A propos narząd...
Ostatnio podczytuję sobie tomiszcze "Herby, legendy, dawne mity". Fascynująca lektura, dawno takiego bełkotu nie czytałam, zwłaszcza wydanego drukiem. Panom autorom wszystko się ze wszystkim kojarzy, tezy dotyczące legend herbowych Jagiełłów podpierają argumentami zaczerpniętymi z mitologii chińskiej, Godziębę wywodzą od kociuby i kuczaby (szkoda, że nie od kuciapy)... Sama radość
Ale wracając do naszych organów... Oprócz tego, że panom dzięcioł kujący drzewo skojarzył się z akuszerką (taaak, dzięcioł, ten dziób, ta dziupla, to kucie rytmiczne... wujek Freud miałby chyba inne zdanie w tym temacie) to wyciągnęli, za przeproszeniem, ze źródeł informację o pochodzeniu Lecha, Czecha i Rusa z krainy nad rzeką o wysoce nieparlamentarnej, acz nieortograficznej nazwie. To trochę wyjaśnia, dlaczego w wersjach do użytku szkolnego wzmiankowani panowie pojawiają się na słowiańskich ostępach niejako znikąd...