W pięć w syrence? Paaanie, nawet nie pamiętam w ile wracaliśmy ongiś z wesela maluchem. Pamiętam, że co najmniej dwie (prawie) dorosłe osoby siedziały na przednim fotelu pasażera, nie wiem co się z tyłu działo, tylko kierowca miał cały fotel dla siebie...
A sąsiada, z tego co pamiętam, to tak coś między panem Włodkiem a panem Słowikowskim. Znaczy, spotykaliśmy się też przy zsypie...