczady. To tu płonęły łuny, to tu braci w wierze osadzano w wieży. Zdawałoby się, że kraj ten dotknęły wszystkie nieszczęścia. Prawda to. Niewiele jest w Polsce krain tak pustoszonych rok rocznie najazdami prawników. W tym roku najazd także nastąpił i do tego wcześniej, bo już w maju. Przyroda przepiękna, trawa tak zielona, że trudno ją palić, czosnek niedźwiedzi świeżutki - jeszcze pachnie farbą drukarską.
Wyjście w góry – Mała i Wielka Rawka. Podobno nazwę nadali szczytom pierwsi palacze trawki. Odurzeni skrętami odnaleźli jedyne w Polsce i poza Chinami stanowiska Małej i Wielkiej Pandy. Nie dziwota więc, że to Park Narodowy. Nic też dziwnego, że szlak na Rawkę szczególny - psom i Chińczykom wstęp wzbroniony. To powstrzymuje psy wojny. Dla upartych i analfabetów są jednak i inne metody perswazji. Zdybaliśmy psa zadybionego w dybach.
Im wyżej wchodzimy po szlaku, tym okolica staje się dziwniejsza. Duże piwo jest w małych butelkach, na drzewie rośnie huba bez krzesiwa. Jest coraz gorzej – musimy obchodzić otoczone drutem kolczastym szerokie połacie lasu i połonin. Jak się okazuje to pola minowe z czasów wojny i późniejszych walk. Ponieważ to park narodowy, nie można rozminowywać. Ekolodzy nie pozwalają. Ma to wpływ na populację zwierząt. Znamienny jest przykład dzika, który padł ze starości, bo niedowidział i wlazł na minę. Przerażeni wracamy. Niestety, z powrotem jest jeszcze gorzej. Schodzimy po schodach, których rozmiar stanowi dowód na istnienie w Bieszczadach Wielkiej Stopy.
Następny dzień postanawiamy spędzić na trasie dla dekowników. Pocieszmy się, że często wysokie cele leżą nisko.
Węgry – to jest pomysł, pojechać w Bieszczady, żeby trafić na Węgry. Ale co tam, jedziemy. Po drodze jest Słowacja. Rozglądamy się z zainteresowaniem i z ulgą. Nasza bieda jednak lepsza. 70% ludności deklaruje się jako niewierzący katolicy. Mają także 2 elektrownie atomowe, obie na węgiel i wagony kolejowe do jazdy terenowej, z napędem na osiem osiek. Za to podobno znakomicie udaje się w tym klimacie makaron czterojajeczny.
W końcu Węgry. Szybko rozumiemy, że nauka języka węgierskiego jest niemoralna i powinna być zakazana przed 18-tym, a co najmniej 15-tym rokiem życia. Najpierw poszliśmy na baseny termalne – pobiegać. Dziwne, ale jakże węgierskie. W końcu to Węgrzy wymyślili najszybszy bieg konia – gulasz. Wreszcie docieramy do sedna naszej wyprawy – winnica tokaju w Tokaju. I w tym miejscu, jak łatwo się domyślić, kończy się możliwość dalszej relacji przebiegu wypadków. Pamiętamy tylko jak przez mgłę koleżankę, która nam tłumaczyła, jak nielekko przebrać się za kobietę lekkich obyczajów oraz kolegę, który się zastanawiał, jak Siedzący Byk mógł zachować stoicki spokój? Obudziliśmy się w domu z bolącą głową - wszelki duch, czary jakieś, czy co?
-
To ja może pójdę tropem Cezara i zacytuję kilka fragmentów z dzienników podróży prowadzonych przez klasę 2E
Dziś pływaliśmy statkiem w Zalewie Wiślanej.
Byliśmy w rezerwacie kormo... kalmarów.
Zwiedzaliśmy rezerwację komarów.
Kormorany robią wielkie kupy od których umierają rośliny i drzewa.
Byliśmy w Oceanarium, gdzie widzieliśmy Dar Pomorza i Błyskawicę.
Widzieliśmy tam ciekawe ryby, takie jak: foki, morsy, żółwie, wieloryby, kraby...
Młode kadry do Bogatyni rosną... ;D
-
Młode kadry do Bogatyni rosną... ;D
Bądźmy konsekwentni, nie kadry, a kraby. ;)
-
To ja może pójdę tropem Cezara i zacytuję kilka fragmentów z dzienników podróży prowadzonych przez klasę 2E
Dziś pływaliśmy statkiem w Zalewie Wiślanej.
Byliśmy w rezerwacie kormo... kalmarów.
Zwiedzaliśmy rezerwację komarów.
Kormorany robią wielkie kupy od których umierają rośliny i drzewa.
Byliśmy w Oceanarium, gdzie widzieliśmy Dar Pomorza i Błyskawicę.
Widzieliśmy tam ciekawe ryby, takie jak: foki, morsy, żółwie, wieloryby, kraby...
Młode kadry do Bogatyni rosną... ;D
Ja nie mogę... To autentyki?? Swoją drogą postaram się przygotować mały zbiorek naszych zgłoszeń serwisowych. Niekiedy włos się jeży.
-
Ja nie mogę... To autentyki?? Swoją drogą postaram się przygotować mały zbiorek naszych zgłoszeń serwisowych. Niekiedy włos się jeży.
Sie nie staraj tylko wykonaj!
I proszę to traktować jako DO (Direct Order)!
-
Oryginały i to z pierwszej ręki. Sama widziałam, jakie te komary robią wielkie kupy w tej rezerwacji nad Zalewą Wiślaną ;D
Ale to w końcu tylko dziewięciolatki, można im wybaczyć. Za to jak się słucha naszych niektórych, podobno dorosłych, polityków, to dopiero włos się jeży... :o Albo komentatorów sportowych... ;D
-
Taki 9-latek, to mądrzejszy niż niejeden dorosły. Aż miło takiego czasem posłuchać.
Maurycy miał chyba coś około 9-lat chyba?
-
Taki 9-latek, to mądrzejszy niż niejeden dorosły. Aż miło takiego czasem posłuchać.
Maurycy miał chyba coś około 9-lat chyba?
Taki 9-latek może juz wkrótce zostać dzieckiem pułku i wziąć udział w aktualnej wojnie rosyjsko-japońskiej.
-
Taki 9-latek, to mądrzejszy niż niejeden dorosły. Aż miło takiego czasem posłuchać.
Maurycy miał chyba coś około 9-lat chyba?
Taki 9-latek może juz wkrótce zostać dzieckiem pułku i wziąć udział w aktualnej wojnie rosyjsko-japońskiej.
...a nawet w aktualnej wojnie polsko-ruskiej (pod flagą biało-czerwoną).
-
Weekendowe majowanie w lipcu ma swoją kontynuację. Tym razem Biskupin. Jak powszechnie wiadomo, osada ta powstała wskutek osadzania się osadów z prasłowiańskiego korzenia na miejscowym półwyspie.
Sama nazwa pochodzi od odkrycia na terenie grodu licznych miejsc pochówku biskupów katolickich. Najnowsze badania metodą dendrochronologiczną (opartą o analizę słoi kołków osikowych znalezionych w ciałach biskupów) wykazały, że pochówek pierwszego biskupa miał miejsce zimą 738 roku p.n.e. Zdaniem uczonych, to właśnie wówczas proekologicznie i antyglobalistycznie nastawieni biskupi prachrześcijańscy ostatecznie przekonali zajmującą się głównie łowiectwem reniferów miejscową prasłowiańską ludność koczowniczą do osiadłego trybu życia oraz diety wegeteriańskiej. Świadczą o tym liczne nieznaleziska potwierdzające troskę mieszkańców Biskupina o ekologię. Mimo intensywnych badań, nie odnaleziono torebek foliowych, wyrobów szklanych, tzw. „petów” itp., a więc wyrobów rękodzieła tak często znajdowanych we wcześniejszych obozach koczowników.
Zdaniem badaczy osadów biskupińskiej, jej osady pochodzą z epoki wczesnego żelaza, co potwierdziły liczne odkrycia przedmiotów wykonanych z wczesnego (niedokutego) żelaza. Wiele z nich nosi charakterystyczne skośne ślady, co przesądza, iż wyrabiane były przez tatarów prekolumbijskich. Dowodzi to istnienia już w tamtych czasach ożywionej wymiany handlowej miedzy kontynentami euroazjatyckim i amerykańskim, najprawdopodobniej szlakiem jedwabnym.
Na miejscu wiele atrakcji: pływanie statkiem motorowym - wierną kopią statków z epoki kultury łużyckiej; pokazy wyrabiania na kole garncarskim skór zwierzęcych i wełny, sposoby zimowania zwierząt gospodarskich poprzez ich podwieszanie na tzw. podstrzeszu, wybijania z zębów monet średniowiecznych i wiele podobnych.
-
Po sobie, ale to tak dawno było...
Wiadomośc zaś jest taka, że na ok. 8 dni przerywam nadawanie. Powody są w zasadzie radosne - wyjazd i do tego niesłużbowy, ale co to za radość bez rodziny zastępczej dopiero co odnalezionej?
Mam jedynie nadzieję, że tam gdzie pojadę dowiozą chociaż internet, boć na polskie czcionki liczyć trudno.
-
hańba
-
Właśnie!
Nie dość, że pisze po sobie, nie dość, że znowu sobie od nas robi wakacje (tak, tak, nie tłumaczcie się Cezarian, wiemy od czego, a w zasadzie po czym, chcecie odpocząć) - to jeszcze weekend majowy robi sobie w październiku ::)
-
I kto mnie teraz obsłuży asystą typu no look pas?
-
Mogę na ciebie nie patrzeć (no look) a nawet pominąć (pass). Zadowolony?
-
Nie bardzo.
-
Pominę to ;)
-
Dziękuję. 0:)
-
co to za (pot)wątki?
I to gorące! ;)
Zanosi się na romans na forumnie?
Łoł
-
Zanosi się na romans na forumnie?
Podobno, jak głosi legenda, poprzedni taki romans zakończył sie zgubnie, dla forum, bo romansującym sie udało?
-
Sama nazwa pochodzi od odkrycia na terenie grodu licznych miejsc pochówku biskupów katolickich. Najnowsze badania metodą dendrochronologiczną (opartą o analizę słoi kołków osikowych znalezionych w ciałach biskupów) wykazały, że pochówek pierwszego biskupa miał miejsce zimą 738 roku p.n.e.
Kiedy w niezapomnianym roku 1994 na terenie mojej Alma Mater czyli AGH wyburzane było specyficzne, ulokowane przed frontem Biblioteki Głównej osiedle baraków-lepianek (przez złośliwych studentów nazywane Bantustanem) , na pewnej imprezie zacząłem wmawiać znajomej (pozdrawiam przy okazji A.S. jeśli to przypadkiem przeczyta) iż podczas prowadzonych prac odkryto relikty świadczące o niezwykle długiej tradycji naszej uczelni - o wiele dłuższej niż jej UJ. Mianowicie miała istnieć już około roku 994 - była wtedy oczywiście bardzo mała, w postaci romańskiej rotundy z dwiema bocznymi absydami. Historia omal nie została "kupiona" - jednak wyraźnie przesadziłem z opowieścią o odnalezionej pożółkłej czaszce pierwszego rektora co do którego trwają spory czy chodził już na dwóch nogach, czy też jeszcze od czasu do czasu na czterech. Morał z tego taki, że z tzw. "polityką historyczną" nie należy przesadzać...
A w ogóle witajcie po dłuższej przerwie, postaram się bywać na forum.
-
Zanosi się na romans na forumnie?
Łoł
A co?Zasdrostka?Łech,łech...kto pierwszy ten lepszy. ;)
-
Historia omal nie została "kupiona" - jednak wyraźnie przesadziłem z opowieścią o odnalezionej pożółkłej czaszce pierwszego rektora co do którego trwają spory czy chodził już na dwóch nogach, czy też jeszcze od czasu do czasu na czterech. Morał z tego taki, że z tzw. "polityką historyczną" nie należy przesadzać...
Rzeczywiście, przesadziłeś. Wiadomo przecież powszechnie, że w tym czasie pierwsi rektorzy chodzili juz o dwóch nogach, o czym swiadczy chośby fakt nieodnalezienia w warstwach z tego okresu żadnych wózków inwalidzkich.
Zanosi się na romans na forumnie?
Łoł
A co?Zasdrostka?Łech,łech...kto pierwszy ten lepszy. ;)
Fasiol rozgląda się za jakąś przystojną psininą? Z całym szacunkiem dla wszystkich zaangażowanych i nie ;)
-
Fasiol rozgląda się za jakąś przystojną psininą? Z całym szacunkiem dla wszystkich zaangażowanych i nie ;)
Przyda się ktoś kto na stare lata na spacer mnie wyprowadzi (wywiezie na wózku).
-
Fasiol rozgląda się za jakąś przystojną psininą? Z całym szacunkiem dla wszystkich zaangażowanych i nie ;)
Przyda się ktoś kto na stare lata na spacer mnie wyprowadzi (wywiezie na wózku).
Inga?
-
Szampańska kobieta,mile widziana.
-
Szampańska kobieta,mile widziana.
Szampańska??? Chyba raczej sprawna do chodzenia i pchania (wózka). ;)
-
Jedno nie wyklucza drugiego.Ładny napęd wózka z dżemem po spacerze palce lizać.
-
Pierwsza majówka za nami, tym razem w poszukiwaniu bobrów w okolicach Mrągowa. Jak świadczą pierwsze pisane źródła, bobry były osadzane na tych terenach na prawie magdeburskim przez pruskich Galindów. Stąd powszechna znajomość dialektu dolno pruskiego na tych terenach, która zachowała się aż do 1945r., kiedy to ustąpiła nowocześniejszym językom. Ślady zaawansowanej kultury bobrzej pozostały do dzisiaj – liczne tamy budowane z kamienia lub czerwonej cegły, pokryte czerwoną dachówką. Niestety, z przysłowiową bobrzą świecą szukać tak charakterystycznych niegdyś dla tych okolic pruskich murów. Odeszły one wraz z ostatnim pruskim dziedzicem oraz wprowadzeniem dziedziczenia ustawowego i PGR-ów.
