Szanowny kolega nie ma racji. Jakkolwiek by to nauczanie zdalne nie wyglądało, w świetle rozporządzenia ministerialnego - jest nauczaniem, z obowiązkiem realizacji podstawy programowej.
Jedynie pierwsze dwa tygodnie były wolnoamerykanką, teraz jedziemy na legalu. Rok szkolny się toczy.
A gdzie będziemy spędzać wakacje, to już inna sprawa.
Oraz kiedy się one zaczną.
Przypomniało mi się bowiem, że w zeszłym roku (szkolnym) niemalże do ostatniego dzwonka nie mogłam wypisać świadectw? Czemu? Bo świeżo upieczony Pan Minister nie potrafił ogarnąć decyzji co do daty. Ot, chlapnęło mu się, że skoro Boże Ciało, to może w środę, a nie w piątek? Data na świadectwie (druku urzędowym) jednakowoż nie zależy od chlapnięcia, tylko od rozporządzenia...
A czemu mi się przypomniało?
Albowiem...
BREAKING NEWS!
Tak, Panu Ministrowi przypomniało się, że są ferie!
I wydał rozporządzenie!
ALLELUJA!
Edit: Tak, to w zasadzie jest nawet zabawne. Ale spróbuj człowieku zaplanować tematy lekcji kulturowych, albo terminy sprawdzianów (a to trzeba, wedle Statutu Szkoły, z tygodniowym wyprzedzeniem i z uwzględnieniem limitów dziennych i tygodniowych)...