Albo do szkoły, w samej Warszawie mamy 4000 wakatów.
Zaraz tam 4000. Po prostu reszta będzie miała minimalnie więcej roboty. Te 4000 to jaka jest zmiana procentowa w stosunku do całości personelu?
Sprawdziłam. W Warszawie pracuje ok. 30 000 nauczycieli.
Procentaż może nie jest duży, ale każdy statystyk powie, że liczy się trynd.
A trynd jest taki, że przed wakacjami było ok. 1000 wakatów.
Ja nie mogę już mieć jeszcze "minimalnie więcej roboty", bo od trzech lat zasuwam półtora etatu i więcej mi prawo zabrania. Wszyscy w szkole robimy do limitu, czyli po półtora etatu. Wakatów w zasadzie nie ma, ale proste zadanie matematyczne pokaże, że przy 100 półtoraetatowcach tak naprawdę brakuje nam jeszcze 50 ludzi.
Że skoro tak jest to w zasadzie da się, i o co mnie chodzi?
Nie da się, rozważam właśnie, czy nie powiększyć liczby wakatów. O półtora. Bo to nie ma sensu, kiedy cała kreatywność idzie na przetrwanie - jak poprowadzić lekcje w schowku na piłki, a nie jak zrobić fajne zajęcia.
EOT z mojej strony.