Dzisiaj będzie nieco dłuższa opowieść, ale może warto poznać historię i przyrodę ciekawych miejsc Podlasia?
Powstańcza bitwa pod Waliłami.
Korzystając ze znakomitej pogody w tym roku rozpoczęliśmy majowanie już w kwietniu, a miejsce ku temu wybraliśmy nietuzinkowe, bo Wyżary koło Walił w Puszczy Knyszyńskiej, gdzie i knieja piękna i sztuczny zbiornik wodny, i kładki na bagnach, i rzeźby, i przede wszystkim historia. Lasy Nadleśnictwa Waliły były bowiem świadkiem dramatycznych wydarzeń. 29 kwietnia 1863 roku pod wsią Waliły doszło do największej na terenie Puszczy Knyszyńskiej bitwy powstańców styczniowych z wojskami rosyjskimi. W okolicach tych operowała wówczas partia zbrojna pod dowództwem Walerego Wróblewskiego. Działano zgodnie z rozkazami Komitetu Wileńskiego, który zalecał, aby oddziały powstańcze nie podejmowały walki, lecz ograniczyły się do przyjęcia pozycji wyczekującej i obronnej.
Na pierwszy rzut oka zdawać by się mogło, że powstańcy dobrze wykonywali polecenia sztabu.
Na obóz rozsądnie wybrano miejsce, gdzie nie było i nie ma nadal zasięgu GSM. W nadziei na ograniczenie ruchów wojsk carskich stworzono sztuczny zbiornik wodny o powierzchni 5 ha, wykopano bagna, przekopano strumyki, od podstaw zbudowano leśne uroczyska. Utworzono 21 rezerwatów Puszczy Knyszyńskiej pod pretekstem ochrony drzewostanów borealnej świerczyny bagiennej – rzadkiego siedliska przyrodniczego, występującego jedynie w północno-wschodniej Polsce. Na obóz wybrano las charakteryzujący się znacznym zacienieniem i bogatą, umożliwiającą ciche przemieszczanie warstwę mchów, która odgrywa także ogromną rolę w stabilizowaniu stosunków wodnych. Starano się działać za zasłoną wolno żyjącego stada żubrów, którym, co ważne, nie odpadały jeszcze wówczas penisy. W wielu miejscach przygotowano kładki do przejścia przez bagna, miejsca do przywiązywania koni i wiaty rekreacyjne.
Dowódcą oddziału był Walery Wróblewski, późniejszy działacz Komuny Paryskiej i zawodowy socjalista. Był doświadczonym dowódcą, słynącym ze spektakularnych i udanych… ucieczek z pół bitewnych. Zaczynał jeszcze jako pacholę podczas Wiosny Ludów, zaś swoje zdolności rozwinął w czasie Powstania Styczniowego, kiedy udało mu się „ujść cało”, czy jak mówiła jego była żona, „sromotnie uciec” z kilkunastu bitew i potyczek. Ponoć w ten sam sposób zachował się podczas nocy poślubnej, jednak nie wiemy, czy było to skutkiem jego „niemocy”, jak twierdziła małżonka, czy wynikało z trudnej urody panny młodej i problemów aprowizacyjnych z okowitą, jak twierdził nasz dzielny dowódca. Może być coś na rzeczy, gdyż małżonka nosiła przydomek „uroczysko” i miano to bynajmniej nie od słowa „urocza” pochodziło.
Dowodzący popełnili jednak kilka błędów, które zaważyły na wyniku potyczki. Przede wszystkim, nie przyniosło zamierzonego efektu nazwanie - w ramach przygotowań obronnych - miejsca obozowania „Uroczysko Chomontowszczyzna w Puszczy Knyszyńskiej”. Zapomniano, że przeciwnikiem nie są wojska pruskie, dla których rzeczywiście nazwa obozowania byłaby nie do wymówienia, a tym samym na panewce spełzłby próby jego odnalezienia. Jednak Moskale, jako Słowianie nie mieli z tym problemu. Istnieje co prawda hipoteza, że nazwę „Uroczysko Chomontowszczyzna” wymyślił Wróblewski na wspomnienie swojej byłej małżonki, jednak nie znalazła ona potwierdzenia.
Rosjanie przeszli przez rezerwat i nie powstrzymały ich ani poustawiane przez powstańców tabliczki Rezerwat Przyrody, ani przepisy, ani szlabany przegradzające drogi przez las i chroniące jego najcenniejsze zasoby.
Świadek tych wydarzeń, Ignacy Aramowicz napisał:
O wschodzie słońca, a było to 29 kwietnia, przebrnąwszy ruczaj zajęliśmy ostęp zwany Komotowszczyzna, rozłożono ognie. Nieprzyjaciel spodziewany był od strony, z której przyszliśmy, a więc frontem obozu mieliśmy ruczaj, a za nim wzgórza Pereciosu, z boków i tyłów błotne łąki, gdzie był rezerwat oznaczony czerwonemi tabliczkami „Rezerwat Przyrody” i biało zielonemi szlabanami.Wysuwającym się nieco od obozu w stronę ku Waliłom, dało się słyszeć bębnienie, które nasi najsampierw poczytali za stado żubrów, które w ostępach rezerwatu znalazły schronienie, a to ze względu na liczne pożywienie w postacie wielosiła błękitnego, jednak nasi konni dali znać, że to Moskale idą i że na naszą ścieżkę wchodzą, a nadto ode strony rezerwatu uderzają za nic mając sobie ustalone pakta ochronne na kwitnącą, a pod ochroną będącą florę i faunę leśną i bagienną. Tedy zawołano „do broni”. I trwał z obu stron ogień bezustanny, potem usłyszeliśmy ich sygnał „usilitsia” i ogień ich strony jeszcze się bardziej wzmocnił. Nasze prawe skrzydło, gdy tam 4 ranili, zeszło; lewe zaś dłużej się trzymało, lecz musiało opuścić nareszcie plac boju popadłszy w krzyżowe strzały, czemu przykład dał nasz komendant Walery Wróblewski, który twierdząc, że spieszno mu do jakiejś Komuny Paryskiej, pokazał wszystkim jak z honorem oddalić się przed nieprzyjacielem, szeregu nie popsowawszy.
Zginęło 32 powstańców, ale były i gorsze straty. Żołdackie buty moskali zniszczyły skrzeki żabie, gniazda ptasie, a także stanowiska podkolana białego, listery jajowatej, a nawet wielosiła błękitnego! Że też Boga na takich nie ma, jak mawiał Walery Wróblewski po swojej nocy poślubnej.