Przeżyłem (to właściwe słowo) wczorajszy półmaraton krakowski. Ciekawe rzeczy można było zaobserwować na tym biegu. Były postacie w strojach dziwnych (anioł, smok, król i królowa). Na poboczach można było zobaczyć ekipy kibicujące konkretnym osobom. Np grupa wyraźnie pod wpływem napojów rozweselających z dwoma planszami:
DAJESZ GRYZOŃ!
oraz
DAJESZ KU#$WA GRYZOŃ!
Wielce interesująca była też obserwacja współbiegaczy (a też i siebie...) podczas odcinka przebiegającego przez Rynek. 14-ty kilometr więc z wszystkich, nawet w grupie w miarę dającej radę, już mocno uszło powietrze. Ale tam zza barierek przyglądały się liczne fajne panie. I nagle cud prawdziwy: cały zespół przyspieszył o dobre 20%, oczy rozbłysły, piersi wypięły a że tak powiem ogony nastroszyły!
Zastanawiam się tylko jak dziś na naszym Mordorku spadła produktywność gdy pewnie kilkaset zakwasowców przyszło (albo i nie przyszło...) do pracy...