Oj tak, koniki pod tym względem były nie do zastąpienia. W czasach dzieciństwa mieliśmy na ulicy naprzeciwko sąsiada - wozaka, który każdego wieczoru wykorzystywał znajomość topograficzną miasta swojego konia. I był przywożony przez tegoż pod dom w stanie wskazującym na pomyślne przeprowadzenie wielu poważnych transakcji handlowych.
Niestety, koń nie był idealny, bo mimo wysiłków swojego gospodarza, nie potrafił otworzyć bramy i wjechać na podwórko, ani się wyprząc. W związku z tym nasz wozak opracował nowatorski sposób zdalnego otwierania bramy. Przez odpowiedni czas - na przykład pół godziny lub dłużej darł się na całą ulicę Aaaartuuurrr, aż wnuk nie wytrzymywał tego nerwowo, wychodził i otwierał bramę.
Szkoda, że stary wozak nie dożył dzisiejszych czasów, już niedługo zamiast furmanką mógłby rozwozić węgiel autonomicznym samochodem googla, który pewnie sam otworzy bramę i się wyprzęgnie.