Będąc na dłuższym chorobowem musiałem z powodów oczywistych odpuścić tenisowanie i w ogóle wszelkie sportowanie, ale wykorzystałem ten czas na wirtualne hazardowanie na polu ATP/WTA. Szło mi świetnie, choć może to była zasługa gorączki, przewidziałem porażki Nadala i inne "fuksiarskie" wygrane młodych tenisistek.
A w tym tygodniu już w realu wpadłem w prawdziwe szpony... i nawet mi z tym dobrze (pewnie jak zbankrutuję, to mi przejdzie). Tak to jest, gdy już nawet Guinness z kulką przestaje smakować...