Jeszcze wolę nie zapeszać. Rada dopiero we wtorek.
Ale jak tylko zatargałam bambetle do domu (kwiatki do wody trzeba było wstawić!), to rzuciłam wszystko w pierun i dźgnęłam na zielone nad Wisłę. Łąki zalewowe za Wałem Miedzeszyńskim - morze traw* i po horyzont ani żywej duszy...
_____________________________________
*i wypłynęłam na suchego przestwór oceanu... tylko, że ja to łodzią podwodną w zasadzie, bo te trawy to wyższe ode mnie