W noc muzeów odwiedziliśmy Muzeum Cechu Rzemiosł Artystycznych i Precyzyjnych (nazwa nieco większa, niż muzeum). Jedną z prezentowanych atrakcji był program do projektowania biżuterii, a w zasadzie form odlewniczych, za pomocą komputera. Potem się to śle do drukarki 3D i ona wypluwa formę do odlewania na współczesny wosk tracony.
Cechmistrze, łącznie z samym prezentującym, wieszczyli rychły upadek zawodu, bo to "samo robi".
OK, ja z domu, w którym na kołku wykręcało się zawieszki do kolczyków a składanie bransoletek z ogniwek stanowiło zacna rozrywkę przy oglądaniu Koła Fortuny. Bardziej skomplikowane rzeczy Mama odprawiała na warsztacie.
Szczerze? Poza oszczędnością czasu (i palców) nie widzę szczególnej różnicy, miedzy rzeczonym kołkiem, a wzmiankowaną drukarką 3D. Przy obu musi usiąść fachowiec.
Jeżeli coś ukatrupi cech, który obchodzi w tym roku okrągłe 500 urodziny, to deregulacja. Bo teraz rzeczywiście każdy może zasiąść za kompem, zaprojektować, wydrukować i odlać.
Ale papier cechowy na ścianie dawał jednak jakąś gwarancję, że potem będzie to umiał tak poskładać, żeby się za chwilę nie rozleciało...