Wczoraj tak się złożyło że małżonka miałą występ swojego [uwaga - ą ę!] chóru, więc i ja nolens volens na tenże się udałem. No i wychodzimy z ludziskami z kościoła a tam pogoda wszystkich równo zmusiła do aktywności sportowej. Mianowicie pieszych do łyżwiarstwa figurowego zaś zmotoryzowanych do czegoś w rodzaju wyścigów na lodzie. Może to jest jakiś sposób na walkę z otyłościami itp. Jak się rozejrzeć to takich przymusowych okazji jest wiele. Pamiętam jak raz biegamy sobie ze znajomymi, kilometr bodaj siódmy więc i tempo trochę oklapło, nagle w szalonym pędzie mija nas pani. Tak na oko 8.5 na setkę. Dialog:
- Chy... chy... Co to... było?
- Chy... Spokojnie. Autobus jej... chy... ucieka!