No i uporałem się z biografią Fronczewskiego. I nie jestem zawiedzony, że się co nieco zawiodłem. Wywiad-rzeka, jednak z zachowaniem schematów, tak, aby kupili i poszukiwacze anegdot o teatrze i poszukiwaczki historii rodzinnych. O ile te pierwsze ciekawe, niektóre anegdotki nawet mniej znane, to reszta nie dla mnie. Co ja poradzę, że relacje z dzieciństwa lub z pożycia małżeńskiego naszego bohatera mnie nie interesują? Za to - w zasadzie zupełnie - nie poruszono tematu Rodziny Poszepszyńskich, czy generalnie kabaretu radiowego. O udziale pana Piotra w Kabarecie Olgi Lipińskiej, czy pod Egidą także tyle, co kot napłakał. A ileż można było opowiedzieć? Twierdzi, że kabaret się już skończył jak wyszedł do amfiteatrów i nigdy już nie wróci...
Chyba rzeczywiście należałoby pomyśleć o opracowaniu zestawu krzyżowych pytań i odpowiedzi o poszepszyńskologicznej kuchni i spróbować naraić spotkanie. Jak tak dalej pójdzie (patrzę w kalendarz), to niedługo może nam zabraknąć świadków biorących (najprawdopodobniej zupełnie przypadkowo) udział w nagrywaniu naszego Rodzinnego słuchowiska.
I czy to nie jest pomysł? Robimy zlot pod e(E)gidą zbierania wszystkiego co ktokolwiek widział, ktokolwiek wie o RP. Bierzemy ich na warsztat, męczymy wątrobę produktami dżemopochodnymi, a potem to się zobaczy. Tak, czy siak kiedy ich przepytać jak nie teraz? Prawie ostatni dzwonek w kalendarzu.