Dobre wieści są takie, że rozmawiałem ze Stefkiem, który czuje się po operacji coraz lepiej, czego i nam życzliwie życzy. Oczywiście nie zasypuje gruszek w popiele. Wczoraj wrócił do pracy, choć nie na wszystko może jeszcze patrzeć. W międzyczasie zajmuje się wychowywaniem Mariana, na którego ma nie tylko pilne baczenie z obu boków, ale także - a jakże - czujne oko. Marian jest już mocno wdrożony do kocich obowiązków. Siada, podaje łapę i już zaczyna aportować. Stefek na razie - w związku z poprawą widoczności - nie będzie go szkolił na kota przewodnika, a tym bardzie na kota wykrywającego narkotyki.
Ze śniegiem już podobno spokój, a Marian podwórko odśnieżył, za co dostał grubą, smaczną kość.