Majowanie weekendowe przeciągnęło się już na lipiec i bardzo dobrze. Okazuje się, że nie tylko dolina Rospudy jest zagrożona! Wymarcie grozi również polskim tatarom, od siedzenia pod lipą z Kochanowskim, Lipkami powszechnie zwanymi. Okazuje się, że w słynnych sadybach w Bohonikach i Kruszynianach (którem odwiedził na potrzeby niniejszego wątku) pozostało tych rodzin po kilka zaledwie! Mała liczebność idzie w parze z życzliwością i otwartością na turystów. Meczet w Bohonikach jest pod czułą opieką kobiety. Mimo nieokreśloności jej wieku, wydaje się raczej pewne, że pamięta czasy nadania tych ziem przez króla Jana Sobieskiego. Ta przemiła współwyznawczyni Osamy Bin Lagena na pytanie o wyznawany rodzaj islamu - sunnicki, czy szyicki - odpowiada z rozbrajającą szczerością:
Nie pamiętam dokładnie, ale chyba to na "s" - sunnita.W Kruszynianach świadomość społeczna ludu koczującego jest już większa.
Duch jednak wśród lipkowych endemitów nie ginie. Już w sierpniu odbędą się dni tatarskie w Kruszynianach. Będą tradycyjne potrawy: tatar surowy, tatar nadziewany na pal, tatar włóczony, kismeth, lipkowski miód, zupa z kołczanu, kumys-muli.
Przewidziane są także realistyczne inscenizacje historyczne: znoszenie czambułów i kup potatarskich, nabijanie panów na pal, branie pań w jasyr, wypychanie kości policzkowych przy użyciu tradycyjnych narzędzi kościanych, nauka patrzenia na wprost z ukosa.
Do zdobycia szereg sprawności i umiejętności: orientacja w palącym się mieście, pasterstwo jasyru, wymierzanie kar cielesnych lewą i prawą ręką oraz oburącz, zaszywanie w siodle zdobycznych złotych monet i zębów, ikebana, czyli jak zrobić buńczyk z łysego skalpu.
Kiedy wreszcie ekolodzy odkryją i uratują dla naszej przyrody te ostanie egzemplarze ginącego gatunku? Czy planowana rozbudowa dróg nie zniszczy legowisk i pastwisk tatarskich? Czy subkultura znowu przegra z bezduszną techniką?