Wydaje mi się, że tego zielonego wyprzedzałem na drodze i to bynajmniej nie żelaznej. Na szczęście w Bieszczadach nie takie rzeczy mi się wydawały. A i słyszałem niejedno. Na przykład kobietę, która swoim śmiechem płoszyła niedźwiedzie w odległości kilku kilometrów. Aśmieszyło ją wszystko...