Po sobie, ale... zostałem zmuszony, to znaczy zobowiązany, znaczy upoważniony przez Fasiola, żeby w jego imieniu i na jego koszt wyjawić, że po mohelowych doświadczeniach w Grecji udało mu się, fakt, że niechcący, zrobić tzw. wesoły samolot.
Okazało się otóż, że leciał obok znanego psychologa moralnego niepokoju Roberta Górskiego. Zebrało mu się na zwierzenia i wyjawił mu swój największy problem – nadużywanie karmi, nie tylko do parówek. Wesołości w samolocie nie dało się już powstrzymać, tym bardziej, że z dobrze kamuflowanymi paroksyzmami śmiechu wyrazami współczucia dołączył się niejaki Zamachowski – znany ogrodnik, znawca zwiędłych kwiatów oraz kobiet.
Fasiol jest niepocieszony, bo zawsze od wesołego samolotu wolał wesoły autobus. Możemy mu powiedzieć tylko jedno: Fasiolku, jak chciałeś mieć wesoły autobus, to trzeba było swoje karmiowe problemy opowiedzieć Foggowi.
Jednak, skoro już, to czy opowiedziałeś psychiatrze i ogrodnikowi o stronie RP i zobowiązałeś ich do uczestnictwa?