Melduję, że jestem.
Cudem wróconam na ojczyzny łono.
Ta fala upałów, co to u nas była, to jest Pan Pikuś w porównaniu do tego, na co sobie pozwalają w Paryżu. Albo globalne ocieplenie, albo się dostosowują do rosnącej populacji Francuzów postkolonialnych.
Żaby w Sekwanie od razu gotowane, ślimaki prażone w skorupkach prosto z ulicy można spożywać.
A internet najprawdopodobniej wysechł.
Nie miałam czasu sprawdzać.