I Have a Dream...
Zima, śnieg, lekki mróz... Jedziemy zatłoczonym autobusem marki San, duszno, zaparowane szyby... Jesteśmy w czwórkę: Bruxa, Cezarian, ja i ktoś czwarty - man, tylko nieco mniej wyrośnięty niż Cezarian, nie rozpoznałem... (może to był Fasiol???). Jedziemy górską, zasypaną śniegiem drogą...
Kierowca -
To tutaj!Wysiadamy, Cezary i Man z werwą, ja z Bruxą z ociąganiem. Wpadamy w zaspę, taką po kolana, nasze tobołki giną w śniegu. Wokół ciemno... Autobus odjeżdża i po drugiej stronie szosy ukazuje się dwupiętrowy potężny budynek ze skośnym góralskim dachem oświetlony jak choinka. Z wnętrza dobiega dźwięk skrzypek a w oknach widać błyskające światło (ognisko? kominek?).
Ruszamy do środka (Cezarian znowu z werwą, wymachując torbą), przechodzimy wahadłowe drzwi (saloon?)... W środku pełno ludzi, bardzo gwarno, zaduch.
Cezarian -
Skąd tych ludzi tutaj tyle? Dobrze, że wcześniej zarezerwowaliśmy miejsca!W głębi odnajdujemy jedyną wolną ławę, siadamy... wtedy natychmiast pojawia się facet w góralskim stroju i podaje nam w blaszanych miskach kwaśnicę!
Man -
Super! Tego mi brakowało Bruxa (rozglądając się) -
No nie wiem, jakieś zakazane gęby mają te ludziska...Man -
Ha, ha, ha, no co ty? Świetne miejsce, a jaka muzyczka Facet w góralskim stroju -
Wy się tak nie śmiejta, stówka się należy.Zamieramy z łyżkami w powietrzu i patrzymy po sobie. Gwar wokół też jakby zamiera i czujemy na sobie wzrok wielu oczu - wszyscy czekają na naszą reakcję?
Nie wytrzymuję presji i budzę się. Ufff!!! Jestem w domu, na Warmii, 5 rano. Zaraz trzeba wstawać do pracy... jest dobrze?!
Ale od kilku godzin chodzi mi po głowie "Hotel California", ciekawe dlaczego...
PS. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń zapewne nie jest przypadkowe.
PS2. Już wiem, dlaczego "Hotel California":
Last thing I remember I was running for the door
I had to find the passage back to the place I was before
"Relax," said the night man, "We are programmed to receive
You can check out anytime you like but you can never leave."