To właśnie zmuszenie bobrów do osiadłego stylu życia w blokach PGR-owskich załamało tradycyjną bobrzańską kulturę, co pociągnęło za sobą zmianę zwyczajów pogrzebowych – odejście od całopalenia zmarłych i grzebania ich w urnie w pozycji siedzącej, jak też zarzucenie ceramiki kamiennej na rzecz drewnianej lub plastikowej. Niestety, okazuje się także, że bobry są wypierane ze swoich tradycyjnych stanowisk przez wszędobylskie koty. I nic dziwnego. Mieliśmy możliwość obserwowania jednego z takich futrzaków, który potrafił ze stołu, na którym znajdowały się wyłącznie grillowane karkówka i kurczak, ściągnąć rybę. Po raz kolejny okazało się więc, że podróże nie tylko kształcą, ale i sycą.
-
-
Już się przestraszyłem, że to jakiś film z naszego wyjazdu...
-
Już się przestraszyłem, że to jakiś film z naszego wyjazdu...
Mogę poszukać >:D
-
A ja mogę znaleźć ;)
-
A ja bez szukania mam pod dostatkiem Cezarianowych brewerii.
-
A ja bez szukania mam pod dostatkiem Cezarianowych brewerii.
Brewerie, czy nie, ale pod Mrągowem mandżurski bobrów, nawet podczas deszczu jak na lekarstwo. Za to, sądząc po specyficznie obrzezanym ogonie, było co nieco bobrów mazurskich.
-
Po bobrach (jak nam doniesiono) zostały tylko kości...
-
Po bobrach (jak nam doniesiono) zostały tylko kości...
I to tylko kości archiwalne. Nic w tym dziwnego, bo udko bobrze łatwo pomylić z kurzym, zwłaszcza w sprzyjających warunkach trunkowych (ognisko) i niesprzyjającej aurze (noc). znane są również pomyłki polegające na pieczeniu udek bobrzych zamiast ziemniaków. W smaku popdobno podobne.
-
Informuję, że o ile w Bieszczady nie dociągnięto drut bezprzewodowego internetu zamilknę do niedzieli włącznie. W zamian pilnie w imieniu Rodziny będę śledził wszystkie dostępne tam ślady.
-
srutu tu tu, będziesz walczył z wszechogarniającą wilgocią i niemożliwością rozpalenia grilla.
No ale kto bogatemu zabroni?
-
Na wyjazd w Bieszczady wskazany zapas frontline.
-
To już Advocate nie wystarczy?
(http://www.lekowet.pl/foto.php?img=img_upload/productsPic/1248817948.5934.jpg&xmax=200&ymax=215&mode=2)
Aha, ja też znikam do późnych godzin niedzielnych. Jakby kto mnie potrzebował, to wszyscy wiedzą, gdzie szukać :)
-
Wszyscy by tyko gdzieś jeździli a robić nie komu.
-
Aha, ja też znikam do późnych godzin niedzielnych. Jakby kto mnie potrzebował, to wszyscy wiedzą, gdzie szukać :)
Szklana kula? Zapytania skierowane do siódmego czarnego kota, którego akurat mijamy?
-
Łysa (nie całkiem) Góra przy granicznym słupie. Tam gdzie zawsze, jak zwykle w zdrowej odległości od netu :)
-
Łysa (nie całkiem) Góra przy granicznym słupie. Tam gdzie zawsze, jak zwykle w zdrowej odległości od netu :)
A ja dufałkuję, o co też może się rozchodzić. Ale nic, przynajmniej jestem już po sesji.
-
Już wszystko oblane? 0=0
A to się chłopak sprężył ;D
-
Ja co prawda nigdzie specjalnie nie wyjeżdżam (jeszcze), ale wiadomo ;)
-
Mnie (nas) w zasadzie też nie ma. Ucieklim na Hel, tu nie pada.
-
Mnie (nas) w zasadzie też nie ma. Ucieklim na Hel, tu nie pada.
Jeszcze nie jest tak źle, żeby w piekle padało.
-
a ja nie jestem tak ekstrawagancki, by na majowy weekend wyjeżdżać w czerwcu
-
Każdy ma tak jak mu sie pop... ło ;D
Ale już wrócilim i oczywiście czarne chmury za oknem 0>[
-
Było się zabrać ze mną pod Dufałkę. Pogoda jak drut, importowana z Czech. A we Warszawie limit miesięczny opadów już chyba wyczerpany :P
-
Było się zabrać ze mną pod Dufałkę.
Chętnie, ale morza to tam chyba ciągle jeszcze (już?) nie ma?
A limity opadów w tym roku podwyższone, więc uważaj na Wisłę...
-
Mieliśmy jechać jutro z pierwszą klasą do Kazimierza "Panie Kaziu Gdzie Są Klucze" nad Wisłą, ale ich lubimy, więc przełożyliśmy wycieczkę ;D
-
Lubicie? Burmistrz Kazimierza cały czas zaprasza, bo turyści są dla nas jak woda ;D
No i atrakcji tam teraz więcej niż zwykle.
-
ale umarł Kaziu przecież... I to w 1492...
-
I dlatego nie wiadomo gdzie są klucze. Pewnie Brunhilda schowała ;D
-
I dlatego nie wiadomo gdzie są klucze. Pewnie Brunhilda schowała ;D
Brunhilda to chyba od Bolka?
Przynajmniej tak mówiła przewodniczka
-
Informuję, że już jestem, zaś relacja z wyjazdu ciągle w drodze.
Na początek chciałem z tego miejsca podziekować anonimowemu Stefanowi, który wczoraj utorował nam drogę w Jarosławiu, a następnie w Biłgoraju odgarniając szuflą śnieg i błoto pośniegowe (pościgowe?) umożliwiając przejazd z Przemyśla do Lublina. Wiem skądinąd, że stało się to kosztem niektórych terenów Mielca i nieodgarnięcia na czas śniegów niesionych przez Wisłokę.
-
No i atrakcji tam teraz więcej niż zwykle.
Nie, dzieci, to nie hipopotam, to krowa. A czemu taka wzdęta? Bo się wody opiła. Jak będziecie pić za dużo koli to też będziecie tak wyglądać... A tu piesek płynie. Ale nie pieskiem, tylko do góry brzuszkiem. A teraz przepłyniemy między kamieniczkami. Jasiu, nie łap kamieniczki za komin... Na jutro proszę narysować, co wam się najbardziej podobało z rejsu po Wiśle >:D
-
No i atrakcji tam teraz więcej niż zwykle.
Nie, dzieci, to nie hipopotam, to krowa. A czemu taka wzdęta? Bo się wody opiła. Jak będziecie pić za dużo koli to też będziecie tak wyglądać... A tu piesek płynie. Ale nie pieskiem, tylko do góry brzuszkiem. A teraz przepłyniemy między kamieniczkami. Jasiu, nie łap kamieniczki za komin... Na jutro proszę narysować, co wam się najbardziej podobało z rejsu po Wiśle >:D
Z rejsów po Wiśle, to może zwiedzanie huty w Sandomierzu?
-
Z rejsów po Wiśle, to może zwiedzanie huty w Sandomierzu?
żeby nie trafił do śmieci
-
Z rejsów po Wiśle, to może zwiedzanie huty w Sandomierzu?
żeby nie trafił do śmieci
Albo żeby nurt nie znióśł do pieca...
-
Żeby nie zapomieć o majówkach weekendowych (fine de semana, jak mawiają galicyjscy odpowiednicy naszych galicyjczyków) informuję o mojej najprawdopodobniej nieobecnosci w sobotę i niedzielę na forum... :'(
-
informuję o mojej najprawdopodobniej nieobecnosci w sobotę i niedzielę na forum... :'(
No to mnie też nie będzie. Ale za tydzień, będę liczył czaszki w Kudowie i byc może osobiście sprawdzę, czy muchy dalej srają na najjaśnieszego pana...
A może nawet popłynę Wełtawą na rowerze?
-
informuję o mojej najprawdopodobniej nieobecnosci w sobotę i niedzielę na forum... :'(
No to mnie też nie będzie. Ale za tydzień, będę liczył czaszki w Kudowie i byc może osobiście sprawdzę, czy muchy dalej srają na najjaśnieszego pana...
A może nawet popłynę Wełtawą na rowerze?
Ty to masz rower... I do pracy i po Wełtawie... A po Wisłoce, jak się sprawuje?
-
weekendowe majowanie w sierpniu?
-
weekendowe majowanie w sierpniu?
No wiesz? A co to przeszkadza? Przecież sierpień, wrzesień itd., a w sercu ciągle maj!?
-
Przecież sierpień, wrzesień itd., a w sercu ciągle maj!?
To musi być miłość
It's must be love
-
weekendowe majowanie w sierpniu?
A co tam,Stefek perseidy sierpniowe oglądał w marcu.I mówił że były,nawet mi zdjęcia przysłał.
-
weekendowe majowanie w sierpniu?
A co tam,Stefek perseidy sierpniowe oglądał w marcu.I mówił że były,nawet mi zdjęcia przysłał.
Może to jest u niego tak, że marzec (ooooohhhh marzeeeec, miau), kwiecień, maj, a w sercu ciągle perseidy? Jeżli ta Perseida jest ładna, to wcale mu się nie dziwię i nie przeszkadza mi jej barbarzyńskie, bo perskie pochodzenie.
-
No i co z tego, że październik.
Niektórzy mają długi weekend w październiku. Dzięki KEN, oj dzięki ;D
Chciałam się odmeldować, że od jutra do niedzieli znikam.
To znaczy tak planuję, a jak będzie to nie wiem, bo jeszcze w żadnym odwiedzanym kiedykolwiek mieście nie spodziewałam się aż takich komitetów powitalnych. Pochody na ulicach, pociągi stoją, lotnisko działa na pół gwizdka... Nawet metalowa żyrafa strajkuje.
A ja tylko chciałam tę żabę odwieźć do domu... Trudno, będzie się musiał Bluesmanniak jeszcze trochę przemęczyć, aż sama zapełznie ::)
-
To miłej majówki 0:)
widzę, że żaba to już na krawędzi... błędu ;)
-
pewnie, jedźcie wszyscy.
tylko światła pogaście.
-
pewnie, jedźcie wszyscy.
tylko światła pogaście.
Co Ty się ostatnio tak denerwujesz? I to na Bruxę? Przecież wiadomo, że ona wróci, a nasza rzecz stać i czekać.
Czyżby Bruxa pojechała na dofinansowywane przez Unię szkolenie jak legalnie, a przede wszystkim skutecznie strajkować w budżetówce? Dzień MEN, przepraszam KEN to dobry moment na naukę, a na naukę nigdy nie jest za późno.
-
jedżcie, a zjazd sam się zjedzie.
Busem.
-
jedżcie, a zjazd sam się zjedzie.
Busem.
Co nam pan insynuuje proszę pana? Organizuje pan jakiś zjazd? Pytam nieco wystraszony, bo przecież jesteś, podobnie jak ja, chory
-
chory
prosze bez wycieczek osobistych! ;)
-
jedżcie, a zjazd sam się zjedzie.
Busem.
18-nasto osobowym.
-
jedżcie, a zjazd sam się zjedzie.
Busem.
18-nasto osobowym.
Chyba wózkiem? Inwalidzkim...
Denerwuję się trochę o Bruxę. A jak zbyt wcześnie zacznie jechać lewą stroną ulicy?
-
Wiadomość może niezbyt oryginalna w dłuuugi weeekend, ale z przykrością informuję swój wyjazd. Najprawdopodobniej milknę do 9 maja.
Forum pilnujcie, ducha nie gaście, światła Ci u nas dosyć.
-
Wiadomość może niezbyt oryginalna w dłuuugi weeekend, ale z przykrością informuję swój wyjazd. Najprawdopodobniej milknę do 9 maja.
Forum pilnujcie, ducha nie gaście, światła Ci u nas dosyć.
Niech Ci szosa szeroką i bezdziurawą będzie.
Forum zawsze można skasować...
-
z przykrością informuję swój wyjazd.
Najprawdopodobniej milknę do 9 maja.
Wyjazd nie wiedział o swoim nastąpieniu do ostatniej chwili.
Nie dziwota, że się zdenerwował i tak załatwił nam Cezariana, że do 9 maja się on odezwać nie zdoła.
-
z przykrością informuję swój wyjazd
Wierzymy bo musimy.
Pozdrów Kara Mustafę (tylko nie wtedy jak się deklinuje)
-
Powinno być:
pozdrów, karwa, Mustafę.
-
z przykrością informuję swój wyjazd
Pozdrów Kara Mustafę (tylko nie wtedy jak się deklinuje)
Podejrzenia pana są zupełnie bezpodstawne, Cezarian niczym nie handluje.On pojechał w tym kożuchu i on w nim wróci.
-
Raczej w skórze, prawie jak we własnej. I przyjemnością (nie mylić jej z przykrością) informuję, że jeżeli nic się nie wydarzy, to już utro odzywam się na forum.
-
Żebyś tylko nie wrócił jak ten święty turecki...
-
jeżeli nic się nie wydarzy, to już utro odzywam się na forum.
Twoje dzisiejsze milczenie zniesiemy - tylko jutro naprawdę coś już skrobnij.
-
No i przez ten swòj zapowiedziany powrót na forum Cezarian znowu nas zmusił do świętowania 9 maja. A jakiś radziecki film wojenny też będzie? Albo chociaż "Gdzie jest generał?"?
-
Są inne powody - np dzień Euro(py) 0>[
-
Pierwsze słyszę... I co? Ruskie filmy wojenne o pobiedzie też będą?
-
Za 50 lat Poręba nakręci film o mnie ;D
-
Człowiek z...?
-
z... futra ;D
-
O kocie co chodził w kapocie
-
Wszystkiego najlepszego z okazji okazji ;)
Co do filmu o Stefanie:
W jednej ze scen musi paść sławetne zdanie:
- Patrz! Wicia wierzchem jedzie!
- Nie może być! Na kocie?!
-
To mi się przypomniało takie coś (Spadkobiercy, odcinek 58)
- Jedną z atrakcji Kirgizji jest jazda konna.
- A na czym?
- Na osłach.
-
Zastanawiam się, czy nie czas już wątek majowania weekendowego zamienić na wątek I-szo komunijny?
Dobry, to znaczy ładny kot jako prezent komunijny, to chyba nie jest zły pomysł? Oczywiście wraz z rowerem, żeby miał na czym jeździć.
-
Nie
-
Trzeba było jeszcze o butach wspomnieć to by się może Stefan tak nie odcinal stanowczym "nie"
-
O butach? O samochodzie trzeba by wspomnieć!
-
Samochód to jakiś taki "oklepany" pomysł dla kota...
