Jednego dnia trochę padało, dwa dni bardzo ładnej pogody, a ostatniego super pogoda do momentu wyjścia z lasu na Połoninie Caryńskiej, kiedy do przechylił się.., no może nie ceber, a cebrzyk. Do tego zaczęło grzmieć i błyskać i nasz goprowiec zauważywszy, że błyskawice zapaliły dwa autokary stojące na Połoninie Wetlińskiej uznał, że porażenie piorunem jest o wiele bezpieczniejsze w lesie niż na połoninie. Zawrócił więc nas z powrotem. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo na połoninę nie weszliśmy, ale przynajmniej udało się porządnie zmoknąć.