O InO (biegach na orientację) to ja zawsze. Ale podobnie jak w pozostałych przypadkach - o swoich, a nie "z wielkiego świata"
Przez wiele lat nie pobiegałem sobie bo sam te biegi organizowałem przeprowadzając najróżniejsze eksperymenty na ludziach
. Po punktach poumieszczanych na drzewach, bagnach, otoczonych błotem przyszedł czas na biegi nocne, a później nawet nocne rowerowe (co się skończyło tym, że chłopaki pozasypiali za kierownicami i wyjechali za mapę). Pomysł biegów kolejowych się nie przyjął ze względu na lokalną "jednowymiarowość" przestrzeni, a zdobywanie dodatkowych punktów "lotnych" wykorzysujących tabor kolejowy było zbyt niebezpieczne. Są jeszcze 24-godzinne biegi na orientację "harpagan" i biegi na radioorientację (łowy na lisa), które sobie czasem robię w wersji uproszczonej. Nie udało się wdrożyć pomysłów na biegi kajakowe ani bojerowe na jeziorze (ze względu na brak punktów szczególnych w okolicy punktów kontrolnych trzeba by się namierzać na obiekty na lądzie - nie wiem czemu ale coraz trudniej o chętnych... Choć coś podobnego jest organizowane na większych akwenach pod nazwą "regaty retro" - w ten sposób zatonął jacht, którym nieco wcześniej płynęliśmy do Tallinna.
Mimo wszystko nie dosięgła mnie zemsta, dlatego postanowiłem dosięgnąć sięsam i wykorzystałem fakt, że VIII Wrocławski Matematyczny Marsz na Orientację (VIII)Wrocławski Matematyczny Marsz na Orientację
http://www.matematyka.wroc.pl/konkursyinterdyscyplinarne/v-wroc%C5%82awski-matematyczny-marsz-na-orientacj%C4%99był organizowany w Sobótce, do której nie było mi dane nigdy dojechać pociągiem. A tu zamówiono pociąg specjalny.
Ponieważ wymyśliłem sobie nieco skomplikowany dojazd z zamachem do Wałbrzycha Głównego i wytracaniem, to na owym wałbrzyskim dworcu nabawiłem się przygód. Szczegóły kiedyś na wizji, w każdym razie w chwili braku pełniej orientacji przyczepił się do mojego plecaka, a później do mnie jakiś dryblas. Jak mi się go w końcu udało skarcić podłogą i oddalić w celu doprowadzenia do ładu, zobaczyłem, że stłukł mi w plecaku... słoik dżemu...
W każdym razie nici z wytracania i w ogóle spania - i w takim stanie prosto na bieg po stokach Ślęży... Ale mimo to jakimś cudem nie było totalnej klapy - podobno 4 miejsce w kategorii "Nauczycieli" Wcześniej dostaliśmy dyplom dla "Reprezentacji miłośników kolei". Na ogłoszeniu wyników już nie byłem - wziąłem zamach do Sobótki Zachodniej, gdzie ukrył się skład, żeby choć trochę pospać. Też mi nie dali ale to już zupełnie inna historia...