Są i niestety straszne sprawy i to rzeczywiście przykre.
Zmarł człowiek, któremu w tej akurat rodzinie hołd musimy oddać, osoba o tylu głosach, że rzadko miał sposobność mówić swoim. Do tego stopnia, że się zastanawiam, czy kiedykolwiek słyszałem, jak mówił w imieniu własnym?
Krótko mówiąc Waldemar Ochnia. Cześć jego nie tylko satyrycznej pamięci.
I tu odezwał się we mnie jak zwykle przechera, bo zacząłem się zastanawiać, jak by mówił głosem króla Juliana? Nie to niemożliwe.