To to było to słynne Ronaldo? Ta nażelowana primadonna? Matko, ale melepeta...
Przezabawne były te zachwyty duetu komentatorskiego, śpiewającego Hosanna za każdym razem, jak pan przykładał nogę do piłki. A że głównie niecelnie? Och, Opatrzność nie sprzyja...
Jakby to nasi tak walili tej Opatrzności po oknach, to zostaliby zborsuczeni jak łyse kobyły albo inne bure suki
P.S.: Ja wiem, że Ronaldo strzeliło tego gola, co to posłał Czechów doma. I tym bardzie go nie lubię
Ale głównie za rozczarowanie, że tak kopał powietrze.