Rety, toś mi przypomniał poprzednią reformę gimnazjalną...
Po odcięciu* klasy siódmej i ósmej odpadło trochę przedmiotów, należało więc zrobić przemeblowanie. Przyroda wylądowała w dawnej sali chemicznej, komputery w sali po fizyku. W zapleczu sali od pracy-techniki wylądowałam ja. Razem ze stołami warsztatowymi wyposażonymi w imadła i metalowymi regałami wypełnionymi wszelakim ostrym żelastwem. I z grupą zerówkową... Do tej pory mi się to po nocach śni
A kiedyś pół roku spędziłam prowadząc regularne zajęcia na korytarzu, bo ekipa budująca nowe skrzydło szkoły miała drobną obsuwę...
No cóż, taki urok pracy w przeludnionej szkole, kiedy się prowadzi zajęcia w podgrupach, które można wcisnąć za szafę. Nie powiem, kto w tym czasie zajmuje "przestrzeń życiową" , po dwie godziny na oddział w pełnowymiarowych klasach, bo wyjdę na wojującego antyklerykała
A szesnaście osób do dwunastoosobowej sali to ja jednym kiwnięciem palca upycham.
_______________________________
*z automatu (nomen omen) chciałam napisać "zlikwidowaniu", taka tam drobna freudowska pomyłka...