Tymczasem...
U nas w szkole dzisiaj umpa umpa, akademia, wzniośle i podniośle, kasztanki, marszałki, brygady... No, apel znaczy.
I jak zwykle na początku wszyscy do hymnu, a na tyłach ciury obozowe ledwo przystają do pojęcia "baczność!", tak dzisiaj na odwrót. Ze czterech czy pięciu młodocianych kibiców, tak w wieku na oko lat jedenaście, wyciągniętych jak struny na całe nieco cherlawe metr pięćdziesiąt wzrostu, z prawicą na sercu, zadali takiego szwungu, że chór szkolny ledwo za nimi nadążał. No, fakt, oni do innego tempa tego utworu przyzwyczajeni na trybunach.
Aż miło było popatrzeć i posłuchać.
A potem już normalnie obchodziliśmy te urodziny co najmniej melancholijnie. Nawet pieśń o tym, że jak niemce przyjdą, to im spuścim wpier... znaczy, te, bęcki, i nie będą nam pluć w twarz śpiewana zwykle jest w duszeszczypatielnej tonacji.
Szkoda, że na meczach się Roty nie śpiewa, może jeszcze dałoby się uratować?