Powiódł się genialny plan van Gaala. Udało mu się tak rozpracować i rozegrać mecz półfinałowy, żeby nie wpaść na Niemców i jednocześnie, żeby nikt nie miał do niego pretensji o przegrane karne (nie wymienił bramkarza). A w meczu o trzecie miejsce bez trudu poradził sobie z jakąś drużyną z krajów trzeciego świata. W Niderlandach radość, a trenera już nazywają św. van Gralem.