Jan Andrzej Kaczmarczyk i jego "Doskonały fachowiec" wydawnictwa "Czytelnik". Moim zdaniem jest to ideowy spadkobierca talentu Jana Roberta Parzochy. Rok 1988.
Polecam tym mocniej, że to rzecz nie do dostania - gościu, który szlify zdobywał najprawdopodobniej przy rżnięciu kolejnych wydawcnitw "Opowieści milicyjnych" zabrał się za opisywanie losów chłopca z przedmieść (przedmieść chylącego się ku upadkowi USA, of kors), któremu nawet Bonzo nie tylko nie byłby w stanie ukraść portefla, ale któremu to tenże chłopiec (parę lat później dorosła bestyja) skradłby nawet gumkę od majtek. Wydrukują to najprawdopodobniej wtedy, gdy dzielenie przez zero będzie obok opisywania kreacjonizmu obowiązkowym przedmiotem na maturze.