Opowieść prawie wgilijna
Była noc. Świeciło słońce. Padał śnieg. - Muszę coś z tym zrobić - westchnęła mała szczupła dziewczynka - z głodu już mi się wszystko miesza. - A miało być tak fajnie - rozmarzyła się. Miało nie być głodu, zimna, w ogóle...
Zeszłego roku to nawet się jej udało. Pracowała wtedy u hurtownika zapałek. Ludzki był to chłop. I nie molestował jej zanadto i dał nawet na święta (po cenach hurtowych z upustem) parę paczek zapałek, by mogła sprzedać je z zyskiem na święta, aby za uzyskane pieniądze spędzić godziwie święta. To był rok... Pamięta, że wtedy to tak się jej poszczęściło, że zgarnęła ją policja za handel bez zezwolenia i całe święta spędziła w cieple i o pełnym brzuszku.
Ale teraz... Teraz to nawet na areszt nie ma widoku. Nie ma czym handlować, na żebry ma za jasną karnację, zresztą teraz ludzie już tak chętnie nie dają. Siedząca przy murze szczupła mała dziewczynka zamknęła oczy i usnęła.
Obudziła ją dziwna jasność i głos, który wołał ją mówiąc: Chodź za mną. Nie mając nic ciekawszego do roboty, dziewczynka posłusznie poszła za głosem, choć nie bardzo widziała kto ją woła.
- Kim jesteś - zapytała i dlaczego masz takie wielkie oczy?
- Nie jesteś przecież Czerwonym Kapturkiem - odparł przybysz - więc nie cytuj tu klasyków. Jestem tobą.
- To ja tak przytyję?
- Tobą w sensie paramaterialnym ty mała osobo, a nie w sensie fizycznym. Potrafię przybrać każdą postać.
- Taa?? - powątpiewała dziewczynka (dalej mała i szczupła) - A względem czego ty tutaj mnie napastujesz?
- Ty ogłupiała emancypantko, muszę ci pomóc.
- Nic nie musisz, poradzę sobie sama.
- Już widzę. Muszę, bo taką mam misję.
- Naoglądałeś się seriali telewizyjnych i ci się pomieszało - westchnęła mała i szczupła - że też mi się zawsze tacy muszą trafić - dodała do siebie.
- Nie oglądam telewizji, a już publicznej na pewno. Mogę ci to udowodnić. Mogę cię zabrać do czasów, kiedy żyli jeszcze twoi rodzice.
- A po co? Mało to od nich oberwałam? A bo to zapomniałam co się tam wyrabiało?
- Fakt - zgodziła się zjawa - zły pomysł. - To jak cię mam przekonać?
- A do czego chcesz mnie przekonać? Nie mam prawa głosu, a i nic też od ciebie nie kupię. Odejdź lepiej i zostaw mnie w spokoju. Mnie już nic nie pomoże.
- Ja mogę ci pomóc. Mów, czego pragniesz.
- Dobra, widzę, że się od ciebie nie odczepię. Mówiłeś, że potrafisz zamienić się we wszystko.
- Tak mówiłem.
- A ja ci powiem, że jest rzecz, w którą się nie potrafisz zamienić.
- Nie ma takiej rzeczy!
- To zamień się w Big Maca + podwójne frytki.
- Już się robi.
I zamieniła się zjawa w Big Maca + podwójne frytki. A dziewczynka pochłonęła to danie błyskawicznie. Niestety - jedząc tak łapczywie, dostała skrętu kiszek i umarła. I poszła do nieba, i nie musiała się już o nic martwić, i była szczęśliwa. A gazety znów doniosły o porachunkach mafii...
(1997)