Jestem, dziś pospałem aż do 9:30. Mieliśmy wczoraj koszykarską imprezę w restauracji naszego dobroczyńcy, czyli drinki-golonki-śmichy- hihy. I co najdziwniejsze wyszedłem ostatni, zamykałem knajpę na klucz. Co prawda ci co nie pojechali wcześniej do domów poszli w miasto, ja jednak zawinąłem się na chatę. Co się będę z "pijakami" szwendał.