Dzisiaj o tym, jak pewne prozaiczne zdarzenia mają swoje daleko idące następstwa. Tak było z pewnym rzutem piłki do kosza, który dawno dawno temu za siedmioma górami i siedmioma playoffami wykonał Gonzo. Piłka niby wpadła do kosza, ale zakręciła trzy obroty wewnątrz obręczy i wyleciała. I w ten właśnie nieszablonowy sposób Gonzo wynalazł... zapłodnienie in vitro. Co ciekawe, w ogóle go nie potrzebował... Za jednym zamachem przerobił więc bon mot, iż brak potrzeby może być matką wynalazków in vitro.