K, tsm, że to jednak przyjemnie przespacerować się w zacinającym zimnym deszczu i gradzie... ze świadomością, że w tej nowiutkiej kurtce wyprawowej* ten deszcz mnie nawet nie może cmoknąć
__________________________________
*z żalem odesłałam na emeryturę swoją pomarańczową Alvikę Thor, bo w końcu przestał funkcjonować główny zamek. Po latach używania dzień w dzień w sezonie jesień-zima-wiosna, a czasem i latem, to było jedyne uszkodzenie (nie licząc zmięknięcia membrany, co się kompensowało preparatami impregnującymi). Po ilu latach? Nie pamiętam. Ale właśnie znalazłam się w tej kurtce na zdjęciu z wyjazdu do Londynu w... 2009.
Ulubioną poczciwą pomarańczową Alvikę Thor zastąpiła nowiuśka, prosto ze sklepu... pomarańczowa Alvika Thor. Bo po co szukać, skoro się już raz znalazło?