-
Trzeba było jeszcze o butach wspomnieć to by się może Stefan tak nie odcinal stanowczym "nie"
Bo czy ktoś widział, żeby na rowerze kot jeździł bez butów?
-
Na damce, widuje się.
-
Prawdziwy kawalerzysta nie zdejmuje butów z ostrogami nawet jak jedzie na damie, pardon - na damce
-
No i damka bije.
Króla bije.
-
Coraz więcej takich przypadków dotyczacych przemocy kobiet w rodzinie jest ujawnianych. Dotyczy to nawet rodzin najwyższego szczebla. Taka królowa angielska to nawet z męża króla nie zrobiła. Czyli szacunku u niej do niego nie ma. Kto wie, może i szmatą od żony czasem biedak oberwie...
-
Boże uchroń - Etykieta!
Ale z okien pałacu słyszy się czasem cóś na kształt "Filip, ty szmato!"
-
Ale z okien pałacu słyszy się czasem cóś na kształt "Filip, ty szmato!"
Och ty Karol...
-
Coraz więcej takich przypadków dotyczacych przemocy kobiet w rodzinie jest ujawnianych. Dotyczy to nawet rodzin najwyższego szczebla. Taka królowa angielska to nawet z męża króla nie zrobiła. Czyli szacunku u niej do niego nie ma. Kto wie, może i szmatą od żony czasem biedak oberwie...
To moim zdaniem narusza parytety! Nie mniej, niż 30% królów to powinny być kobiety. Nawet w Anglii.
-
Ty się zając śmiej, ale u nas bywały takie przypadki...
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jadwiga_Andegawe%C5%84ska
http://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Jagiellonka_%281523-1596%29
-
O tak, zwłaszcza Jagiellonka to był nasz przebój eksportowy.
W Polsce kobiety od zawsze dobrze obywały się bez parytetów. Niestety i to postanowiono spieprzyć.
-
Przypominam, że już niedługo...
Można abstynencko.
-
Aleś odkopał... i to z taki przesłaniem. Komunia w rodzinie?
-
Nie, bar micwa. I nie w rodzinie, u Sakiewki. ;D
-
A w tym roku w ogóle są komunie?
-
Pewnie że są. I kanonizacje też.
-
Pewnie że są. I kanonizacje też.
I-sza kanonizacja? Czyli już niedługo biały tydzień dla kanonizowanych?
I wszystko w maju?
-
Wszyscy sobie majówkują, a w Szwajcarii nie ma wolnego:
Około 77 proc. Szwajcarów wypowiedziało się w referendum przeciw gwarantowanej płacy minimalnej w wysokości ok. 22 franków (18,5 euro) za godzinę - wynika ze wstępnych wyników podanych przez szwajcarskie radio SRF
http://www.rp.pl/artykul/69986,1110693-Szwajcarzy-nie-chca-placy-minimalnej.html
Temat poważny, ale warto wskazać, że nawet referendum może niekiedy być pożyteczne.
Da się? Da.
-
Korzystając z ładnej pogody rozpoczęliśmy w ubiegłą niedzielę z małżonką pierwsze tegoroczne weekendowe majowanie (Akcja Sasanka). Za obiekt naszych peregrynacji obraliśmy szlak Wzgórz Świętojańskich z początkiem w miejscowości Królowy Most. Skoro Wzgórza Świętojańskie i skoro Królowy Most to chodziły plotki, że chodzi o święto Trzech Króli. Nie potwierdziły ich jednak wykopaliska, które nie doprowadziły dotychczas do odkopania żadnego z nich.
Jednak rzecz w tym, że przez wzgórza w 1812r. przebiegał szlak Napoleona w jego wyprawie na Moskwę. Saperami dowodził wówczas generał Ney. Był to nieodrodny oficer swoich czasów. Impulsywny, nieopanowany, skory do wypitki i wybitki, słynący z prostoty charakteru i odwagi, a honor stawiający ponad wszystko.
Wieść niesie, że w noc poprzedzającą przemarsz przez Wzgórza Świętojańskie Ney popił zdrowo z korpusem oficerskim i w tym stanie zobowiązał się przed Napoleonem, że w czynie wojskowym jego saperzy przekopią w ciągu jednej nocy odpowiednią górę, aby umożliwić przejście ciężkiego sprzętu. Saperzy zachwyceni zobowiązaniem generała zacisnęli zęby zakasali rękawy i nogawki, ale… udało się! Co jednak znaczy słowo – nawet generała – złożone po pijaku? Przekopali, ale nie tę górę i armaty trzeba było przeciągać. Oczywiście przy pomocy saperów, zaś Ney dla uspokojenia nastrojów pojechał na wycieczkę zwaną dla niepoznaki rozpoznaniem.
-
Królowy Most?
To mieliście jak u Pana Boga za piecem :)
-
Królowy Most?
To mieliście jak u Pana Boga za piecem :)
Mieliśmy i to nie tylko tam.
-
Generał chciał nawiązać do tradycji?
Według legendy, podczas podróży do Wołkowyska zatrzymał się tutaj Zygmunt August; wówczas to ponoć w ciągu jednej nocy zbudowano most
Ciekawe, czy przez właściwą rzekę?
-
Wtedy było lepiej, bo Ney jeszcze nie żył.
-
W tym roku wczesna Akcja Sasanka zawiodła nas w góry, do Państwa Andorańskiego, gdzie dziwne panują zwyczaje. Góry - Pireneje, owszem wysokawe, ale bez przesady - jakieś 2000-3000 m.n.p.m. Co innego jednak nas zaciekawiło. Wiatr. Pierwsze 2 dni wiało tak, że dosłownie, trudno było pod wiatr zjechać ze stoku na nartach. I tu zrozumieliśmy sens miejscowego, dziwnego na pierwszy rzut oka przepisu. Mówi on otóż, że jeżeli prędkość wiatru przekracza 20 km/h, to dzieci do 20 kg wagi można trzymać na smyczy.
Jak się okazuje, nawet biskup może wydać życiowy przepis, w czym utwierdzały nas toczone przez wiatr po zboczach ciała kilkuletnich dzieci, których rodzice nie przestrzegają prawa.
-
Ale to trzeba je czymś jeszcze dociążać, bo jak złapią cug to będą latać jak latawce...
-
A podobno dziecinny latawiec najlepszym sposobem na smog.
-
Akcja sasanka tym razem wyciąga mnie na tradycyjny, choć spóźniony o 2 tygodnie dzień kobiet, czyli dzień gentlemana. Relacji chyba nie będzie, bo okoliczności będą niesprzyjające i chodzi nie tylko o brak zasięgu...
Darz Bór do zobaczenia...
-
No nie dziwię się, że niesprzyjające. Bo czy to dżentelmenowi wypada spóźniać się na Dzień Kobiet?
-
Akcja zakończona powodzeniem. Bez ofiar w ludziach i sprzęcie. Powiodły się obserwacje przylatujących żurawi oraz alpak. Kultura dżentelmenów jak zwykle wyjątkowa i nie boli nawet surowy w wyrazie i treści ostry, cięty i często rubaszny humor.
-
...Powiodły się obserwacje przylatujących żurawi oraz alpak...
alpagi łyk i dyskusje po świt. Niecierpliwy w nas ciskał się duch
Tak, wiem S:)
-
Jakbyś tam był. ;)
-
A w co zapuszczaliście żurawie?
-
W szyjki...
-
A u nas ciekawostka. Akcja sasanka zaprowadziła nas w długi weekend na wesele. Nie będę tu opisywał rozmiarów, ilości księży, gości itp., a jedynie kilka ciekawostek, które rzuciły się w oczy wytrawnemu (hłe hłe) obserwatorowi.
Błędy zdarzają się wszędzie, ale żeby na tradycyjnym bochenku chleba przeznaczonym dla nowożeńców napisać zamiast daty ślubu 14.08.2017r., datę 17.08.2017r., to już przesada. Wykonawca tłumaczył się co prawda, że to data przydatności do spożycia, ale czy godzi się takie rzeczy mówić w obecności panny młodej?
Z kolei pan młody dostał w prezencie roczny karnet na mecze Jagiellonii w tym sezonie. Cieszył się jak dziecko, do momentu, kiedy żona wypomniała mu (pierwsze wypominki!), że ma przecież dwuletni zakaz stadionowy.
Pośród świetnie zorganizowanej uroczystości (didżej został przez nas ochrzczony jako młody Bautroczyk) zdarzyło się jednak kilka zgrzytów:
- gdy dziękowano babciom nowożeńców, nie wszystkim spodobało się, że do tańca zagrano melodie z czasów Księstwa Warszawskiego;
- od tradycyjnych oczepin grano już tylko melodie do tańców na rurze;
- kupiona przez dom weselny (ponoć za wielkie pieniądze), maszyna do upuszczania sztućców nie spełniła oczekiwań.
Wyszło także na jaw kilka ciekawostek:
- okazała się, że Elvis nie tylko żyje, ale do tego jeszcze mocno schudł;
- wyjaśniło się, że jest tylko jedno lepsze imię niż Karol – Jan Paweł;
- całą salę porwało wspólne odśpiewanie Jeziora Łabędziego.
Generalnie wesele pozostawiło bardzo dobre wrażenie. Młodzież i nie tylko ona, bawiła się świetnie. Tańczono do upadłego pod niekwestionowanym przywództwem pana młodego. Tańczył rzeczywiście świetnie, nic dziwnego podobno bardzo dużo ćwiczy w hospicjum, gdzie pracuje.
Tak, wiem, ale co ja poradzę, że słabo tańczę?
-
Może gdybyś popracował w hospicjum...
-
No tak, tam ogólna sprawność fizyczna wymagana. Że o wyczuciu taktu nie wspomnę...
-
Na naukę tańcowania podobno najlepsze są sanatoria ;D
-
Na naukę tańcowania podobno najlepsze są sanatoria ;D
Zwłaszcza te dla chorób układu ruchowego?
-
Gimnastyka i dużo ruchu zawsze wskazane, a takie sanatoryjne przybytki podobno dobre też nasercowo.
A i o kuracji pitnej nie należy zapominać.
Co mi przypomniało - Tony, rachunek poproszę, na priv! Bo jak pić niezapłacone?
(OK, napoczęlim Kozla, teściu sobie zażyczył, nie odmawia się w takiej sytuacji...)
-
Nie dość, że piją, to jeszcze prywatnie!
A ja dzisiaj odzyskałem autonomiczność, to znaczy wrócił alkomat z kalibracji.
-
Z tańcem to ja też na bakier, ale może by tak jogę poćwiczyć:
-
No, to może nawet ja bym się dała namówić? Bo Grzegorz bezskutecznie od dłuższego czasu próbuje, ale na taki argument jeszcze nie wpadł.
A przecież wiadomo, że po dobrym trunku człowiek jest zdecydowanie bardziej gibki i rozciągliwy. A po zastosowaniu odpowiednio dużej dawki to i na każdą durnotę łatwiej się zgodzi...
-
Wygląda na to, że joga nabiera kolorów. Przecież może być whisky joga, vine joga i, oczywiście vodka joga.
Już niedługo nieodzownym elementem sali do ćwiczeń jogi będzie barek. A jak tu być na bakier z barkiem?
-
Kolegę tenisistę od jakiegoś czasu bark boli, ale po 2-ch piwach to już może grać, przynajmniej w debla ;D
-
A po 3 piwach może grać nawet drugą ręką?
-
Po 3 to ja zaczynam grać prawą ręką, a po 4 to nie wiem, bo mi się myli ;)
-
Po 3 to ja zaczynam grać prawą ręką, a po 4 to nie wiem, bo mi się myli ;)
To znaczy mylą ręce? Czyli po czterech jesteś oburęczny?
-
Po czterech to on sam gra w debla.
-
Po 4 takich, to i owszem:
(https://ocen-piwo.pl/upload/primator-double.png)
-
Z tańcem to ja też na bakier...
Oj, jak dobrze znaleźć się w dobrym towarzystwie. ;)
-
Po 4 takich, to i owszem:
Po czterech takich to pewnie i przeciwnika już nie potrzeba :D
-
Primator tak, o ile nie ciemny.
-
A wracając do jogi:
Mnie sie najbardziej z tych asan chyba Leniwy Motyl podoba. O, zaraz pójdę trenować!
-
A jeden i drugi Lord of fishes? To jest dopiero technika.
-
Powstanie Styczniowe na Wzgórzach Świętojańskich.
Kwiecień, więc czas na Akcję Sasanka. Odwiedzamy pełne nieodkrytych tajemnic Wzgórza Świętojańskie, tuż obok znanego skądinąd Królowego Mostu. Wzgórza mają swoją burzliwą historię za czasów marszu Napoleona na Moskwę (o czym przypominam tutaj….http://poszepszynscy.info/forum/index.php/topic,87.30.html ) oraz podczas Powstania Styczniowego.
Dzisiaj kilka zdań o tym drugim wydarzeniu. Walki trwały tu długo, a najlepszym przykładem problemów powstańców jest Kopna Góra. Najwyższy szczyt wzgórz z charakterystyczną wieżą obserwacyjną dającą kontrolę strategiczną nad rozległym otoczeniem. Niestety, powstańcy prawie nie mogli jej wykorzystać ze względu na carski regulamin korzystania:
- na wieży mogło jednorazowo przebywać tylko 5 osób i to bez broni,
- starszyźnie oraz rannym wstęp był zakazany,
- wokół wieży oraz na głównych polanach wprowadzono zakaz palenia ognisk i – o zgrozo – picia alkoholu oraz palenia machorki,
- nakaz posiadania odpowiedniego obuwia do wchodzenia i schodzenia z wieży i poruszania się po lesie,
- cytata nie wymagająca komentarza: „osoby znajdujące się pod wieżą w czasie przebywania na tarasie widokowym osób zwiedzających nie mogły znajdować się w strefie 3 m wokół trzonu wieży”,
Podobne obostrzenia dotyczyły większych drzew.
Do tego doszedł pomysł utworzenia rezerwatu i w powiązaniu z nim zakaz wstępu do lasu, co odcięło powstańców od zaplecza. Jednak szczególnie uciążliwy w warunkach partyzanckich był pomysł ograniczający ruch oddziałów powstańczych wyłącznie do specjalnie wytycznych w tym celu, istniejących do dzisiaj „Szlaków Powstańców Styczniowych”.
Co najważniejsze, dowództwo carskie zastrzegało sobie, że nie odpowiada za uszkodzenia ciała oraz inne szkody osobowe i materialne wynikające z naruszenia regulaminu korzystania z wieży i rezerwatu. Dało to prawną podstawę do pacyfikacji wsi i masowych egzekucji powstańców.
