Jako że wątek majowy i tematy południowe to wtrącę wyznanie, że przez kilka dni bawiłem w Czeskiej krainie, w mieście średniej wielkości (Prerov, koło 40tys. luda). Zdumiało mnie tam kilka zjawisk takich jak: mnóstwo zieleni i śpiewające całymi dniami i nocami ptaki, brak śmieci na ulicach, sklepy zamykane o 18-tej...
Ale największym objawieniem były ogródki gastronomiczne (no bo jak to zwać?) serwujące głównie napoje piwne (a piwo tam mają wiadomo jakie!) i np. odpowiednio przypieczone żeberka. Wszystko to na świeżym powietrzu, ławeczki, trawka, piaskownica, huśtawki, dzieciaki się bawią, rodzice spożywają, pieski biegają. Tłumy całe przybywają, głównie mamuśki, na rowerach, z wózkami i na wózkach. Gdyby to Giertych zobaczył to zszedłby od razu na zawał. Tę atmosferę i te smaczki długo będę pamiętał...
ps. a w sobotę sie zmieniło - pojawili się głównie tatusie(!) z dziećmi