Ha! Co mi przypomniało historyjkę zasłyszaną w którymś z odcinków QI. Otóż w czasach rewolucji przemysłowej w Anglii istniała instytucja budziciela, który (z braku rozpowszechnienie takiego wynalazku jak mechaniczny budzik) chodził rano po mieście i stukał w okna, żeby robotnicy wstali na pierwszą zmianę (i zdążyli obiad zjeść na stołówce, jak jeszcze tłoku nie ma). Najlepszą technikę miała pewna pani, co zamiast stukać kijem pluła w szyby grochem przez rurkę. Ale to dygresja... Istotne jest, że istniała też instytucja budziciela budziciela (knocker-upper's knocker-upper), który dbał o to, żeby budziciel nie zaspał. Pytanie, kto budził budziciela budziciela? Pewnie jego kot?
@Cezarian - chciałam powiedzieć, ze pies, którego trzeba budzić na powitanie, to raczej czujnością nie grzeszy
Ale co ja się tam znam na psach...