Mimo to broniono się długo. Głównie ze względu na trudne warunki terenowe utrudniające dostęp wojskom carskim. Wzgórza mają co prawda wysokość tylko ok. 70 metrów, ale w nocy nawet 75-80m!
A carski regulamin wieży obowiązuje do dzisiaj…
A skoro o Napoleonie, to jak wiadomo, tędy przebiegał szlak Napoleona na Moskwę. Do dzisiaj można – zwłaszcza na wiosnę – znaleźć mnóstwo papierków po Princessie, ich wygląd jednoznacznie świadczy nie tylko o tym, że nie było jeszcze wówczas papieru toaletowego, ale również najprawdopodobniej o szacunku, jaki było nie było prości żołnierze, mieli dla cesarzowej Józefiny.
-
Regulamin regulaminem, a zasady BHP dotyczące wchodzenia i schodzenia po schodach, tudzież przebywania na wysokości? A nakaz noszenia kasków i kamizelek odblaskowych? A dostosowanie punktu widokowego dla niepełnosprawnych, w tym niewidomych i słabowidzących?
A mówią że na wschodzie podobno cywilizacja...
-
Widać na powstańców styczniowych wystarczył skromny regulamin. Teraz nie ma już szans na jakąś poważną ruchawkę.
-
Widać na powstańców styczniowych wystarczył skromny regulamin. Teraz nie ma już szans na jakąś poważną ruchawkę.
Nie ma śmiechu. Czasami to w zupełności wystarcza. We Wielkopolszcze, gdzie zawsze panował porzundek, podczas tamtejszego (nb jedynego w PL udanego) powstania jakaś akcja wymagała zakupu biletów peronowych by się na tymże peronie zaczaić. A jakby nie sprzedano to byłoby, że tak powiem, po ptokach...
-
Ale wracając do tematu - jakieś pomysły na tegoroczną super-majówkę?
-
https://coord.info/GC7JH0M
I pół warszawskiej ekipy się do mnie sprowadza, więc będzie wesoło i na sobocie się nie skończy.
-
Szkoda, że to tak daleko, też byśmy posprzątali koło zamku... No i Primator też sponsoruje 8)
-
Ale wracając do tematu - jakieś pomysły na tegoroczną super-majówkę?
My będziemy podziwiać smak Atlantyku i zapach porto, albo odwrotnie?
Nie ma śmiechu. Czasami to w zupełności wystarcza. We Wielkopolszcze, gdzie zawsze panował porzundek, podczas tamtejszego (nb jedynego w PL udanego) powstania jakaś akcja wymagała zakupu biletów peronowych by się na tymże peronie zaczaić. A jakby nie sprzedano to byłoby, że tak powiem, po ptokach...
Anegdotka bardzo zacna, jednak skąd taka informacja, o jedynym zwycięskim powstaniu w PL? Taki Suwalczanin to mógłby waści twarz obić, o ile jakiś Litwin by nie stanął w obronie.
-
Oj, zły link. Na sprzątanie to by tyle osób nie zjechało.
Sprzątanie jest po imprezie: https://coord.info/GC7H7P0
-
Tak sobie pomyślałem, że taki goekeszing to dopiero był popularny w Powstaniu Styczniowym! Bez przerwy coś ukrywali i robili skrytki.
-
Się zając śmiej... Jak wśród tłumu spacerowiczów w środku Ogrodu Krasińskich odkładałam niezuważona przez nikogo całkiem sporą puszkę do dziupli, to mi przez myśl przemknęło, że w razie co, to ja mogę do sabotażu...
I taka serio refleksja - że w tym kraju tak mało zamachów z podłożonymi środkami wybuchowymi to łaska boska i skrzypce.
-
Na wszelki wypadek nie zakładaj keszy podczas maratonu warszawskiego, dobrze?
-
Tak sobie pomyślałem, że taki goekeszing to dopiero był popularny w Powstaniu Styczniowym! Bez przerwy coś ukrywali i robili skrytki.
Tam się w ogóle dziwne rzeczy działy. W szkole uczą oczywiście że fuzje, że po lasach i że Grottger a mało kto wie że całkiem nieźle rozwijał się powstańczy Mar Woj. Można się heheszkować ale była bandera, regulamin (ok, francuski) i przeprowadzono kilka akcji. Udanych średnio ale biorąc ogólnie nyndzne niestety osiągnięcia całości to i tak robią wrażenie.
-
A tak przy okazji, to przypomniało mi się, że z okazji 150 rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego w Polskim Radiu wykonano kawał mrówczej robot i sporządzono audycję składająca się z kilkudziesięciu odcinków bardzo szczegółowo opisującą te powstanie. Jak ktoś jest zainteresowany, to służę.
-
Pozdrawiam długołykędowo, dostałem "permisję" na oddalenie się nieco warunkowo: "Weźcie no Poszepszyński laptopa na ten urlop i jakby nasi rosyjscy przyjaciele mieli pytania to im odpowiedzcie. No". Tymczasem cisza: tam chyba jeszcze większy prazdnik jak u nas :P
-
Większy, bo nie wiem, czy jest u nich większy prazdnik niż 1 maja? Może Dzień Pobiedy? Ale to już na Stefka.
-
A u nasz za chwilę Czesi się zdziwią, że u tych Polaków to jeszcze prazdnik i prazdnik...
Prazdnik na Zamku w Nachodzie na dwa tysiące luda i trzy i pół tysiąca niedźwiedzi właśnie się skończył. Hordy ze wschodu stacjonujące u mnie stopniowo topnieją. Jedna macka pojechała jeszcze podbijać Saksonię, ale odgrażali się, że wrócą. W każdym razie - zostawili onuce...
-
Ciekawe, tym bardziej, że jakby nie patrzeć z Twojej perspektywy, to przynajmniej z Polski, wszyscy ze wschodu.
-
Zgadza się. Łącznie ze Słoweńcem.
A onuce nadal czekają...
-
Jak się święci 1 maja? Ja dzisiaj w fadowskiej krainie widziałem nieliczne ekipy grające mniej lub bardziej rwące za serce robotnicze pieśni i przeciskające się w metrze z czerwonymi flagami. Aż się chciało wyrwać i porwać. Ale zachowaliśmy godność godną angielskiego gentelmana, tylko tańszą.
-
Ja machałam szturmówką.
Biało-czerwoną.
W ogródku.
A Grzegorz zawieszał na okapie. Na majowe święto.
Jak wrócę do życia po wyprawie do Piekła to zamieszczę relację.
-
W stronach wiejsko - rodzinnych na sąsiedniej opuszczonej od lat posesji zaczęli się wczoraj kręcić dalsi sąsiedzi. Okazało się że bez żadnej wyraźnej przyczyny zajęły się tam chaszcze. Po chwili z wielkim wyciem zajechali strażacy, rozwinęli szlauch i pożar zdusili by tak rzec w zarodku. Po jakimś czasie lokalny policjant pozbierał zeznania. Czułem się trochę głupio bo opowiadałem co widziałem - to znaczy nic - z nożycami do żywopłotu w rękach. Wiadomo jak to jest: zaiskrzą takie nożyce i pożar gotowy (przynajmniej do znalezienia lepszego podejrzanego pasuje idealnie). Niemniej wszyscy doszli po deliberacjach do wniosku że denko od butelki skupiło światło.
Hm.
No i właśnie: pamiętacie te duszeszczypatielne opowieści w podstawówkach jak to lasy stają w ogniu od denek - soczewek z porzuconych butelek po "Bałtyckiej"? Kiedyś z kuzynem próbowaliśmy cokolwiek zapalić takim denkiem. Nie da się, zapewniam. Nawet przy użyciu nafty. Znowu ktoś poszedł wg najłatwiejszej opcji. Niczym po zabójstwie JFK...
Co prawda cztery prace temu kolega wstał z fotela i ustawił wielką warsztatową soczewkę na pantografie tak że skupiła słońce i podpaliła mu fotel. Śmierdziało przeokrutnie. No ale to, jak mawiał klasyk, zupełnie inna historia! :P
-
to musi być związane z odpowiednim ustawienem tegoż denka do słońca
oraz palną zawartością niektorych butelek...
moje nożyce do żywopłotu owszem iskrzą. zwłaszcza jak się zagapię i przetnę kabel.
ale im krótszy tym prawdopodobieństwo takiego wypadku maleje... a może rośnie?
-
Podejrzewam, że Baader ma nie serce A żywopłot z kamienia, więc o iskrę nietrudno.
-
Tony pisał tu niedawno o planach na weekend majowy, to taka oto reminiscencja z Porto:
W hotelu ciekawostka dotycząca tradycyjnej zawieszki na klamkę z hamletowskim pytaniem: sprzątać czy nie sprzątać? Dlaczego hamletowskim? Ponieważ sprzątaczki zaczytują się tu w Hamlecie, którego sztuki są z tego powodu uznawane za bardzo niską literaturę. Otóż na zawieszce po portugalsku, angielsku i francusku normalnie napisano: nie przeszkadzać, a w wersji niemieckiej: nie strzelać.
-
To ja dużo skromniej. Ale za to telewizja była!
http://www.tvklodzka.pl/majowka-w-skansenie/
-
Wszystko ładnie, ale nigdzie nie widzę Stefana?
-
jak to kot, pewnie gdzieś leżał na zapiecku ululany.
Melodiami ludowymi do snu.
-
Tymczasem, kończąc wątek majowania, nasłuchaliśmy się w weekend fado i rzeczywiście (fakt, Kydryński zawsze ostrzegał), są to smutne piosenki. Poniżej streszczone przykłady kilku z nich:
1. Smutna piosenka o dziewczynie, która postawiła na Jagę (Żagę - ślicznie to brzmi po portugalsku) i straciła całe pieniądze. Teraz sobie i słuchaczom obiecuje, że będzie stawiać tylko na Machaczkałę.
2. Smutna piosenka o dziewczynie, która spóźniła się na pociąg osobowy i teraz w samotności musi jechać towarowym za te same pieniądze za to bez Warsu (Warszu) i nie ma gdzie kupić porto.
3. Smutna piosenka o dziewczynie, która zamiast kupić PORTO z PORTO, kupiła z Portoryko i teraz się martwi, że to nie będzie takie same i dostanie rozwolnienia, a ludzie ją wyśmieją.
4. Smutna piosenka o starej niewolnicy Januarii, która została wyzwolona i teraz boi się, że nie będzie wiedziała, co ze sobą zrobić.
5. Smutna piosenka o młodej, pięknej dziewczynie, która zestarzała się i została starą panną stojąc w korkach samochodowych. Teraz żali się, dlaczego koleżanki podkusiły ją żeby zrobiła prawo jazdy.
-
Czy ta smutna dziewczyna, co kupiła Porto z Portoryko, już wie, ile będzie musiała zapłacić za porto, czy o tym będzie następna smutna piosenka?
-
Czy ta smutna dziewczyna, co kupiła Porto z Portoryko, już wie, ile będzie musiała zapłacić za porto, czy o tym będzie następna smutna piosenka?
Jak do tego doliczą cło, to na pewno powstanie o tym piosenka fado.
-
To może zdąży na Eurowizję? W tym roku w sam raz w Lizbonie.
https://eurovisionworld.com/eurovision/2018/event
-
Pkt. 4 to zdaje się problem najbliższy każdemu emerytowi?
-
Pkt. 4 to zdaje się problem najbliższy każdemu emerytowi?
Nie, no z łap ZUS-u to jej się wyzwolić nie udało, ale dokładnie nie zrozumiałem, bo moja znajomość hiszpańskiego w portugalskiej wersji fado sprowadzała się do zrozumienia początku refrenu: "misz (miś?) culpa, misz culpa, misz makszima culpa".
-
Takie tam napotkane w pogoni za Drakulą:
-
Proszę! I to jest inicjatywa! Zniżka 8,5% na benzynę, jeżeli masz w samochodzie kota! Na meble widzę podobna zniżka?
-
Na jaką benzynę? Na powietrze do opony.
-
To ty znasz rumuński???!!!
-
Jak kot może znać, to i Mela.
-
Nie.
Prawa jazdy też nie mam. Ale tyle się orientuję, że przewodem podłączonym do opony nie powinna płynąć benzyna.
Chyba.
-
Prawa jazdy też nie mam. Ale tyle się orientuję, że przewodem podłączonym do opony nie powinna płynąć benzyna.
Chyba.
Tak myślałem... Nie wie, a się domyśla.
-
W ramach weekendowego imprezowania byliśmy w sobotę na weselu. Impreza jak impreza (262 osoby), jednak ciekawostka i przy okazji małe nieporozumienie podczas ślubu. Panna młoda z zawodu jest striptizerką i jak w kościele pojawiła się w sukni to nikt, łącznie z księdzem, jej nie poznał. A ponoć byli razem na pielgrzymce w Medziugorje?
-
Sugerujesz, że wszyscy, łącznie z księdzem, do tej pory widywali ją tylko w stroju... striptizerskim?
-
Sugerujesz, że wszyscy, łącznie z księdzem, do tej pory widywali ją tylko w stroju... striptizerskim?
Może po prostu wszyscy widywali ją w stroju Adama? ;)
-
Takie przebieranki? ;)
-
Takie przebieranki? ;)
Rozbieranki?
-
Byłam kiedyś na pielgrzymce w Medjugorie. Rozmaite cuda się tam odbywały...
-
Też mieliście strptizerkę w składzie?
-
Striptizerkę (chyba) nie, ale księdza w kąpielówkach owszem.
-
Striptizerkę (chyba) nie, ale księdza w kąpielówkach owszem.
Ksiądz striptizer, oryginalnie.
-
Początkujący chyba, kąpielówek nie zdjął.
-
Ksywka "Ksiądz Delfinek".
No pojechać nad Adriatyk i z darów bożych w postaci słońca i morza nie korzystać? Toż grzech byłby.
To ten, co jak już tu zdaje się kiedyś pisałam, tak miał dość zawodzących cięgiem koronki w autokarze dewot, że jak tylko była okazja to brał brewiarz pod pachę i uciekał w góry.
Nie, nie w kąpielówkach.
