Grzegorz wyjechał do terrorystów (mniej więcej).
To jeszcze nie jest straszna wieść. Wolna chata ma swoje zalety. Wreszcie można w spokoju wyfroterować podłogi...
WTEM! - obudził się zupełnie bez kasy.
Obrabował go... jego własny bank. Znaczy, nie żeby był właścicielem tego banku
System zauważył, że jednego dnia dokonywano transakcji jak zwykle w okolicy stolicy, a następnego - BĘC! - półtora tysiąca kilometrów dalej. Jak to możliwe, pomyślał system, przecież nie istnieje żaden sposób, żeby się w takim czasie na taką odległość teleportować. Nawet najszybszym dyliżansem, ba! sztafetą koni pocztowych, a w końcu klipry herbaciane z Warszawy nie pływają.
Nabrawszy podejrzeń, system usiłował się skontaktować z klientem, który milczał tajemniczo (roaming poza Europą tani nie jest, bilateralnie). No to, dla dobra klienta, zablokowało obie karty.
Teraz klient, dla swojego dobra, i żeby go nie zhaltowano w hotelu, musi zadzwonić na infolinię.
A roaming poza Europą tani nie jest...
Edit: W sumie mogło być gorzej. Mógł wylądować na Cyprze...