Posłusznie melduję, że jestem, żyję i mam się dobrze. Tu jest w zasadzie milo, ładnie i wysoko, a do tego trzeba dużo chodzić po schodach i to nie byle jakich. Sporo oryginałów. A to kapłan - anatomopatolog, który życie zna tylko z autopsji (a co to za życie?), a to zamienieni w wulkany, ziejący do siebie nienawiścią dymu byli i do tego niedoszli kochankowie, którym bogowie spieprzyli życie, fakt, że pozagrobowe. A to przepisy BHP przy ekstrakcji serca na wysokich i wąskich platformach (niestety nie kolejowych), a to oglądanie 3 króli kilkadziesiąt lat po...
W każdym razie pozdrowienia i tradycyjne tutejsze aloha, to znaczy culo veo culo quiero, a może po prostu ole?