Dzisiaj po treningu okazało się, że Gonzo, prawdopodobnie jako jedyny w historii nigdy nie był in statu nascendi. Co ciekawe nie był zarówno w rozumieniu dziecka na lub poczętego, jak i w rozumieniu stanu substancji chemicznej, którą, jak sam twierdzi, nigdy nie był.
Powyższe wyjaśnia byc może w części fenomen, że rodzice Gonza przyszli na świat długo po urodzeniu się syna.
W kontekście dziecka (na)poczętego, ciekawe mimo swej aluzyjności może być dzisiejsze stwierdzenie Gonza wyrażone po nadzwyczaj efektownej akcji podkoszowej, że żaden mały, a już zwłaszcza jego własny, nie jest w stanie przeszkodzić mu w dryblingu.