No właśnie przemknęło mi przez głowę, że oni są za młodzi, żeby to pamiętać.
Ale to jeszcze pół biedy. To są dzieciaki, klasa szósta, mają czas, nauczą się.
Gorzej, że jak wyszłam z egzaminu to zastałam młodsze koleżanki, w tym co najmniej jedną pełniącą obowiązki nauczycielki j. angielskiego (w klasach I-III, ale to żadne usprawiedliwienie), intensywnie deliberujące nad jakimś szalenie trudnym słowem, które się pojawiło w arkuszu. Nie umiały go powtórzyć.
To straszliwie trudne zadanie polegało na tym, żeby na podstawie przeczytanego tekstu o tym, jak to jakieś mocarstwo którymś tam traktatem przyłączyło jakąś prowincję "do macierzy", przypisać odpowiednią z czterech definicji do słowa INKORPORACJA.
I co najmniej dwie młode nauczycielki pierwszy raz się najwyraźniej z nim spotkały...
Przyznam, że nie znalazłam sił, żeby skomentować, bo miałam uczucie, jakbym się znalazła w jakimś montypythonowskim skeczu.