-
Co kraj i region to specyfika. Choćby taka Floryda:
Mieszkanka Florydy, nie najlepszy kierowca, miała wytatuowaną informację o każdym wypadku i stłuczce. Jak się okazało, takie są nowe wymagania firmy ubezpieczeniowej. Ma więc wytatuowany kod kreskowy z numerem odpowiednich akt szkodowych i policja ma do nich od razu dostęp za pomocą czytnika. Niestety naszej bohaterce zabrakło miejsca na rękach i ramionach i musi do kontroli drogowej zdejmować bluzkę i biustonosz. Na nogach się nie wytatuuję, ba mam brzydkie, a biust mogę pokazywać. Dobrze, że to Floryda, a nie Alaska zimą, śmieje się.
I powstaje pytanie, czy firma ubezpieczeniowa ma szanse na rozwój w zimniejszym klimacie?
-
Z wieści z innych regionów warto wskazać na różnice pomiędzy spokojną Kanadą i niebezpiecznym USA. Takie na przykład Toronto może się pochwalić jedną z najwyższych wież na świecie CN Tower - 553m, malowniczo położoną nad jeziorem Ontario. A jak wysoka i malownicza, to musiała sprowokować zamachy. Tak było i tym razem, jednak na szczęście zamachowiec.. nie trafił w nią samolotem i to mimo kilkunastu prób. "Podstawa wieży jest za wąska a góra z restauracją się obraca co utrudnia trafienie" płakał zamachowiec, "a mi kończyło się paliwo".
Oczywiście zamachowiec został zatrzymany, jednak ponieważ zapowiedział podnoszenie kwalifikacji zawodowych - już dostał się na bardziej zaawansowany kurs pilotów - najprawdopodobniej otrzyma wyrok w zawieszeniu.
To jednak nie koniec ciekawostek związanych z CN Tower. Wieża słynie z obrotowej restauracji, jednak trudno się do niej dostać, ponieważ codziennie tłumy zwiedzających (2 mln w roku) całymi dniami blokują wszystkie windy. W związku z tym restauracja opracowała nowatorski system obsługi gości. Na parterze jest wystawiane menu, wybieramy, a następnie jesteśmy kierowani na schody, którymi - omijając zatłoczone windy - wchodzimy na górę. 346 metrów, 2579 schodków, co trwa ok. pół godziny. Zanim wejdziemy, na górze czekają już ciepłe wybrane przez nas posiłki, które po przyjemnej rozgrzewce związanej z wchodzeniem smakują wybornie.
Truizmem będzie dodawać, że schody są przystosowane dla niepełnosprawnych, w tym osób na wózkach inwalidzkich. Truizmem, bo w Kanadzie wszystko jest dla ludzi.
-
Weekendowe majowanie zawiodło nas tym razem do pałacyku Branickich w Choroszczy. Zbudowany w połowie XVIII służył jako letnia rezydencja będąc od początku przedmiotem niewybrednych drwin i żartów, gdyż z racji znajdującego się obok szpitala psychiatrycznego, Choroszcz ma na Podlasiu taką opinię, jak Tworki w Polsce. W XIX w. prawdopodobnie w celu podniesienia walorów wypoczynkowych, obok pałacu powstała fabryka włókiennicza, której przepiękne buczenie oraz dymiący komin stanowiły ulubioną rozrywkę arystokratycznego towarzystwa. Niestety, wszystko kończy się w 1915 r., kiedy to pałacyk i fabryka ulegają całkowitemu zniszczeniu. Dopiero w 1975 r. zrekonstruowano wnętrza obiektu i urządzono w nim muzeum. Niestety ścian zewnętrznych, elewacji i pokrycia dachowego nigdy nie odbudowano i wszystko pozostało, jak w stanie przed całkowitym zniszczeniem.
Powyższy opis może się wydawać dziwny, to tylko na pozór. Choroszcz, jak wspomniano to miejsce nietuzinkowe. Dowód? Obok, jednak w zasięgu lekarzy ze szpitala psychiatrycznego, znajduje się wieś Sienkiewicze. To tam najdłużej trwało Powstanie Styczniowe. Władze rosyjskie, a podczas wojny niemieckie, nie mogły sobie z nim poradzić, pomimo licznych rozstrzeliwań i wieszań, czego pomniki znajdujemy co krok. Niestety dla zaborców, sienkiewiczowskie kobiety rodziły więcej i szybciej, niż oprawcy nadążali zabić. Powstanie zakończyło dopiero wejście Polski do Unii Europejskiej oraz wprowadzony w jej wyniku system dopłat dla rolników, który załamał system finansowania oddziałów partyzanckich ze sprzedaży z bimbru. I tak w 2009r. ostatni oddział partyzancki złożył kosy osadzone na sztorc i wystąpił o dopłaty.
-
Ta szczęśliwa matka sześcioraczków to pewnie emigrantka z tamtych okolic?
Tylko nie wiedziała, że już nie trzeba?
-
Ta szczęśliwa matka sześcioraczków to pewnie emigrantka z tamtych okolic?
Tylko nie wiedziała, że już nie trzeba?
Może i wiedziała, ale ma to w genach. Pewnie trzeba kilka pokoleń, żeby odzwyczaić się od takiego przyrostu naturalnego. W Sienkiewiczach co druga ciąża jest mnoga, 4-12 dzieci i nikt z tak błahego powodu jak sześcioraczki nie robi rabanu na pół świata. A tu dziewczyna poszła za mężem na Śląsk i zaczęła się afera.
-
A cesarki to pewnie robili już za Cesara?
-
Tymczasem, jakby kto chciał zobaczyć jak wygląda szwedzki monopolowy (drugie zdjęcie), czym się podjeżdża pod kościół na wsi (trochę niżej) i skąd melex na wyspie (a, sami zobaczycie) - to zapraszam https://photos.app.goo.gl/8K3Bh4Hr1MnVXRaj8
A jeśli ktoś ma słabość do transportu szynowego i nie tylko, to tutaj https://photos.app.goo.gl/2ikKvvvS7hinMCkP8
-
Ładne obrazki - pokazywałaś tamtym policjantom na peronie?
-
Tak. Dlatego szybko mnie wypuścili.
-
Tymczasem, jakby kto chciał zobaczyć jak wygląda szwedzki monopolowy (drugie zdjęcie), czym się podjeżdża pod kościół na wsi (trochę niżej) i skąd melex na wyspie (a, sami zobaczycie) - to zapraszam https://photos.app.goo.gl/8K3Bh4Hr1MnVXRaj8
A jeśli ktoś ma słabość do transportu szynowego i nie tylko, to tutaj https://photos.app.goo.gl/2ikKvvvS7hinMCkP8
A skąd one wiedzą, że to monopolowy? Żadnych butelek na wystawie nie widać...
-
Może po tych nagich torsach (kto by w szwedzkim klimacie okrągły rok bez koszuli wytrzymał na trzeźwo)?
A może po szyldzie https://pl.wikipedia.org/wiki/Systembolaget ?
Kto ich tam wie, tych Szwedów?
-
Ehhh, łza się w oku kręci. I pomyśleć, że to wszystko mają dzięki rabunkowi Rzeczpospolitej podczas Potopu.
-
Znaczy, restrykcyjny monopol państwowy na alkohol też?
No, w sumie, jak się napatrzyli skutków sarmackiej gościnności...
-
Może po tych nagich torsach (kto by w szwedzkim klimacie okrągły rok bez koszuli wytrzymał na trzeźwo)?
A może po szyldzie https://pl.wikipedia.org/wiki/Systembolaget ?
Kto ich tam wie, tych Szwedów?
No nie... Co ma szeregowy spragniony turysta zrozumieć z napisu "Systembolaget"?! System laguje? To jakaś firma informatyczna?
Butelkę by chociaż narysowali... :(
-
W Arabii Saudyjskiej napis jeszcze mniej zrozumiałe ;D
-
W Arabii Saudyjskiej napis jeszcze mniej zrozumiałe ;D
Na sklepach monopolowych?
-
Z Karmi.
-
Jak zwykle się okazało, że najłatwiejsze w założeniach pytania są najtrudniejsze. Na skromne pytanko w Kancy czy Biała Piska, czy raczej Biała Piszczy, czy może wręcz Biała Krzyczy duża część kancelaryjnej młodzieży nie potrafiła odpowiedzieć prawidłowo.
A może ja czegoś nie wiem, Tony, ty masz najbliżej, zmieniło się coś?
Podobnie kiedyś było z pytaniem, gdzie leżą wyspy Bergamuty...
-
Nie wiem, czy już nie pisalem, (?)ale ktoś kiedyś zapytał studentów polonistyki co znaczy słowo drzewiej. Odp.: STAWAJ SIĘ DRZEWEM???????????
-
Nigdy tam nie byłem, jest tam jakiś sztab?
-
Nigdy tam nie byłem, jest tam jakiś sztab?
Może jest, ale czy tylko dlatego, że tam nie byłeś, a ja wielokrotnie (fakt, raczej przejeżdżałem)?
-
A Sucha nadal Bez Kicka?
-
Właśnie? Czy Kicek kica, czy podskakuje?
-
W nocy uchwalą te na Wiejskiej ..... >:(
-
W nocy uchwalą te na Wiejskiej ..... >:(
W nocy na Wiejskiej coś o Kicku?
-
Żeby nie podskakiwał. W ramach rocznicy Nocnej Zmiany.
-
Żeby nie podskakiwał. W ramach rocznicy Nocnej Zmiany.
Lewy Czerwcowy?
-
W nocy uchwalą te na Wiejskiej ..... >:(
W nocy na Wiejskiej coś o Kicku?
Nieuważnyś. Taż chodziło o rym!
-
W nocy uchwalą te na Wiejskiej ..... >:(
W nocy na Wiejskiej coś o Kicku?
Nieuważnyś. Taż chodziło o rym!
Masz mnie Waść, nieuważnym...
-
Zaiste. Atoli masz też acan niejakie zalety ;)
-
Zaiste. Atoli masz też acan niejakie zalety ;)
Fakt, takie przychodzą mi najłatwiej.
-
Ostatni weekend stycznia, więc najwyższa już pora na weekendowe majowanie. Korzystając z prześlicznej pogody i powodowani pogadankami Fasiola o plenerowych przygodach psa Alvina załadowaliśmy się z Kasią do (na?) fury i fora do lasu. I powiem wam, że fatalnie. Niby ładnie, ale żeby przez 2 godziny chodzenia po lesie znaleźć tylko dwie kurki i dwie podzielonki? A co się śniegu naodgarniałem, to moje.
Aż wstyd było na patyk włożyć, jak rozpaliliśmy ognisko. Z tym ogniskiem to też tak sobie, bo mieliśmy uczcić powstańców śląskich maszerując szlakiem im poświęconym. Najpierw wywiązała się coraz gorętsza dyskusja, uczestnikom którego powstania śląskiego jest ta ścieżka poświęcona, aż po wszystkim okazało się, że to nie powstańcy śląscy, tylko styczniowi. No to wtedy unieśliśmy się tak zwanym honorem i nie upiekliśmy tych parówek śląskich, które Kasia specjalnie kupiła w tym celu, tylko siedzieliśmy jak te bałwany z trzema kurkami i dwoma podzielonkami.
-
Dobrze, że z tym czczeniem powstańców jeszcze się w styczniu wyrobiliście.
-
Zgoda, ale prawie wpadłem, bo tam jest także, a w zasadzie przede wszystkim, pomnik powstańców listopadowych. To już prawie jak śląskich?
-
Kto idzie/jedzie furą do lasu bez boczku na patyk?
-
Pewnie liczył, że jakiś boczek upoluje.
-
Właśnie, a tu tylko grzyby.
-
Że od Powstańców Listopadowych do Styczniowych jest całkiem blisko, bo miesiąc z okładem, to ok. Ale kto mi wytłumaczy jak daleko jest od Listopadowych do Śląskich? Śląski jaki to miesiąc? Grudzień bo Barbórka?
-
Słuszna uwaga, może to śląsk (mała litera oczywista), to zapomniany miesiąc?
-
Śląskie to chyba były ze 3, jakiś miesiąc się zawsze dopasuje ;)
-
Sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Powstania trzy, a miesiące tylko dwa.
-
Strach iść do lasu. Fasiol, niech Alvin uważa! Jeśli chce...
(https://img.joemonster.org/images/vad/img_55029/772bc4563e9eedfc31fe845b21006777.jpg)
-
To raczej niech kabany uważają na Alvina.
-
Taki kozak, czy chodziło ci tylko o pastowane kabany?
-
Paczę ma wyjątkowo długą i mocno uzębioną i nie pozwala się przytulać kabanom.
-
Pacza to jakiś wasz regionalizm? Domyślam się, że chodzi o jakiś kawałek anatomii, ale czy ja chcę wiedzieć który?
-
Nie wiem jak to wyszło. Miała być paszcza.
-
Paczę na kogoś chyba także można powiedzieć?
-
No przecież tak się mówi.
-
Od razu mi się związki semantyczne kojarzą: "paczę na paczkę" na przykład.
-
Co ja paczę?
-
Chłopaki nie płaczą a paczą?
-
Nigdzie nie jest bezpiecznie od zaginającej się rzeczywistości. Pojechaliśmy do rodziny na wieś, a warto było, bo nie widzieliśmy się kilka lat. No i na miejscu okazało się, co to jednak znaczy dobra, wyśrubowywana od pokoleń organizacja pracy w celu maksymalnego wykorzystania zasobów, które daje nam matka kura, przepraszam, natura. Co prawda, jak to teraz na większości na wsi, rodzina nie ma już ani konia, ani krowy, ani świnek, ani cielaków, jednak zabłysła ostatnią kurą (choć nie hrabiego Barry Kenta). Ludzie, co to była za kura! Przygotowali z niej rosół dla 10 osób, a na drugie karkówkę i z tego co zostało zrazy, do tego dostaliśmy ostatnie zniesione przez bohaterkę 40 jajek, cukinie i jabłka. Jak to powiedziała siostra cioteczna, teraz takich kur już nie ma, a kiedyś to się na kamieniu rodziły. Żałowaliśmy, że mleko z kury już się skończyło, a rodzinie pozostały z inwentarza już tylko suczka i kotka. Jednak jeszcze za młode i na jaka i na mięso.
-
Łezka w oku się kręci... Świat się zmienia... Nie będę jednak psuł Wam apetytu, chociaż jestem po luźnej rozmowie z fachowcami od chowu świń i produkcji mlecznej. A nasz miłościwie nam panujący Rektor (łubu dubu, łubu dubu...) jest fachowcem od kurczaków. Wszak mamy politechnikę, ale z dwoma wydziałami nastawionymi na rolnictwo. W każdym razie - strach do stołu siadać, chyba że u znajomego rolnika co to dla siebie świnkę w osobnym chlewiku odpowiednio chowa. Takie kury jak Cezarian opisuje to też już rzadko się trafia...
