Tymczasem u nas w Kancy kolejne ciekawe zdarzenie. Nie bezpośrednio prawnicze, ale…
Jedna z naszych koleżanek na głębokiej rubieży posiada domek w środku selwy, gdzie oprócz rodziców trzyma psa marki – jak mawiał Poniedzielski – wilczur vel owczarek nazistowski. I tenże piesek był sprawcą zatrzymania przez policję naszej koleżanki. A było to tak.
Pies uwielbia przeskakiwać przez słabo zabezpieczony płot i ganiać pojazdy, jeżdżące poboczną drogą. I tak też się zdarzyło, że zobaczywszy samochód policyjny, przeskoczył płot, dobieg do samochodu i zaczął go obszczekiwać i podgryzać. Koleżanka wybiegła za nim wołając: Major, Major do nogi, albowiem tak, zupełnie przypadkowo, ma na imię pies. Niestety, major policji, który jechał w radiowozie, a zdążył już przystąpić do poskramiania natręta, zupełnie nie zrozumiał tego prostego wytłumaczenia. „Proszę pana Majora, jeśli już, zagrzmiał z wysokości swoich pagonów. Zaś tłumaczenie koleżanki – fakt, nieco nieszczęśliwe – Major to przecież pies, wziął już zdecydowanie do siebie.
Sprawa znalazła na szczęście swój pozytywny finał, fakt, że dopiero po 48 godzinach, ale jednak.