Nima śmichu. Swego czasu po przyjeździe w okolice rodzinne wypakowałem plecak z laptopa i różnych ksiażek, wróciłem by go schować a tu dalej ciężki. Coś zostało ale co? Sytuacja wyjaśniła się po ugryzieniu wsadzonej do środka ręki: plecak zajął łagodny na ogół kot Białobury, w tym jednak wypadku zadziałał chyba odruch warunkowy: nieautoryzowane myzianie więc gryzę!