-
A galareta z łapek? A pasztety z wątróbki? A gulasz z serc?
Rodzina po waszym wyjeździe jeszcze tydzień się będzie na tej kurze tuczyć!
-
I tak wszystko zależy od tego czym się popija ;)
-
A galareta z łapek? A pasztety z wątróbki? A gulasz z serc?
Rodzina po waszym wyjeździe jeszcze tydzień się będzie na tej kurze tuczyć!
Prawda, ale przecież nie można do końca miesiąca zostawić rodzinę o głodzie (bo sierpień ma być ciepły)?
Tony, taaak popija się, prowadząc samochód. Choć, chyba wśród pijących, ktoś nawet przypomniał, że Niemcy podczas II WŚ jacy byli, tacy byli, ale przynajmniej po pijaku można było jeździć...
-
Ważne, żeby koń był trzeźwy.
Dziadek zawsze tak powtarzał.
-
Co ty? Skąd ty teraz konia na wsi weźmiesz? Zrobiłem nawet stosowny wywiad. Nikt nie ma.
-
A u mnie są, ale nie takie do ciągnięcia fury.
-
To ja już może nie będę wnikać jakie.
Ale za niemca chyba były?
Dziadek miał.
-
Wtedy oczywiście, że były. Bo za Niemca można było jechać furą po pijaku, nawet na głównych drogach.
-
No przecież mówię, ważne, żeby koń był trzeźwy. Bo robił jeszcze za nawigację.
-
No przecież mówię, ważne, żeby koń był trzeźwy. Bo robił jeszcze za nawigację.
Tak było, mieliśmy wozaka na naszej ulicy i bez konia to on by w życiu do domu nie trafił. Jednak miał taki problem, że koń nie potrafił otwierać bramy, więc wozak nie schodząc w wozu żeby koniowi ulżyć, tylko darł się na wnuczka, żeby otworzył bramę.
-
Babcia była lepsza od tego wnuczka.
Od razu otwierała bramę. I nie tylko...
-
U "mojego" bohatera takie prosteto niebyło, bo jak babka, czyli żona, otwierała coś wiecej, to miała jak w banku barykadowanie się w domu przed wozakiem z siekierą.
-
To pewnie mieli założoną niebieską kartę.
-
Tak, na konia...
-
O koniu było i warto wrócić, bo nie tylko koń, ale jaka jest zebra każdy widzi. I nie pytam, czy jest czarna w białe paski, czy odwrotnie. Okazuje się, że tu naprawdę potrafią docenić wnętrze zwierzaków. Stek z zebry znakomity. Oczywiście zebry najmniejszej troski
-
Stek też w paski?
-
Najlepszy był krokodyl. Mięso delikatne, jak topiony kurczak, z tych samych powodów postne i tak syte, że można tydzień nie jeść. Jedyny mały minusik, powoduje impotencję, ale co mi tam...
-
Murzynki nie są zbyt powabne?
-
i tak syte, że można tydzień nie jeść.
Jak chleb krasnoludów?
-
Zastanawiam się, czy nie jesteśmy podobni do plag egipskich. Wczorajszą noc pod namiotami na pustyni skończyła się taką ulewą, że żaden z miejsowych przewodników, że średnią stażu 15 lat, czegoś takiego nie widział. Nasz kierowca mawia, że wnukom będzie opowiadał i z tego powodu już go "ciągnie" do zrobienia dzieci.
-
Popsuli pustynię, co za ludzie no.
-
Nooo, przyjadą tacy z Podlasia i nie potrafią się zachować na pustyni ;)
-
Chamstwo w państwie.
-
Żyjemy i mamy się dobrze, czekamy na testy malaryczne. Dzisiaj przeszliśmy na zimbabwanizm, ale jeszcze nie wiemy, czy to dobrze, czy nie, bo nie byliśmy na mszy. Strach opowiadać, co tu się wyrabiało, ale nic już nie będzie takie same po wizycie Podlasia. Szczegóły, da Bóg, wkrótce.
-
O, żyje. I na zimbawianizm przeszedł.
-
Albo przejechał, np. na słoniu albo nosorożcu ;)
-
Łże, nie mógł przejechać na zimbawianizm. Tam kulawych i siwych nie przyjmują. :P
-
A i hakuna-matatizm ma się dobrze.
-
Prawie każda dalsza podróż zaczyna się od lotniska i samolotu. I to jest zawsze nieocenione pole do obserwacji. Niby linie lotnicze są zestandaryzowane, niby są w aliansach lotniczych, a jednak miło przecież na różnice, które przecięcie nie dzielą, a łączą. Dobry przykład to jedzenie podawane na pokładach samolotów. I tak, linie Fly Emirates słynną ze znakomitego jedzenia. Linie Air France, paradoksalnie, mają sławę związaną najgorszym jedzeniem, natomiast Linie Ethiopian Airlines słyną z tego, że nie podają jedzenia. Oczywiście żeby nie wywołać szoku wśród swoich obywateli. Za to podają wodę i wódę, i dlatego mają w haśle, że są Nowym spirytusem Afryki (The new spirit of Africa).
-
Lecieliśmyz przesiadkami. We Wiedniu zatrzymujemy się w saloniku dla pokrzepienia ducha i żołądka. Od razu podbiega do mnie przesympatyczny Turczyna, człeczyna, wysokości circa 1.5 m. Uprzejmie rozmawiamy, znajduje nam stolik dla całej grupy i znika. My rozglądamy się za… tak tak, napojami. Niestety, ekspres z kawą zepsuty, więc chcąc nie chcąc sięgamy po alkohol. W dobrych nastrojach siedzimy i rozmawiamy, kiedy pojawia się nasz sympatyczny człowiek bez fezu na głowie i z uśmiechem pyta Alles gut? Coś mnie podkusiło i odpowiedziałem: Ales gut, kaffe kaput! Zgiął się w jeszcze większym uśmiechu i przez cały nasz pobyt podbiegał do mnie co kilka minut wołając Ales gut, kaffe kaput! Ekspresu jednak nie uruchomił. Dobrze, że nic o Hitlerze albo Czterech pancernych nie wspomniałem…
-
I po co było się chwalić znajomością języków?!
-
A mógł odpowiedzieć zwyczajnie, po łacinie S:)
-
Hitler Kaput? Was, kapusta i kwas? Jak to będzie po łacinie?
-
Skumbrie w tomacie?
-
A to już Twoja kwestia!
-
To z tych co lubią, jak jest do rymu. Nas tacy pod Górą Kuszenia kiedyś kusili "dobra dobra zupa z bora" S:)
-
To z tych co lubią, jak jest do rymu. Nas tacy pod Górą Kuszenia kiedyś kusili "dobra dobra zupa z bora"
To jakaś erotyczna przyśpiewka? Tak, wiem!
-
Nie wiem, ja nie znam palestyńskiego.
-
Może chociaż izraelski?
-
Nu, oficjalny to może nie, ale dogadać się dogadam. Zwłaszcza ze starszym pokoleniem.
-
Oj, aj waj, już chyba z najstarszym?
-
Pokontynuujmy opowieści drastyczne, przepraszam, gastryczne, przepraszam, kulinarne. W samolocie jedzenie podają tylko osobom powyżej 10 roku życia. Uważają, że do 10 roku nie ma sensu karmić bo zawsze można zrobić nowe. Na szczęście jestem starszy. Podali rybę. Na opakowaniu napis, najlepiej spożyć przed 23.43 i 15 sekund. To co powiecie, spóźniłem się tylko 94 s. i spędziłem 25 minut i 14 sekund w toalecie. W tym kontekście nie dziwi napis na opakowaniu: „Kaczkę na urynę należy trzymać pod siedzeniem”. Co ciekawe, napis jest ten sam, nawet jak zamówić wołowinę lub rybę!
-
Pokontynuujmy opowieści drastyczne, przepraszam, gastryczne, przepraszam, kulinarne.
Oj tak, tucz pasażerów na dłuższych trasach to poważny problem. Tym bardziej że samolotowa kawa jest jakaś taka usypiająca...
-
O kawie wiem tylko, że w samolocie kawa espresso znaczy tyle, że szybko nalana. Ale wino! Ostatnio okazało się, że jak za szybko powiedzieć "one white wine", to przyniosą dwa czerwone wina.
-
Kontynuując wątek lotniczy, lecieliśmy do Wiednia i chyba coś zmieniono w rozkładach lotów, bo zupełnie nie zauważyłem jak przelecieliśmy nad Tatrami. Widać przelecieliśmy jakąś przełęczą? Może kolega Baader zna szczegóły? Zaś w samym we Wiedniu? Jak potwierdza kolega kapitan żeglugi wielkiej, który był już w prawie wszystkich portach europejskich, na lotnisku we Wiedniu zawsze grzmi.
-
Nad Bałtykiem pewnie też nie lecieliście?
-
A otóż lecieliśmy, w drodze powrotnej do Warszawy. Tak, to nie pomyłka, żeby wylądować w Warszawie, przelecieliśmy nad nią, potem nad Bałtykiem (nie przełęczą) i do Sztokholmu. A potem nazad przez Bałtyk i do Warszawy. Proste? Proste.
-
Kto bogatemu zabroni...
-
Fruwać to każden jeden by chciał a robić nie ma komu :P
-
Fruwać to każden jeden by chciał a robić nie ma komu
Odezwał się ten, który przed chwila coś mówił o piooontku!.
Kto bogatemu zabroni...
Ba, teraz, przez te przeloty mniej bogatemu.
-
Fruwać to każden jeden by chciał a robić nie ma komu
Odezwał się ten, który przed chwila coś mówił o piooontku!
Co? Gdzie?
-
Fruwać to każden jeden by chciał a robić nie ma komu
Odezwał się ten, który przed chwila coś mówił o piooontku!.
Kto bogatemu zabroni...
Ba, teraz, przez te przeloty mniej bogatemu.
I jeszcze pewnie 1 klasą?!
-
A gdzie tam pierwszą. Wagonem sypialnym.
-
Fruwać to każden jeden by chciał a robić nie ma komu
Odezwał się ten, który przed chwila coś mówił o piooontku!.
Kto bogatemu zabroni...
Ba, teraz, przez te przeloty mniej bogatemu.
I jeszcze pewnie 1 klasą?!
Ta, pierwszą, moje nogi do dzisiaj twierdzą, że klasa była ostatnia.
-
A do Radomia nie było bezpośredniego wagonu?
-
Był, ale tylko kuszetka.
-
Do Radomia tylko klasa biznesowa.
-
Maj się kończy, ale weekendowe majowanie pozostaje we wspomnieniach...
Namibia to bardzo europejski kraj afrykański. Na przykład zdobyczą Namibii jest czas środkowoeuropejski. Większość dróg, jest - tak jak w Polsce - ewidentnie nie pierwszej kolejności odśnieżania. Znaki drogowe przygotowane dla pijanych kierowców, mniej więcej trzykrotne większe niż w Europie. Jeszcze lepiej jest w budownictwie. W stolicy kraju, Windhuku, czy w nadmorskim Swakopmund widoczne w architekturze wpływy neoklasycyzmu niemieckiego z XIX i XX w. – na ogrodzeniach wszędzie druty kolczaste pod prądem.
-
A w kuchniach stoją butle gazowe? Z Cyklonem B?
-
Oczywiście nie wszędzie w Afryce jest tak różowo, jak w Namibii. Na przykład w takiej zacofanej Zambii jest kościół analbabtystów. Choć, czy na pewno zacofanej? Krążą pogłoski, że już niedługo przynależność do tego kościoła będzie obowiązkowa, bo Zambia chce wejść do Unii Europejskiej. Na wszelki z Zambii szybciutko uciekliśmy na linie..
-
Jak to na linie?! Może na lianie?
-
Nie, na linie, bo to było nad kanionem rzeki Zambezi. Kanion wygląda tak:
(https://thumbs.dreamstime.com/b/victoria-upada-most-nad-kanionem-wpada-na-rzek%C4%85-kanion-i-zambezi-mi%C4%99dzy-zambi%C4%85-zimbabwe-w-sezonie-suchym-197324519.jpg)
Jak widać, lian nie dość, że tam nie ma, to jeszcze nie sięgają na drugi brzeg.
-
Może to kościół analfabetystów, błąd w zapisie byłby wtedy zupełnie naturalny, żeby nie powiedzieć - celowy.
-
Także bym wolał, ale po co analfabeci w Unii Europejskiej?
-
BDSM wśród nosorożców.
Skoro już poruszyliśmy trudny temat analbabtyzmu w Zambii, trzeba powiedzieć, że w Poznańskiem także nie jest łatwo w sprawach, niech będzie, ze damsko-męskich. Sprowokowane nocną obserwacją zwierząt przy wodopoju, trójka dziewczyn próbowała wytłumaczyć koleżance, co ciekawe, specjalistce od bhp, co to jest BDSM, bo ta ostatnia pomimo posiadania 2 dzieci, nie wiedziała. Za to, po powrocie do domu, przywitała się z mężem okrzykiem: „Wiem już co to jest BDSM, to seks bez BHP” i pokazała mu własnoręcznie zrobione zdjęcie… kopulujących nosorożców. Nie wiemy jednak, co dalej, a przede wszystkim, czy podobnie jak nosorożcom, założyła mężowi lokalizator BDSM, to znaczy GSM?
-
Testament w prezencie.
Wracając do naszej przesympatycznej poznanianki, to jednak wielkopolska oszczędność dała o sobie znać. Nic nie przywiozła mężowi z Namibii, bo przed wyjazdem, obawiając się, czy wróci, zrobiła testament i wszystko mu zapisała. Śmiechu było co niemiara, i powszechnie radzono jej, żeby nie wracała i to będzie najlepszy prezent!
-
Wracamy do przyrody afrykańskiej. Rośnie tam drzewo mopane. Można powiedzieć, że to drzewo samograj, nie tylko ze względu na znakomite właściwości akustyczne jego drewna. Robi się z tego chaty, płoty, instrumenty (znakomite brzmienie), rękojeści do pił, łopat, noży. Co więcej, przysmakiem powszechnie dostępnym są robaczki żerujące na jego liściach. Próbowałem, niezłe. Jednak w buszu najważniejszą cechą tego drzewa jest to, że nie odbijają się od niego krople podczas sikania i potrzebę naturalną może załatwiać naraz kilka osób, nawet o dużej różnicy wzrostu, na przykład z plemion: Owambo, Himba i Bushmeni. A więc jest drzewo pełni bardzo ważną funkcję w ekosystemie, tam, gdzie rośnie, nie ma kolejek do toalety.
