Co ciekawe, jest to trynd ogólnoeuropejski. Denerwuje zwłaszcza w odniesieniu do USA, gdzie na napojach, podobnie jak na toaletach nie oszczędzają. I nie mówię o restauracjach fast-food, bo tam można się w "sodzie" utopić.
Śmiechem, żartem już obecnie taniej można zamówić w restauracji 0,5l piwa (jak się trafi, bo standardem robi się 0,4l), niż 0,4 soku, czy coca-coli. Jak te ceny napojów bezalkoholowych galopują... Prawdopodobnie ze względu na postępujące niedobory bezalkoholowej wody pitnej na świecie.