Żeby to jeszcze bez mojej winy to miałbym spokojniejsze sumienie. W pewnym momencie jednak musiałem podjąć decyzję: ratować czy uśpić. I wyszło na to, że zafundowałem zwierzakowi kilka dni niepotrzebnego cierpienia. Co prawda przy namowie zaufanego i dobrego weta, ale jednak to była moja decyzja.
A wszystko zaczęło się kilka dni temu. Zabraliśmy nasze króliczki - dwie samiczki - na działkę na świeże powietrze coby sobie pohasały i trawki poskubały. Nie lubią się, więc bezpiecznie w dwa przeciwne narożniki. W końcu jednak się spotkały. Krótkie spięcie. Młodsza Tosia kopie starszą Misię w tylką nogę. Rozchodzą się. Niby wszystko ok. Tyle, że Misia zaszywa się w jednym miejscu i mało od tej pory się rusza. Przestaje też jeść. Nasz wet na urlopie. W zastępstwie młody adept sztuki. Diagnoza - złamanie tylnej nogi. Rtg. Kość udowa strzaskana na 8 kawałków. Szukamy kogoś kto podjąłby się zestawienia kości. Nic z tego. Mikrochirurgia+kilka zabiegów. Zbyt ryzykowne i trudne. Poza tym takie zabiegi u kotów podobno też na długo się nie zdają. Kość rozpada się i tak trzeba amputować. Wraca nasz wet. Radzi amputować. Tylko tak można uratować życie królikowi, bo noga sama się nie zrośnie. Inaczej trzeba uśpić. Decydujemy się na amputację. Asystuję jak zwykle doktorowi więc widzę, że wszystko przebiega ok. Pierwsza doba po zabiegu: Misia pije, zaczyna jeść, trochę się rusza. Podaję środki przeciwbólowe itp. Druga doba - przychodzi kryzys. Przestaje pić, zaczyna lać się na rękach, bicie serca słabo słyszalne. Jadę do weta. Po drodze Misia umiera...
W zasadzie miała do nas przyjść tylko na chwilę. Została 6 lat. Wzięliśmy ją bo była w strasznie złym stanie. Ktoś wyrzucił ją w Toruniu na Bulwarze Filadelfijskim. Była wygłodzona, wycieńczona i chora. Zaopiekowaliśmy się nią na prośbę znajomej Pani ze Stowarzyszenia Pomocy Królikom. Doprowalidziśmy do ładu, wyleczyliśmy. Przyzwyczaiła się do nas... i została. Była niesamowicie łagodna i uwielbiała pieszczoty i zabawy. Później, gdy pojawiły się nasze maluchy, to właśnie z nią uczyli się szanować zwierzęta - była bardzo wyrozumiała.
A teraz jej nie ma...