Zolcik odbył się w kulturalnej atmosferze, pełnej konstruktywnej wymiany poglądów.
Uczestniczyli w nim:
Stefan czyli ja
Pedadog czyli Duch
Bruxa czyli Mela
Grzegorz czyli Konserwator maszyn biurowych
Oraz Rudy z kolegami, zawodowy kierowca ze stuletnim stażem wraz z małżonką (w części oficjalnej), rodzina, niezaproszeni goście, ze specjalnym udziałem gofrownicy i rowera/ru.
Na wstępnie wymieniono poglądy na stosunki bilateralne oraz zaproponowano rezolucję.
W części gastronomicznej ustalono, że prawdziwa pizza ma mieć kanty, by następnie zanalizować wpływ głodnych drożdży na smak napoju o nieustalonej nazwie i podłej kondycji.
Gospodarze taktownie napój chwalili, Pedadog twierdził że się nie zna, a Stefan ostentacyjnie (cham) trunek odrzucił.
W dalszym ciągu obrad degustowano piwa świata, wśród których znalazły się trunki z zaprzyjaźnionych regionów Warmii i Mazowsza oraz Czeskiej Republiki.
Niespodzianką dla gospodarzy (w stylu nie wozi się drzewa do lasu) było piwo z browaru w… Piastowie, który mają na co dzień za oknem.
Poruszano także kwestię Stefan a ślepa kuchnia, ze wskazaniem na ślepą.
Na szczęście nieopodal pensjonatu Buenos Aires miał siedzibę konsultant ds. uzależnień, co pozwoliło Stefanowi na luksus dalszej degustacji.
W tak zwanym międzyczasie dyskutowano o kondycji polskiej rozrywki, nie dochodząc do budujących wniosków.
O czym w dalszej części relacji.
(Niewykluczona relacja fotograficzna)