-
Czy właściwości akustyczne drzewa objawiają się przy sikaniu?
-
O, w rożnych momentach. I podczas rośnięcia, i podczas sikania i nawet podczas szumienia. ;)
-
W północnej Namibii ciągle trwa rywalizacja pomiędzy ludźmi i słoniami o wodę. Pustynne słonie rozwalają źródła wody, Himba rozwalają słonie. Żeby zapobiec zabijaniu tych pięknych zwierząt powstała fundacja, która finansuje budowę specjalnych obmurowań studni. Dzięki temu słonie nie mogą ich rozwalić i, zupełnie nie niepokojone przez Himba, spokojnie umierają z pragnienia.
-
A że sanepid nie dopuszcza do spożycia padliny to tony słoniny się marnują...
-
To duży kraj, nie wszędzie dotrze sanepid. Chyba, że zatrudni Bushmenów.
-
Afryka Południowa to raj dla zwierząt, ale wiąże się z tym sporo dziwnych, nieznanych w Europie opowieści. Powszechnie tutaj wiadomo, że stado strusi potrafi zadziobać zebrę, jeśli ta odpowiednio długo leży. Z kolei za najniebezpieczniejsze zwierzęta uchodzą tu… perliczki. Żyją w ogromnych stadach, które masą zadziobują lwy i zadeptują słonie. Zadeptują, bo nie mogą ich zadziobać ze względu na zbyt grubą skórę.
-
Przeczytałam "pierniczki", ale chyba jestem usprawiedliwiona.
-
Jesteś, prawdopodobnie pierniczki są jeszcze groźniejsze.
-
Wracając do słoni, to należy przypomnieć, że słonie nigdy zapominają. Na przykład żaden słoń nigdy nie zapomniał telefonu komórkowego. Z drugiej strony zebry, żyrafy i słonie mogą chorować na Alzheimera i zapominają najprostsze teksty.
-
Namibijskie miejscowe ciekawostki to oczywiście kulinaria. Można tu dostać w restauracji zestaw steków: z antylopy oryks, z zebry i sringboka (po naszemu skocznik antylopi), albo z krokodyla lub strusia. Do tego owoce morza na czele z najszybciej rosnącymi na świecie ostrygami, uchatkami i pingwinami. Nawet mają tu takie przysłowie: Pomidory na pustyni nie rosną, a oryksy i owszem.
-
A serdelki mają?
-
Deszcz na pustyni Namib to niezwykła rzadkość. Nawet nasza przewodniczka twierdzi że nic takiego nie przeżyła. Ale ponoć tak samo mówiła po pierwszym, drugim i trzecim dziecku. A teraz? Teraz już robi kosztorys na wycieczkę kajakową po pustyni Namib – z wiosłami pod gwiazdami. Chce dopłynąć do zwrotnika, czy jak to ona opisała, zbiornika Koziorożca.
-
Czy ja chcę wiedzieć gdzie Koziorożec ma zbiornik?
-
Może jeszcze o tym wkrótce, ale, gdzie Koziorożec ma zwornik, bo takie pytania też padały?
-
Dobrze, że nie zwieracz S:)
-
Raka i Koziorożca?
-
W zwierzęcym temacie, ale co kraj to obyczaj. Na przykład tacy Himba w ciekawy sposób odróżniają królika od zająca. Ich zdaniem króliki kopulują szybciej.
-
Chciałam tu zacytować adekwatną bajeczkę Babci Pimpusiowej o koliberku, ale dostałam na wejściu do biblioteki taki komunikat.
Jakie niecenzuralne, przecież pan Andrzej wyłącznie kulturalnych i cenzuralnych słów używał.
-
Do dwustu uderzeń to niekulturalne?
-
Wracając do deszczu na pustyni, to trzeba oddać honor naszej koleżance z wyprawy, specjalistce od opowieści o Madagaskarze, która rozpaliła miejscowych Damara i Himba do białości opowieściami że spływów kajakowych. Z Samarkandy, bo tam ponoć także była. Była tak realistyczna w swoich opisach, że przez kilka kolejnych dni życzyliśmy naszym kierowcom przed zaśnięciem „wet dreams”, a jednemu nawet „snow dreams”!
-
Trzymając się ciągle aspektów kulinarnych, warto wspomnieć, że leżą one u podstaw wielowiekowych waśni pomiędzy plemionami zamieszkującymi Namibię. Na przykład ludy Damara i Buszmeni byli przez inne plemiona traktowani najgorzej, bo ciamkali nie tylko podczas mówienia, ale nawet przy jedzeniu, co było nie do zniesienia przez inne szczepy i wywoływało ciągłe wojny. Co ciekawe, Damara i Buszmeni także nie potrafili wzajemnie zrozumieć swych ciamkań i dlatego mieli różne potrawy, a co za tym idzie, habitaty.
-
Cóś drobny ten druk.
-
Ja tam dobrze widzę. Może dlatego, że nie ciamkam.
-
Szlaczek?!
-
Co to się porobiło. Ciekawe, bo tak minimalizuje system kopiowanie niektórych fontów z Worda. Spróbujemy jeszcze raz:
Trzymając się ciągle aspektów kulinarnych, warto wspomnieć, że leżą one u podstaw wielowiekowych waśni pomiędzy plemionami zamieszkującymi Namibię. Na przykład ludy Damara i Buszmeni byli przez inne plemiona traktowani najgorzej, bo ciamkali nie tylko podczas mówienia, ale nawet przy jedzeniu, co było nie do zniesienia przez inne szczepy i wywoływało ciągłe wojny. Co ciekawe, Damara i Buszmeni także nie potrafili wzajemnie zrozumieć swych ciamkań i dlatego mieli różne potrawy, a co za tym idzie, habitaty.
A co do Meli, osobny szconek.
-
Panie, co ja muszę się naodcyfrowywać w robocie... to jest pikuś.
-
Nie używaj imienia Pikusia nadaremno...
-
No dobrze, pan Pikuś.
-
Kiedyś wystarczyła bułka z masłem...
-
Teraz to może być grząski temat - a to cholesterol w maśle, a to bułka trzeba by ustalić czy bezglutenowa...
-
Są kwestie, z którymi człowiek spotyka się całe życie i traktuje je ot tak, naturalnie, bez wnikania w głębię tematu. A tu... Na przykład, dopiero nasza podróż półpustynnym szlakiem i liczne kontakty ze specjalistami od tych spraw z rożnych plemion uświadomiły nam, że ludy pasterskie to takie, które wypasają swoje dzieci. Czasami w towarzystwie zwierząt.
-
I, dodajmy, że są to zazwyczaj dzieci wolnowybiegowe.
-
I, dodajmy, że są to zazwyczaj dzieci wolnowybiegowe.
Na karmie bez antybiotyków.
-
Co przypełznie to zjedzą.
-
Nie samą zagranicą człowiek żyje podczas weekendowania. Na przykład takie Bieszczady. Niesamowity oddźwięk wśród miejscowych, acz często znanych medialnie w Polsce leśników: Kazimierza Nóżki, czy Edwarda Marszałka, wywołało zdjęcie zrobione przez naszego kolegę podczas pierwszego (co warto z różnych względów podkreślić) dnia Bieszczadzkiego Rajdu Prawników. Zdjęcie zrobiono nad Zalewem Solińskim, a konkretnie przy Skałach Myczkowskich. Zdaniem wspomnianych leśników to prawdopodobnie żubr, jednak zaprzeczali temu gorączkowo kapitanowie kilku statków pływających po Solinie. Czy to już początek sezonu ogórkowego?
-
Toż to wykapany nosorożec! Aaa, pewnie to żart? Zdjęcie przywiozłeś z Afryki? ;)
-
Dużo mu wykapało...
-
Kon rzeczny, też mi sensacja.
-
Kon rzeczny, też mi sensacja.
No pewnie że żadna. My w K. u. K. Krakau mamy np świnię rzeczną:
https://www.google.com/maps/place/%C5%9Awinia+na+rzece/@50.0484384,19.9506921,257m/data=!3m1!1e3!4m6!3m5!1s0x47165b4742b468dd:0x885af1b7c1aebfa4!8m2!3d50.0486419!4d19.9510746!16s%2Fg%2F11g8bc2c9c?entry=ttu
-
Ta świnia nie wygląda na nazbyt żywą?
-
O! Boczek z patyka!
-
Ta świnia nie wygląda na nazbyt żywą?
Nigdy nie miała pretensji do bycia żywą. Ale niemniej jednak jest świnia? Jest. Rzeczna? Niewątpliwie. Widziałem kilka kolizji rowerowych na pobliskim bulwarze gdy się pojawiła jakieś 7-8 lat temu.
-
Nie wątpię w jej realność, ale wspomniany Żubr wodny jest żywy.
-
I proszę, biednemu to zawsze wiatr w oczy. Ledwo zapłaciłem po 25 złotych od siebie i małżonki za wejście na Dar Pomorza, a tu ponoć następnego dnia premier ogłosił, że w celu wspierania budowy wiedzy o dziedzictwie narodowym, od 1 lipca wejścia na ORP Błyskawicę i wspomniany Dar Pomorza będą darmowe, jak autostrady. Jak ja się cieszę, że na Błyskawicy nie byłem.
-
Nasz miejscowy przewodnik i specjalista od kobiet twierdził, że u plemion Himba i Herrero jest jak w Europie. Nagie kobiety są droższe niż ubrane. Ba, ale czy lepsze? Tego nie chciał powiedzieć zasłaniając się tym, że jest z plemienia Damara i to jest tajemnica zawodowa. Podobnie nie rozstrzygnął co się dzieje, jak Himba przejdzie na hereryzm lub Herero na himbizm.A jak Himba przechodzi na hereryzm widać po pani pierwszej z prawej.
-
Dobrze, że ja już dawno po śniadaniu...
-
Jak widać, Himba także są po śniadaniu.
-
A dlaczego Ciebie nie ma zdjęciu?
-
Z wielu powodów: nie jestem kobietą, nie jestem Himba ani Herero, nie tańczę, jestem szczuplejszy, z zasady nie nosze poniemieckich ciuchów...
-
A na Madagaskarze…
Specyfiką wycieczkowych wyjazdów grupowych jest, że prawie zawsze trafi się ktoś, kto już wszędzie był i wszystko widział. Tak było podczas naszej eksploracji południowoafrykańskiej, tyle, że trafiliśmy na prawdziwego mistrza w tej dyscyplinie, do tego w spódnicy, choć chodziła w spodniach. Wypowiedź kogokolwiek w zasadzie na dowolny temat przerywała natychmiast zdaniem, które zaczynało się znamiennym: „A na Madagaskarze…”. Niekiedy pojawiały się dwie modyfikacje: „A w Samarkandzie…”, albo „A na spływie kajakowym…”
Doprowadziła tym kolegę, z którym jechała samochodem do takiego stanu, że musiało się to skończyć depresją lub repliką. Odczekaliśmy do pięknych okoliczność przyrody rozgwieżdżonego nieba pod Spitzkoppe i podczas ogniska, gdy z ust naszej mistrzyni chirurgii szczękowej poleciała fraza o Madagaskarze, przeszliśmy do kontrataku.
„O właśnie, posłuchaj, bo pewnie będziesz mogła nam pomóc. Otóż byliśmy na wyspach Polinezji Francuskiej i okazało się, że tam pełnia księżyca jest częściej – dwa razy w miesiącu. Wszyscy miejscowi twierdzili, że takie zjawisko astronomiczne ma miejsce mniej więcej od szerokości geograficznej, na której leży Wielki Rów Afrykański. Czy na Madagaskarze także księżyc jest dwa w razy miesiącu w pełni?”
Szok, niedowierzanie, ale jakoś tak nie była pewna co powiedzieć, więc tylko między wierszami recytowanymi ze szczeliny międzyszczękowej potwierdziła. Dopytaliśmy tylko czy zwiedzała na Madagaskarze słynną neolityczną, jedyną na świecie, kopalnię brązu oraz czy będąc w Samarkandzie brała udział w słynnych spływach kajakowych? Trzeba przyznać, że od tego momentu koleżanka, o wiele ostrożniej dopierała tematy, a zwłaszcza moment wejścia w zdanie interlokutorowi – nie po drugim, a po trzecim słowie.
-
Ciekawostka na temat znanego już ludu Herero. Kobiety noszą nie tylko poniemieckie suknie, ale także, można rzec, pokajzerowskie nakrycia głowy. Otóż okazuje się, że w takim kapeluszu, jako rozpórka używane są gazety - koniecznie niemieckie i koniecznie dzisiejsze wydanie. Ponoć dzięki temu panie mają poczucie, że suknia jest codziennie inna!
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/7/71/Herero_women.jpg/250px-Herero_women.jpg)
-
Jakieś wypasione te panie, że o kapeluszach nie wspomne. Kucharki?
-
Tam generalnie wszyscy oprócz Buszmenów dobrze wyglądają. Głodu zdecydowanie nie ma. Może to przez te gazety niemieckie?
-
Traditionally built.
Co mi przypomina Mma Ramotswe i całą serię No 1 Ladies Detective Agency, takie cosy mystery ale z Botswany. Zdaje się, że po polsku też można poczytać, w sam raz na lato.
-
Była już tutaj mowa o „dziwnym” podlaskim zwyczaju w postaci żółtej wstążeczki przyczepionej do stojącego przed wsią krzyża prawosławnego. Przypomnijmy, iż oznacza ona, że we wsi jest morowe powietrze, zaś mężczyźni lub kobiety ostrzegają się przed tym powietrzem , bo to nie byle jaka dżuma, czy Covid, a syfilis. Jednak Gonzo rozwinął temat i wyjaśnił: co oznacza czerwona wstążeczka? Zakaz kąpieli, biała? Można się kąpać.
Z tego wynika, że najgorsze jest połączenie żółtej z czerwoną, bo nie tylko syfilis we wsi, ale nawet nie można go umyć?
-
Czerwona wstążka - woda ciepła. Niebieska - woda zimna.
-
Znaczy, że w ciepłej wodzie nie można się kąpać?!
-
Wychodzi na to że nie.
-
Znaczy, że w ciepłej wodzie nie można się kąpać?!
Przynajmniej do czasu, jak wisi także żółta wstążka.
