No wreszcie na właściwych torach...
Polszczyzna nie ucierpiała, bo zdążyliśmy z odpowiednim zapasem.
Wi fi mam, ale własne (w autobusie było w pakiecie, ale limitowanym do pół godziny, w sam raz tyle mieliśmy opóźnienia, przypadek?), herbatę też zakupioną ze środków własnych. W przedziale natychmiast poznaliśmy ciekawych ludzi, którzy przywitali nas w obcym języku: We're all allergic to cats... Ponieważ ja jestem allergic na ichni popcorn, dogadaliśmy się natychmiast bez dalszych słów i przenieśliśmy do sąsiedniego przedziału, gdzie zajadano frytki a Rudy poznał ciekawą towarzyszkę podróży, na oko z Yorku...
Na razie minęliśmy Opole, a sytuacja jest rozwojowa, może zaczniemy sprzedawać bilety do naszego mini zoo