Słuchajcie, jeśli się mylę to będzie to brzmiało jakbym spadł przed chwilą ze sporej wysokości głową w dół na beton ale dobra: wydaje mi się, że film o którym mowa to taki o turyście w Bieszczadach którego ugryzła była tam żmija (ssssss!) i jakiś tubylec woził go z miejsca w miejsce w poszukiwaniu surowicy. Ten fragment mówił właśnie tubylec. Dalej szlo to tak "...i pierwszy wszedł na to pole minowe. To potem tyle zostało, że go do czapki zebrali. Tylko guziki ocalały. Bo metalowe".