-
Wracam jeszcze do wspomnień afrykańskich, bo to naprawdę niesamowity kontynent i niesamowici ludzie. Weźmy takich Bushmenów, Indian Afryki Południowej. Nikt tak jak oni nie orientuje się w terenie, nikt tak nie potrafi rozpoznawać tropów i zjeść wszystkiego co się rusza lub nie. A wszystko dlatego, że uczą się buszu od momentu stanięcia na dwóch nogach. Dosłownie. Podczas zwiedzania ich wioski przed nami cały czas szły ok. 1,5 letnie dzieci i patykami uderzały w trawy, drzewa i ziemię. Okazuje się, że w ten sposób chronią pozostałych mieszkańców, płosząc węże i skorpiony. Na pytanie, dlaczego najmłodsze, ledwo zaczynające chodzić dzieci są delegowane do tak niebezpiecznego zadania, usłyszeliśmy, że w razie ukąszenia, takie dzieci są najszybsze do odtworzenia.
Teraz zrozumiałem definicję ludów pasterskich – takie, które wypasają swoje dzieci.
-
No, to podobnie jak w wysłuchanym przeze mnie dzisiaj materiale o koszcie życia rosyjskiego sołdata. Im bardziej wyszkolony, doświadczony i wyekwipowany, tym większa strata dla budżetu Specjalnej Wojskowej Operacji.
Wychodzi na to, że najtaniej pchać na front rekruta z gołymi rękami, bo najłatwiejszy do odtworzenia...
-
Life is brutal...
-
Z innych miejscowoafrykańskich ciekawostek warto wspomnieć o mangustach. Jak wiadomo są one odporne na jad węży i zawarte w nim neurotoksyny. Dlatego z upodobaniem jedzą węże, jednak starają się unikać kobr, bo po nich im się odbija.
-
Ostrza strzał Buszmenów były wykonywane z kości żyrafy, przy czym, co oczywiste, ostrze pierwszej strzały wykonano z żyrafy padłej.
-
Południe Afryki to nie tylko fascynująca fauna, ale i flora. I rośliny nie muszą być od razu spod znaku baobabów, czy drzew mopane. Rosną tu niewielkie, rośliny, które mają nasiona w kształcie przypominającym pinezki. Kształt, jak kształt, ważne, że nie wbijają się one w gołą stopę bo o tak poszkodowany od razu je wyjmie. Więc cierpliwie czekają na kogoś w butach.
-
Okazyje się, że Bushmeni byli na najlepszej drodze do opracowania rakiet balistycznych prowadząc zaawansowane próby z wysokotorowym strzelaniem z łuków. Niestety, nadeszli niemieccy kolonizatorzy i nauczyli ich wytwarzać żelazne groty strzał zamiast z kości żyrafy i balistyka przestała być potrzebna. Jednak ponoć słynny Werner von Braun korzystał z ustnych relacji Buszmenów opracowując rakiety v1 v2 i Saturn.
-
Phi, nie musiał szukać tak daleko.
U nas już imć pan Muszalski strzałę potrafił pionowo ku niebiosom posyłać aby załogę stanicy zabawić.
Niebezpieczne jednak to igrce były, gdyż, jak to własnem piórem jegomość pan Waligórski opisywał, strzała owa wróciwszy prosto w czubek głowy nieszczęsnemu łucznikowi się wbiła, szczęściem między dwiema półkulami się umieściwszy. Od tego czasu pan Muszalski wyposażon w ową antenę za przenośny odbiornik robił i starczyło, że siadłszy wieczorami przy ognisku paszczę otworzył aby całą zgromadzoną załogę mógł zabawiać, tym razem audycyje różne emitując. Pono nawet Program Trzeci, któren w tamtych czasach zamierzchłych jeszcze dawało się słuchać...
-
Dodajmy, że owa strzała umieściwszy się pomiędzy półkulami żadnego defektu dla zdrowia znanego tucznika, znaczy łucznika nie poczyniła.
-
Proszę bardzo, okazało się, że wykrakałem, bezwiednie wymyślając 2 pełnie:
Dwie pełnie w jednym miesiącu. Superpełnia pokryje się z Niebieskim księżycemW nocy z 30 na 31 sierpnia na niebie będziemy mogli obserwować połączenie dwóch wyjątkowych zjawisk astronomicznych: superksiężyca i Niebieskiego Księżyca. W Polsce kulminacyjny moment ich wystąpienia przypadnie na godzinę 3:30 w nocy. To już druga pełnia w przeciągu zaledwie 29 i pół dnia. Taka zbieżność dat w cyklu księżycowym zdarza się tylko raz na około 2,7 roku i określana jest właśnie mianem niebieskiej pełni (https://next.gazeta.pl/pelnia-ksiezyca). Ostatni raz naturalny satelita Ziemi przybrał swoją pełną postać dwukrotnie w tym samym miesiącu w październiku 2020 roku
A miało być na Madagaskarze...
-
Co za bełkot...
-
Tu się w pełni zgodzę. Może chodzi o pełnię dwóch księżyców: superksiężyca i niebieskiego księżyca?
-
Jakby napisali, że blue moon się skorelował z nowiem, to mnie dopiero wtedy budźcie. Tak to żadna sensacja.
Przy okazji, skoro "once in a blue moon" to angielski odpowiednik "raz na ruski rok" to można zgrubnie obliczyć ile ten ruski rok trwa?
I co z greckimi kalendami?
-
By się zgadzało z polskim powiedzeniu o ruskim roku, ostatni blue moon był w 2020 r.
-
Nigdzie nie jest bezpiecznie, nawet w Afryce. Na przykład nasza fantastyczna przewodniczka, która zęby zjadła na przewodnictwie lojalnie przyznała, że nie wie jeszcze wszystkiego o Namibii i nie potrafi odpowiedzieć na pytanie czy panowie pilnujący porządku na stacjach benzynowych mają pejczyki, czy paralizatory? Choć ona osobiście woli pejczyki.
-
Ciekawostka kulinarno-zoologiczna. Na niektórych wyspach karaibskich jest dużo psów, na innych wcale lub prawie w ogóle. Okazuje się, że wszystko zależy od tego, czy na danej wyspie jest chińska restauracja. Na przykład w Kingstown, stolicy st. Vincent nie ma psów bo jest delirium, przepraszam Delicious Chinese Restaurant, podająca także znakomite sushi i psów nie uświadczysz. Może nie lubią chińskiego jedzenia?
-
Chińskie sushi?
-
Chińska restauracja, japońskie sushi, chiński przepis, karaibskie składniki.
-
Taka ciekawostka, na wsypach Saint Lucia i na st Vincent jest tak zwany "island time", co w praktyce oznacza, że oni uważają, że królowa Elżbieta II jeszcze żyje.
-
Znaczy mają takie opóźnienie?
A wiedzą, że królowa Bona umarła?
-
Wiedzą, już prawie nie spotyka się banknotów z królową Boną, a jest mnóstwo z Elżbietą II.
-
A bilon sprawdzałeś?
-
Sprawdziłem, bez Bony.
-
To moze bony pekao?
-
Z Elżbietą II?
-
Ciekawy zwyczaj karaibski. Narzeczeni tatuują sobie na ręce mercy, a małżonkowie przerabiają na no mercy.
-
A stare panny co?
-
Please mercy!
A propos, to nasz francuski, co znaczy francuski, on był bretoński (!), kucharz na łajbie szybko w uzgodnieniu z najbardziej spragnionymi uczestnikami, wypracował dodatkowy rodzaj kawy. Nie tam zaraz americano, czy afroamericano, nie espresso (podawana ekspresem), ale cofee with pleasure, co oznaczało kawę z whisky lub rumem, co tam akurat mieliśmy na biżąco. Takie kawy to nawet ja mogę pić o świtaniu.
Jednakowoż dialogi z rana były przednie:
- St. Pierre (tak się nazywał) cofee please.
- With pleaserue?
- Yes of course.
- With pleasure.
Nic dziwnego, że w zieloną noc postanowiłem kucharzowi uratować życie i tak też zrobiłem, ale o tym w następnym odcinku.
-
I żadnej innej pleasure nie miał na myśli?
To chyba zresztą Brytończyk musiał być, skoro oferował "with pleasure" a nie "avec plaisir".
A jak tam u niego z fasolką?
-
Nie, kolega Bretończyk w tym zakresie dostosowywał się do większości. Tym bardziej, że nasz jedyny francuskojęzyczny towarzysz, mówił z paryskim akcentem, więc sami rozumiecie...
Fasiolki nie przygotowywał.
-
Wracając do kwestii francuskich, to okazuje się, że zgodnie z regulaminem wojskowym okrzyk bojowy armii francuskiej to „Oh mon Dieu”!
-
Sprawdzić, czy nie Cambronne.
-
Akurat jego słowa niewiele z odwołaniem do boskości miały wspólnego.
-
Otóż właśnie. O regulaminie chyba myślał to samo.
-
Ale ten regulamin ponoć także uczy pilotów jak poddać się w powietrzu, a to już raczej nie dla Cabronne'a.
-
Nie tylko w Polsce mamy dziwne polityczne zwyczaje i zachowania. Na przykład, na takim St. Vincent Ptakiem Narodowym jest ptak aktualnego premiera.
-
Na jednej z wysp karaibskich jest tak dużo psów, że została powołana specjalna komisją, która ma sprawdzić czy pieczarki są tu na pewno hodowane na nawozie końskim.
-
Na pewno wszyscy lubimy obserwować mniej lub bardziej dziwne, śmieszne obwieszczenia, pouczenia, czy ogłoszenia, już to na budynkach publicznych, już to prywatnych. Weźmy taką Wenecję, chyba tylko tutaj można znaleźć kartkę przy uchylnym oknie w toalecie z informacją: podczas przypływu prosimy zamykać okno.
-
Jak podaje zawsze żądna sensacji miejscowa prasa, ostatnie słowa większości Wenecjan, po których przypłynęła karetka brzmią: Panie doktorze tylko żeby nie huśtało.
-
Dziwny szorstki jest język niemiecki. A już najdziwniej brzmi w muzeach. Ot taki przykład, tuż przy wejściu do Katedry św. Marka w Wenecji wywieszona karteczka z jakże uspokajającymi napisami w kilku językach:
Silenzio
Silence
Silencio
I na koniec niemieckie: Ruhe! Nic dziwnego, że musieli dopisać, że to prośba: Ruhe bitte.
Idźmy dalej w naszej kontaminacji międzyjęzykowej, kolejne muzeum, kolejna karteczka:
Non toccare grazie
Please do not touch
Ne touchez pas
No tocar Gracias
I na koniec niemieckie: Bitte nicht schiessen! Tutaj prośba dziwi jakoś jeszcze bardziej?
-
Fantastyczny jest ten Kraków! Stare miasto, Wawel, ale najbardziej podoba mi się, że jest dużo Polaków.
-
No nie wiem, czy to akurat zaleta.
Pamiętaj, żeby swoje inicjały w smogu wyrżnąć, inaczej wizyta się nie liczy.
-
Fantastyczny jest ten Kraków! Stare miasto, Wawel, ale najbardziej podoba mi się, że jest dużo Polaków.
Więcej niż Anglików?!
-
Chyba więcej niż Anglików, a nawet Chińczyków. O szczegóły poprosimy naszego Baadera, którego przepraszam, że nie doszło do mikrozlociku, ale czas był tym razem zbyt wypelnony.
Co zaś do inicjałów, to niestety, na arrasach nie można ich wycinać od 1553 r., kiedy to ówczesny król wyrył na jednym: Gonzo? Fantastyczny facet! Podpisano: Młody Zygmunt III Stary.
-
Natomiast obeszliśmy ze znakomitym przewodnikiem Wawel i już mnóstwo pojawi się tutaj garść ciekawostek historycznych mniej lub bardziej z tym miejscem związanych.
-
Jak koncert szantowy to i marynarskie trunki! Oczywiście królował rum w różnych postaciach, tym bardziej, że jeden z tuzów piosenki żeglarskiej w Polsce, fantastycznych żeglarz, autor znakomitych radiowych i telewizyjnych audycji o morzu i żeglarzach, Marek Szurawski, sprzedawała swoją książkę na temat rumu, w tym koktajli rumowych.
Jednak królowało piwo i tu dochodzimy do pouczającej obserwacji człowieka stanowiącego żywy dowód na to, że prawdziwa pasja, ba fascynacja tym co się robi, przezwycięża wszelkie przeszkody! A ograniczenia nie byle jakie, tylko najtrudniejsze, bo związane z własną fizjologią. Otóż nasz bohater, posiadacz najprawdopodobniej najsłabszego pęcherza na świecie, nie pozwalając, aby przypadłości organizmu wygrały z jego namiętnościami, pił piwo stojąc przy pisuarze! Chyba najbardziej cierpiał, gdy po skończeniu picia musiał udać się do umywalki, żeby… umyć ręce, bo kubek miał jednorazowy.
Serce rośnie na tak zaangażowaną postawę, prawda Tony?
-
Nie wiem, ja się na szantach nie znam...
-
A rumie i piwie? Bo ja nie tylko na szantach ale i na wzmiankowanych napitkach się nie znam.
-
Znaczy nie chciał zejść z tego świata jak Tycho de Brahe?
-
A to nie, ten zdecydowanie moczu nie trzymał.
-
A, tutaj, bo pogoda taka...
Melduję posłusznie, że mogą u mnie nastąpić przerwy w nadawaniu, mniej więcej do końca miesiąca.
Co, przypominam, w tym roku potrwa o jeden dzień dłużej...
-
Na szczęście i tak 2 dni krócej...
-
Na szczęście i tak 2 dni krócej...
Niż rok temu?
Tak, wiem..., ale to z nostalgii, że już w piątek i w sobotę są te dwa dni lutego, kiedy mężczyzna w relacjach z partnerką ma rację. A przypominam,że Fasiol wcześnie zaczyna piątek!
Mela, a podziel się z nami dokąd to niesie Cię na weekendowe majowanie?
-
Może czeka na koniec miesiąca, bo się skończyła kasa na internet ;D
-
To ona internetowi płaci dniówki?
-
Dniówki, tygodniówki, kto to wie, ich prywatna sprawa.
-
Okazuje się, że internet też tu mają, chyba nawet jeszcze K. u. K.
Na szczęście jest trochę szybszy niż tutejsze tramwaje.
Za to u Trześniewskiego nie przyjmują polnische złoty, jeno euro, skandal!
-
Dziękujemy za podprogową podpowiedź. Przy okazji sprawdź, czy stan murów obronnych nie pogorszył się od 1683 r?